Od trzech lub czterech lat na światowych rynkach inwestycyjnych można obserwować dziwne zjawisko. Na ogół notowania aktywów, a przede wszystkim ceny akcji spółek amerykańskich i zagranicznych, ceny na giełdach towarowych oraz kursy walut, wzrastają lub spadają jednocześnie.
Ta wielka korelacja trwa już na tyle długo, że większość przyjmuje ją za rzecz naturalną. Z tego powodu inwestorzy z reguły stoją przed dość prostym wyborem – muszą jedynie decydować, kiedy wchodzić na rynek w sensie ogólnym, a kiedy lokować pieniądze w gotówce albo w obligacjach skarbu państwa i czekać na lepszą okazję. Niewielu pamięta, że w historii rynków finansowych ten schemat jest stosunkowo nowy. Najlogiczniejszym wyjaśnieniem zjawiska jest globalny, wszechobecny strach. Zazwyczaj jest tak, że gdy inwestorzy obawiają się inflacji, kupują akcje, inwestują na giełdach towarowych, skupują złoto i waluty, a sprzedają dolary i obligacje skarbu państwa. Kiedy boją się deflacji, sprzedają akcje, surowce, złoto i waluty, kupują zaś dolary i obligacje. Problem polega na tym, że teraz nikt nie wie, czy bać się inflacji, czy deflacji.
Więcej możesz przeczytać w 9/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.