Szczyt NATO pokazał miałkość polskiej wewnętrznej polityki. Zamiast poważnej dyskusji o aktualnych zagrożeniach dla Polski, mieliśmy naparzankę o to, czy minister obrony spotykał się z byłym agentem bezpieki. Próbując unurzać rządzącą ekipę w błocie, opozycja jakby nie zauważyła, że na naszych oczach zmienia się historia.
Dla rządu PiS i wywodzącego się z tego obozu prezydenta Andrzeja Dudy szczyt Sojuszu w Warszawie był przejściem w inną rzeczywistość. Oto ekipa, której krajowa opozycja, brukselscy politycy oraz europejskie i amerykańskie liberalne elity zarzucają łamanie praworządności, zapędy autorytarne i putinizację kraju, stała się autorem historycznego sukcesu. Wojska Paktu Północnoatlantyckiego zostaną wysłane na Wschód, bo otwarcie uznają Rosję za potencjalne zagrożenie.
Warszawa to test
Zmasowany atak na rząd Beaty Szydło nie doprowadził do izolacji rządzącej Polską ekipy. Skończyło się w rzeczywistości na jednym, niewinnym zdaniu prezydenta Baracka Obamy, który wyraził zaniepokojenie sporem o Trybunał Konstytucyjny, ale natychmiast dodał, że jest spokojny o stan demokracji w Polsce. Zresztą to zaniepokojenie skierował bardziej do prasy amerykańskiej, która od kilku miesięcy domagała się „przeczołgania” reżimu Jarosława Kaczyńskiego. Pechowo dla polskiej opozycji szczytowi w Warszawie towarzyszyły zamieszki uliczne w Dallas. Amerykańskie media głównie skoncentrowane były na komentarzu prezydenta do spraw wewnętrznych. Brytyjskie, w tym lewicowy „Guardian”, interesowały się relacjami z Ameryką po Brexicie. Francja żyła natomiast wypowiedziami własnych polityków sugerujących, w odredakcyjnym komentarzu nie zostawia złudzeń – Warszawa to jest test, który jako Zachód musimy zdać. Rosyjska agresja po doświadczeniach na Bliskim Wschodzie, Ukrainie i w Gruzji „nie może być lekceważona”. Spór o doktrynę obronną i relacje z Rosją dalej będzie się toczył i argumenty polskiej opozycji z pewnością będą w przyszłości wykorzystywane. Ale dziś żadną miarą nie mogły przesłonić ani samego wydarzenia, ani znaczenia, jakie miało dla najważniejszych graczy. Dla prezydenta Obamy poturbowanego niezliczonymi porażkami na arenie międzynarodowej i dziś walczącego o miejsce w historii. Ani dla premiera Camerona upatrującego w warszawskim szczycie szansy na zatarcie izolacjonistycznego wizerunku Wielkiej Brytanii. A już na pewno nie dla Niemiec, które za wszelką cenę chcą utrzymać swoją pozycję rozprowadzającego w Europie. Tu trzeba przyznać, że współpraca wojskowa z Niemcami przy budowie szpicy obronnej i konstruowaniu planów dla nowych batalionów układa się dziś najlepiej ze wszystkich państw NATO-wskich. Jeżeli dodamy do tego, że rząd Norwegii na szczycie zabiegał o wsparcie Warszawy dla tworzenia kolejnej – północnej flanki, to zobaczymy, ile warte były przepowiednie o malejącej roli Polski w świecie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.