Dla PiS jest dziś jednym z głównych wrogów. W Platformie Obywatelskiej urasta do rangi człowieka, który może przesądzić o karierze politycznej najważniejszych ludzi w partii. Tymczasem jeszcze pół roku temu mało kto wiedział o istnieniu Mirosława Sekuły.
Gdy Lech Kaczyński zostawał prezesem Najwyższej Izby Kontroli, było jasne, że jest to etap w budowaniu pozycji politycznej. Obecny prezydent wykreował wizerunek walczącego z korupcją szeryfa. Pod tym względem swoją sześcioletnią kadencję Mirosław Sekuła roztrwonił. Choć wywodził się z AWS, starał się unikać konfliktów z ekipą Leszka Millera. Gdy w 2007 r. kończył urzędowanie w NIK, prawie nikt tego nie zauważył. – Dorobił się opinii człowieka uległego wobec władzy, za to dbającego o pracowników – opowiada jeden z jego klubowych kolegów. Sam siebie Sekuła chciałby widzieć jako wzorcowego urzędnika, zgodnie z modelem stworzonym przez Maksa Webera: niezależnego, trzymającego się zasad prawa i procedur. Ubiera się w szaroniebieskie garnitury, powściąga emocje, wypowiadając się oficjalnie, używa najczęściej urzędniczej nowomowy. Politykę też uprawia jak urzędnik – bez specjalnego polotu. A w zasadzie uprawiał, zanim został przewodniczącym komisji śledczej, która ma wyjaśnić aferę hazardową. Czy może, jak przekonuje sam Sekuła, trzy afery hazardowe: z czasów SLD, PiS i PO.
Więcej możesz przeczytać w 9/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.