System emerytalny w Polsce nie jest systemem, lecz bałaganem. To wydmuszka, której trzeba się pozbyć.
Kupa śmiechu z tym OFE. Niektórzy uważają, że to bardzo dobrze, że PiS je likwiduje. To akurat ci sami, którzy niedawno uważali, że to bardzo źle było, jak PO je likwidowała. I na odwrót oczywiście. Sam minister Rostowski dołączył do prof. Balcerowicza w obronie OFE przed PiS. Profesor Balcerowicz jest przynajmniej konsekwentny – zawsze bronił OFE. Ja też jestem konsekwentny – zawsze je krytykowałem. System przymusowych „ubezpieczeń społecznych” opiera się na słusznym skądinąd założeniu, że współczesne demokratyczne państwo nie może sobie pozwolić na to, aby biedni ludzie w wieku poprodukcyjnym „umierali z głodu na ulicy”. Są oni nieprzezorni, więc sami się nie ubezpieczą. Innego uzasadnienia przymusu ubezpieczeniowego nie ma. Nie uważam – o co, jako wstrętny „neoliberał”, którym niektórzy publicyści straszą dzieci, jestem posądzany – żeby można było zlikwidować emerytury i powiedzieć emerytom: jedźcie do Holandii. Tam co prawda nie ma palm, które obiecywały OFE w reklamówkach z lat 1999-2001, ale za to jest eutanazja, na którą emerytury z OFE nie wystarczy, ale razem z częścią z ZUS to powinno. Owszem, uważam, że kapitałowy system emerytalny jest lepszy od repartycyjnego, jaki istniał przed 1999 r. Ale w społeczeństwie, w którym jedna trzecia wyborców to emeryci, a jedna trzecia budżetu to emerytury, nie da się przejść od systemu rapartycyjnego do kapitałowego. Ale wystarczyło w 1999 r. spojrzeć w tablice demograficzne, żeby zrozumieć, że system, który istniał wcześniej, dłużej istnieć nie może. Bo w społeczeństwie, w którym średnia długość życia wynosi 80 lat, a wiek emerytalny – 65, i w którym 100 kobiet rodzi tylko 130 dzieci, a nie 250, jak kiedyś ich babcie, które to dzieci, znów inaczej niż to było za czasów ich dziadków, mogą wyjechać do Anglii, gdzie są niższe podatki i składki, nie będzie miał kto pracować na emerytury rosnącej rzeszy emerytów.
Głupota czy sabotaż?
Niestety, politycy AWS, którzy nie wychodzili z kościołów, nie mieli czasu na czytanie całej Ewangelii. A jest w niej napisane: „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8, 32). A prawda jest taka, że nie płacimy żadnych składek na nasze emerytury. Płacimy emerytalny podatek celowy pod mylącą nazwą „składki” na emerytury naszych rodziców i dziadków w nadziei, że nasze dzieci i wnuki będą płaciły na nasze. Wysokość naszych emerytur będzie więc zależała od tego, jaki będzie dochód narodowy, wówczas gdy my będziemy na emeryturach, i jak zostanie on podzielony między pokolenia, które będą go wypracowywały, i to, które będzie go konsumowało.
