Gleb Pawłowski: Rzeczywiście w Rosji jest tak, że nieszczęścia chodzą parami. Jak już się zaczynają kataklizmy, to idzie cała seria. Do końca nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale to fakt. Tak było w pierwszym roku rządów Władimira Putina. A w 1999 r. seryjnie wybuchały domy w rosyjskich miastach. I wtedy to był sygnał, że coś się w Rosji musi zmienić. Że państwo, które zostawił Borys Jelcyn, jest w stanie rozkładu. Wtedy to był sygnał, że państwo jako struktura jest nieefektywne. Zmiany, przynajmniej w jakimś stopniu, nastąpiły. Teraz to jest moim zdaniem sygnał dla prezydenta Miedwiediewa, że potrzebna jest natychmiastowa modernizacja kraju. Że nie są przestrzegane podstawowe normy. Przecież w Permie nie działały podstawowe służby, a ofiarami były głównie osoby z klasy średniej, ci, którzy tak naprawdę popierają obecne władze. To prawdziwa katastrofa. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby te zamachy jeszcze się powtórzyły, bo prawo serii może zadziałać.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.