Być może zanim ten tekst trafi do kiosków, po budzącym postrach Państwie Islamskim, obejmującym kiedyś jedną trzecią Syrii i Iraku, nie będzie już śladu. Kurdyjscy bojownicy, wspierani przez Amerykanów, potrzebują tylko kilku dni, żeby uporać się z niedobitkami otoczonymi pod Baghuz. Można więc uznać, że likwidacja kalifatu jako tworu terytorialnego już się w zasadzie dokonała. Niestety, nie oznacza to, że zagrożenie zniknie. Pod bronią ciągle pozostaje ok. 20 tys. żołnierzy ISIS, krążących po pograniczu syryjsko-irackim w oczekiwaniu na rozwój sytuacji w Syrii. Bo wojna w tym kraju wkracza w nową fazę.
Reżim syryjski zechce odzyskać odebrane kalifatowi przez Kurdów terytoria. Kurdów będą też chcieli przycisnąć Turcy uznający walczące z kalifatem jednostki za terrorystów zagrażających ich interesom. Słowem, region czekają nowe walki, które islamiści mogą wykorzystać. Z punktu widzenia bezpieczeństwa Europy śmiertelnym zagrożeniem są obywatele państw UE, którzy tysiącami ściągali pod czarne sztandary kalifatu. International Centre for the Study of Radicalisation, think tank działający przy Wydziale Studiów Wojennych King’s College w Londynie, wylicza precyzyjnie, że z całego świata przyjechało do Syrii i Iraku 41 490 ochotników, z czego 32 809 to mężczyźni. Jedna czwarta z nich to obywatele krajów europejskich.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.