Wiosna 2006 r. Tomasz Gudzowaty, fotograf i jeden z najbogatszych Polaków, odbiera trzecią nagrodę w prestiżowym konkursie World Press Photo za cykl zdjęć o zapasach w Indiach. Trofeum dzieli się z węgierską partnerką Judit Berekai. – Nasza sytuacja jest właściwie idealna, bo jesteśmy z Judit partnerami zawodowymi. Możemy jednocześnie być ze sobą i ze swoją pasją – mówi w magazynie „Gala”. – Prowadziłam bardzo przeciętny, spokojny, normalny tryb życia. Teraz wszystko stanęło na głowie. Wkroczyłam w świat sztuki i cudownie się z tym czuję. Łączy nas z Tomaszem wiele spraw, cieszę się, że możemy być blisko siebie, że w tym szalonym, pełnym gonitw świecie człowiek w kimś odnalazł siebie – odpowiada Judit. – Wspólnie będziemy poszukiwać piękna – podsumowuje Tomasz.
We wrześniu 2009 r. rodzi im się córka Zosia, dwa lata później – Aleksander. Sielanka Tomasza, spadkobiercy fortuny Aleksandra Gudzowatego, nie trwa jednak długo. W 2012 r. para się rozstaje, od tamtego czasu dzieci przebywają w połowie u matki na Węgrzech, a w połowie u ojca w Polsce. Dwa lata po rozstaniu Gudzowaty dostaje od opiekunek i sąsiadów pierwsze sygnały, że w mieszkaniu na przedmieściach Budapesztu, które zresztą sam kupił, dzieciom dzieje się krzywda.17 kwietnia 2015 r. ojciec zabiera dzieci do Warszawy. Od tamtej pory nie pozwala już im wrócić na Węgry. Judit Berekai zakłada mu sprawę o uregulowanie władzy rodzicielskiej.
Czytaj też:
Tomasz Gudzowaty: Boję się, że moje dzieci popełnią samobójstwo
Szykuj bitcoiny!
Według opinii psychologów, dzieci pod opieką ojca zaczęły odzyskiwać sprawność. Chodzą do szkoły, mają dodatkowe zajęcia, kolegów i koleżanki. Opiekuje się nimi obecna żona Tomasza Gudzowatego oraz babcia. „Ale nadal panicznie boją się rozdzielenia nie tylko z osobami, ale nawet opuszczenia miejsca zamieszkania z ojcem i rodziną” – czytamy w opinii Instytutu Psychologii i Psychiatrii. W zeszłym roku sąd pierwszej instancji wydał negatywny dla Judit wyrok. Wziął pod uwagę zeznania świadków, którzy obserwowali pobyt dzieci u matki na Węgrzech, opinie pedagogiczno-psychologiczne dzieci oraz zlecił biegłemu psychologowi z Węgier przebadanie rodziców. We wniosku czytamy: „Poczucie bezpieczeństwa daje dzieciom ojciec i środowisko ojca”.
Mimo korzystnego dla siebie wyroku Gudzowaty, proponuje byłej partnerce ugodę. Zobowiązuje się, że kupi dla niej mieszkanie w Warszawie, gdzie będzie mogła często przebywać z dziećmi, że zacznie uczyć je węgierskiego i kultury Węgier. Ta na początku jest zainteresowana, ale w ostatniej chwili zrywa rozmowy. – Powiedziała, że za 10 mln euro odstąpi od walki o dzieci. Nie zgodziłem się – mówi Gudzowaty. Judit złożyła apelację od niekorzystnego wyroku.
Po nieudanej próbie ugody, Gudzowaty zaczyna dostawać smsy. 25 kwietnia spod nieznanego numeru ktoś pisze po angielsku: „Czas naprawić stare tematy. Niedługo się zobaczymy”. Dzień później inny numer: „Zapomniałeś o swojej obietnicy? Pozdrowienia dla rodziny”. Za dwa dni następny sms, tym razem po polsku: „Tomaszu! Nadal kurwa udajesz głupiego! Nie chcesz po dobroci to nie, przygotuj się na interes ZYCIE! Szykuj bitcoiny! Cichutko bez szumu”. (pisownia oryginalna – red.) W maju smsa dostaje też prawnik Gudzowatego, który reprezentował go przed węgierskim sądem. Do mecenasa Marcina Cieślińskiego, który reprezentuje Gudzowatego, ktoś napisał: „Tomasz ma wykonać polecenie albo straci dzieci”.
Z tego samego numeru telefonu w tym samym dniu smsa dostał też i Gudzowaty: „Tomi, bitkoin zebrany? Ma być równowartość 10 baniek euro. Za kilka dni podamy konto bit. Wracaj i dbaj o rodzinę. PS. Nie szum już”. Gudzowaty zgłasza sprawę policji. 11 lipca rusza śledztwo. Do dzisiaj nic nie ustalono. Kilka miesięcy wcześniej fotograf podaje Judit Berekai do sądu. Oskarża ją o znęcanie się nad dziećmi. Prokuratura wszczyna śledztwo. Później je zawiesza. Znów odwiesza. Kilkanaście dni temu po raz kolejny je zawiesiła, bo nikt z polskich służb nie jest w stanie przesłuchać Judit Berekai.
W zeszłym tygodniu węgierski sąd drugiej instancji zdecydował, że dzieci mają wrócić do matki. Judit Berekai ma długi, nie ma pracy, ani stałych dochodów. W sądzie reprezentowała ją za to najlepsza węgierska adwokat. Gudzowaty boi się, że po powrocie na Węgry dzieci będą chciały popełnić samobójstwo, a on będzie musiał płacić okup, żeby je jeszcze kiedyś zobaczyć. – To jest zamach na moje dzieci i mój majątek – mówi.O całej sprawie piszemy w 46 numerze tygodnika "Wprost".
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.