Prawdę mówiąc, Herman Van Rompuy, jego poprzednik na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej, nie miał czasu na bieganie po swojej stolicy (w przeszłości był szefem rządu Królestwa Belgii), bo siedział w swoim gabinecie i pracował. Ba, zaiwaniał, jak pracowita myszka (nie mylić z Myszką-agresorką), generował setki dokumentów, pomysłów, inicjatyw, koncepcji przyszłości Unii Europejskiej i tym podobnych drobiazgów, które jego następcę z Sopotu nużą, nudzą, skłaniają do ziewania. Pomysł, żeby zamówić kilka tysięcy butelek szampana, w czasie gdy nie wszystkie kraje UE słowo „kryzys” piszą w czasie przeszłym dokonanym, to istne szaleństwo.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.