Ewa Morka, matka dziewięciolatki z czwartej klasy w szkole publicznej: – Nowa szkoła, nowi nauczyciele. Już we wrześniu pani od matematyki powiedziała Nadii, że może nie zdać matury. Nadia poszła do szkoły w wieku sześciu lat. Jej mamę namówiły do tego panie z przedszkola, dziewczynka jest bystra, śmiała, elokwentna, nie ma na co czekać.
Od początku nauki w szkole było jednak widać, że Nadia nie jest dobra z matematyki. Z czasem było coraz gorzej, a najgorzej zrobiło się, kiedy weszła tabliczka mnożenia. – Nie jest w stanie jej zapamiętać – mówi Ewa. Pod koniec trzeciej klasy poszła do poradni psychologiczno-pedagogicznej zasięgnąć opinii, czy nie poczekać rok z przejściem do czwartej klasy. Specjaliści przebadali dziecko, podpowiedzieli, jak uczyć mnożenia i zarekomendowali, by puścić dalej. I tak Nadia zaczęła czwartą klasę, w której wszystko jest nowe oprócz tabliczki mnożenia, bo ta się nie zmieniła. – Powtarzaliśmy w samochodzie, w domu, uczyliśmy się do rymu i nic. Powtarzała i zaraz zapominała, jakby jej mózg miał zakodowane, że się tego nie nauczy – mówi Ewa.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.