Carat obaliła odwilż. W tygodniach poprzedzających wybuch rewolucji lutowej i upadek cara Mikołaja II słupek rtęci rzadko wznosił się powyżej -15°C. Mrozy i śnieżyce sparaliżowały komunikację, blokując dostawy żywności, węgla i innych surowców do Petersburga. W piekarniach brakowało mąki, w fabrykach węgla. Tysiące głodnych i bezczynnych robotników zaczęły snuć się po mieście, w którym codziennością stały się kolejki po chleb. Petersburska ulica, zmęczona zimnem, brakiem jedzenia i trzecią już z kolei, pełną niedostatków wojenną zimą, zaczęła narzekać. Winą obarczano żydowskich spekulantów i zdrajców w rządzie, w którym roiło się przecież od Rosjan niemieckiego pochodzenia. 23 lutego mrozy zelżały. Wyszło słońce, temperatura wzrosła do -5°C. W Petersburgu zapachniało wiosną i rewolucją. Do południa w przemysłowej dzielnicy Wyborskiej strajk ogłosiło 100 tys. robotników, którzy zaczęli atakować policjantów strzegących mostu Litiejnego prowadzącego do centrum Petersburga. Wysłani do rozproszenia demonstrantów Kozacy byli niedoświadczonymi rezerwistami, których na domiar złego nie wyposażono w nahajki do bicia krnąbrnych demonstrantów. Mając do wyboru ciąć głodne kobiety szablami albo dać im święty spokój, Kozacy wybrali drugą możliwość.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.