Jak mi opowiadali, okazało się to niełatwe, pomogło dopiero wzburzenie ojca, wręcz krzyk. Po przyjeździe lekarka zdiagnozowała prawdopodobną infekcję gardła i przepisała antybiotyk. Ojciec od razu w nocy pojechał go kupić. Tabletka jednak nie pomogła, a objawy się nasiliły.
Przerażeni rodzice nad ranem zawieźli córkę do szpitala. Do konsultacji wezwano m.in. neurologa, który – podobnie jak lekarka z karetki – nie dostrzegł nic gorszego od anginy i zaproponował odesłanie dziewczyny do domu. Na szczęście był w szpitalu lekarz, który znał pacjentkę. To, co zobaczył, mocno go zaniepokoiło, dlatego zażądał dodatkowych badań. Diagnoza była piorunująca: zapalenie opon mózgowych. Śmiertelnie groźna choroba.
Dziewczyna natychmiast została przewieziona na oddział zakaźny do innego, odległego o 20 km szpitala. Teraz zdrowieje, gdyby jednak nie szczęśliwy zbieg okoliczności, mogło być różnie. Myśląc o tym zdarzeniu, nie przyjmuję do wiadomości „obiektywnych problemów” służby zdrowia. Po to wielu pobiera pensje, aby los chorego nie zależał od szczęścia, lecz od sprawnie działającego systemu. Ludzie zwrócili się po pomoc, a państwo, które wzięło na siebie jej organizację, ich zawiodło. Błędów nie da się całkowicie wyeliminować. Ale zbyt często okazuje się, że w Polsce trzeba mieć zdrowie, żeby się leczyć.
W tym wydaniu „Wprost” nasi dziennikarze wzięli w krzyżowy ogień pytań ministra Konstantego Radziwiłła. Co ze zmianami na lepsze?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.