Pojawienie się w TVP 3 Pawła Dłużewskiego i Ryszarda Makowskiego z nowym programem kabaretowym wywołało lawinę niepochlebnych recenzji i na nowo sprowokowało dyskusję na temat roli humoru w telewizji.
Dłużewski i Makowski funkcjonują w TVP 3 jako Studio Yayo. Na tle scenografii rodem sprzed dwóch dekad prezenterzy stoją przy mównicach- -ambonach. I żartują tak, że boki zrywać. Oto przykład: – Okazało się, że kibole najchętniej oglądają mecze przy kawie i ciasteczkach. – Ty mówisz poważnie? – Nie no, jajcowałem! Tak wygląda nowy program rozrywkowy w TVP.
Buzują hormony
Jeśli połączyć to z wycofywaniem się telewizji publicznej z pokazywania kabaretów i nieudanymi próbami zaszczepienia w polskich ramówkach stand-upu, to można odnieść wrażenie, że humor staje się coraz mniej ważną częścią telewizyjnej rozrywki. W jego miejsce wchodzą inne formaty, które starają się bawić, ale w inny sposób. Ku zaskoczeniu wszystkich w TVN, zamiast tradycyjnych powtórek, pojawił się prowadzony przez Małgorzatę Rozenek „Projekt Lady”. Bardzo niegrzeczne, za to wydekoltowane młode dziewczyny mają nauczyć się w nim grzeczności. Śmiechom i żartom końca nie ma, bo z jednej strony buzują hormony, a z drugiej wprowadzane są ład, dyscyplina i takt, na wzór szkół dla dyplomatów. Zderzenie tych dwóch światów bawi i szokuje. Format chwycił, a internauci delikatnie żartują sobie, że nie spodziewali się pomieszania „Ferdydurke” z „Big Brotherem”, sterowanym na dodatek przez Perfekcyjną Panią Domu. Programy opierające się tylko na podglądaniu innych od dawna są już passé. Jedynym wyjątkiem jest nadawany w polskim MTV „Warsaw Shore”, w którym działo się chyba wszystko, co na wizji dziać się może. Wśród młodej widowni program został hitem, a internet podpowiada, w którym klubie można spotkać ekipę i co (piszemy na serio) z nimi zrobić i ile razy. Co ciekawe – to także jedyny przykład, kiedy rodzimą produkcję sprzedaliśmy za granicę, gdzie o Polakach zaczęto mówić jako o wyjątkowo atrakcyjnej i seksownej nacji.
Świnia na scenie
Dziś w telewizyjnych programach humor jest składnikiem istotnym, ale nie najważniejszym (obok np. muzyki, tańca czy gotowania). Śmiech w takich programach, częściej niż zaplanowanym intelektualnym żartem, jest efektem okoliczności – ktoś się wywraca, świnia się załatwia na scenie – nic, tylko boki zrywać. Poszukiwania nowych formatów prowadzą do karkołomnych pomysłów na to, czym można jeszcze zaszokować widza. Na żywo oglądamy operacje – zaczęły się od drobnych zabiegów korekcyjnych, ale dziś plastyka waginy na wizji nikogo już nie dziwi. Ludzie do kamery opowiadają o wstydliwych przypadłościach, a Perfekcyjni Fachurzy zawsze znajdują dobre rozwiązanie. Zmianom podlega nie tylko ciało – fachowiec odmienia na wizji dom, zakład fryzjerski, a Magda Gessler rzuca mięsem i garnkami jak kraj długi i szeroki. To, że gotowanie się sprawdza, dało nowe pola do popisu. O ile „Ugotowani” są pomysłem charakterystycznym, o tyle w przypadku „Top Chef” i „MasterChef” notorycznie dochodzi do pomyłek. Nagminne – choć nikt tego oficjalnie nie chce potwierdzić – jest mylenie nazw programów nawet przez pracowników stacji. Tu też należy być dowcipnym. Gdy jedna z uczestniczek mówi, że nie ma problemu ze sprawianiem byczych jaj, bo robi to codziennie, Magda Gessler przytomnie pyta, czy jej partner jest bykiem. Śmiech na sali gwarantowany.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.