Pieniądze wpływające do ZUS ze składek emerytalnych są natychmiast wydawane. Po pierwsze na utrzymanie samego ZUS. W ZUS pracuje 46 tys. osób. Ich średnie wynagrodzenie wynosi coś ok. 3 tys. zł miesięcznie. Samej składki „na ZUS” ZUS musi zapłacić za nich ponad 100 mln rocznie. Łączny koszt ich zatrudnienia to jakieś 2 mld zł. A jeszcze trzeba utrzymać KSI (Komputerowy System Informatyczny). Jest to jeden z najlepszych systemów komputerowych na świecie (to nie sarkazm). Rocznie dokonuje prawie 500 mld operacji obliczeniowych. Potrafi policzyć nawet coś, czego nie ma (to sarkazm): KSI liczył na przykład tzw. kapitał początkowy – czyli kwotę tzw. kapitału zgromadzonego na indywidualnym koncie ubezpieczonego, choć żadnego kapitału w ZUS w ogóle nie było. Koszt utrzymania KSI w wysokości ok. 800 mln zł rocznie to naprawdę niewiele (to znów nie sarkazm). Po drugie, część składki ZUS przekazuje do OFE. Do niedawna musiał przekazywać część składki każdego ubezpieczonego. Na szczęście dzięki deficytowi budżetowemu, który zafundował nam rząd Donalda Tuska, trzeba było skończyć z tym absurdem. Broniąc się przed przekroczeniem konstytucyjnych progów ostrożnościowych poziomu deficytu i długu publicznego, rząd odebrał OFE tę część składki, za którą OFE kupowały obligacje emitowane przez rząd, od których rząd miał później płacić odsetki. Dziś w OFE są już tylko ci, którzy chcą. Po trzecie ZUS wydaje na emerytury. Wydaje wszystko, co mu zostaje po sfinansowaniu własnego istnienia i składki do OFE. Oczywiście z pobieranej dziś składki nie starcza mu pieniędzy na obiecane kiedyś emerytury tych, którzy kiedyś płacili składki. Skarb Państwa z wpływów z innych podatków oraz z kredytu zaciąganego na rynku finansuje więc dotację budżetową do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS), który notabene mylony jest często z samym ZUS. Czasami dotacja budżetowa jest niewystarczająca dla pokrycia bieżących wydatków (bo minister finansów udaje, że deficyt i dług publiczny są mniejsze, niż są), więc ZUS zaciąga komercyjne kredyty w bankach, żeby mieć z czego wypłacać emerytury, bo kredyt zaciągnięty przez ZUS nie liczy się do deficytu państwa! Minister Rostowski, żeby poprawić wskaźniki budżetowe nie udzielał ZUS „dotacji” tylko „kredyt”!!! Bo kredyt zapisywał sobie w budżecie po stronie należności!!! Czasami ZUS zaciągał kredyty w bankach, które były akcjonariuszami PTE, które zarządzały OFE, które otrzymały od ZUS część składki, której przekazanie powodowało, że ZUS musiał zaciągać większe kredyty w tych bankach. Ciągle mnie zastanawia, czy skonstruowanie takiego systemu to była tylko głupota, czy jednak sabotaż? I twierdzę, że to dobrze, że Rostowski zaczął demontaż tego systemu. I dobrze, że Morawiecki ten demontaż kontynuuje, aczkolwiek obaj panowie plasują się aktualnie po przeciwnych stronach politycznej barykady, choć kiedyś byli po jednej. Nie ma w tym nic dziwnego, bo Rostowski z Balcerowiczem też kiedyś byli po jednej. „Było ich trzech. W każdym z nich inna krew. Poróżniła ich…” OFE twarz.
Bałagan nie do utrzymania
Ale OFE są tylko jednym elementem systemu – a właściwie bałaganu, bo trudno to nazwać „systemem” w znaczeniu, jakie nauka przypisuje temu pojęciu. Bardzo ważnym elementem, bo broniąc siebie, OFE musiały bronić także i ZUS w obecnej postaci. A cały ten bałagan jest nie do utrzymania. Emerytura to świadczenie społeczne! Nie ma powodu, żeby wysokość tego świadczenia była zróżnicowana. Podstawowa emerytura państwowa wypłacana po to, „aby biedni ludzie w wieku poprodukcyjnym nie umierali z głodu na ulicy”, bez względu na to jak jest zorganizowany system emerytalny, powinna być taka sama dla wszystkich. Emerytura państwowa to rozwiązanie socjalistyczne. A zgodnie z socjalistycznym przesłaniem „wszyscy mamy takie same żołądki”. Liberałowie zgadzają się, że jak już jesteśmy na państwowej emeryturze, to ta zasada powinna działać. Wówczas już nic społeczeństwu nie dajemy, tylko od niego bierzemy. Oburzeni twierdzą, że to „bolszewizm” – bo przecież „płacili różne składki”. Nie poznali widocznie prawdy, o której mówi Ewangelia. Po pierwsze, składka obciążająca wynagrodzenie za pracę powinna w ogóle zostać zlikwidowana.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.