Wujek Narodu skromnością nie grzeszy. Na miejsce wywiadu dla TVN 24 Bronisław Komorowski wybrał… Zamek Królewski. Niby rocznica Konstytucji 3 maja miała tłumaczyć tę podniosłą scenerię, ale majestat głowy państwa (nawet tymczasowej) podkreślać trzeba. Zwłaszcza gdy nie bardzo da się podkreślić coś innego.
Wywiadem z głową państwa nie była natomiast zainteresowana telewizja publiczna (co jest skądinąd aberracją typową dla tej instytucji). Wolała – ta telewizja – żeby Bronek wygłosił orędzie. Ten z kolei orędzia nie chciał. Trzeba było zaproponować mowę tronową, może by się zgodził.
Jego Bronkowskość spotkał się z Jego Tuskowskością w sprawie wyprawy tego pierwszego do Moskwy, gdzie 9 maja świętowane będzie zwycięstwo odniesione 8 maja. Rozumiemy, że instrukcje póki co (to rusycyzm, ale tutaj uzasadniony) odbierał Bronek, a wydawał Donek. To się może jednak zmienić, na modłę moskiewską właśnie. Tam też za cholerę nie wiadomo, który jest ważniejszy: jeszcze Putin czy już Miedwiediew?
Wujek Narodu postanowił (ewentualnie postanowił tak Nowak), że nie będzie brał udziału w żadnych debatach z innymi kandydatami na prezydenta. Przynajmniej przed pierwszą turą. I słusznie. Co się będzie Jego Bronkowskość z gminem użerał?
Ciekawe jest to, że kandyduje Komorowski, kampanią kieruje Nowak, ale o tych debatach poinformował świat Grzesiek Schetyna. No dobrze, że Komorowski dowiedział się już teraz. Głupio byłoby, gdyby przyszedł na debatę, w której nie bierze udziału.
Platformie Obywatelskiej marzy się zwycięstwo w pierwszej turze. Raz, że splendor większy, dwa, że druga tura odbędzie się w lipcu, co ma być korzystne dla Kaczyńskiego. Dlaczego? Wiadomo. Światły i dziany elektorat Komorowskiego rozjedzie się po Majorkach i Lazurowych Wybrzeżach, a ksenofobiczna hołota od Kaczyńskiego będzie zasuwać w polu, ewentualnie żreć smażone flądry nad Bałtykiem. I choćby z nudów podrałuje głosować na Kaczora. To tak zwana polaryzacja turystyczna.
Donald Tusk, który – jak wiadomo – nie lubi się przemęczać, chyba że na boisku, niespecjalnie interesuje się kampanią prezydencką. W pracach sztabu sam udziału nie bierze, raportów od Nowaków wysłuchuje najwyżej kilka razy w tygodniu. Wreszcie ma facet to, co lubi najbardziej: i władzę, i święty spokój. Co mamy powiedzieć: facet nam imponuje.
Jerzy Smoliński – ten, który chwiał się, składając wieniec na grobie Anny Walentynowicz – pożegnał się ze stanowiskiem rzecznika marszałka Sejmu. Natomiast Waldemar Strzałkowski na razie zachował stanowisko doradcy. Podobno dlatego, że jest w wieku emerytalnym. Przypomina się skecz Monty Pythona, w którym gang staruszek terroryzował przedmieścia. Czas skończyć z tą bezkarnością łobuzów emerytów!
Zabawne, że chwiejący się tłumaczyli chwianie wizytą u biskupa Sławoja Leszka Głodzia, u którego wypili po „lampce wina do obiadu". Oj! Na te biskupie lampki wina to trzeba uważać. Najlepiej wie o tym Aleksander Kwaśniewski, który też się chwiał i też nad grobem – w Charkowie. Wszystkim oficjelom odwiedzającym cmentarze radzimy – unikajcie biskupa Głodzia!!!
Coś nam się wydaje, że już niedługo PO wypuści z klatki Janusza Palikota. Biedaczek, musiał ostatnio milczeć, bo było piarowskie zapotrzebowanie na zadumę, ale ten czas dobiega końca. No cóż – drżyjcie biedne świnki! Za to właściciele sex-shopów mogą się cieszyć.
Wywiadem z głową państwa nie była natomiast zainteresowana telewizja publiczna (co jest skądinąd aberracją typową dla tej instytucji). Wolała – ta telewizja – żeby Bronek wygłosił orędzie. Ten z kolei orędzia nie chciał. Trzeba było zaproponować mowę tronową, może by się zgodził.
Jego Bronkowskość spotkał się z Jego Tuskowskością w sprawie wyprawy tego pierwszego do Moskwy, gdzie 9 maja świętowane będzie zwycięstwo odniesione 8 maja. Rozumiemy, że instrukcje póki co (to rusycyzm, ale tutaj uzasadniony) odbierał Bronek, a wydawał Donek. To się może jednak zmienić, na modłę moskiewską właśnie. Tam też za cholerę nie wiadomo, który jest ważniejszy: jeszcze Putin czy już Miedwiediew?
Wujek Narodu postanowił (ewentualnie postanowił tak Nowak), że nie będzie brał udziału w żadnych debatach z innymi kandydatami na prezydenta. Przynajmniej przed pierwszą turą. I słusznie. Co się będzie Jego Bronkowskość z gminem użerał?
Ciekawe jest to, że kandyduje Komorowski, kampanią kieruje Nowak, ale o tych debatach poinformował świat Grzesiek Schetyna. No dobrze, że Komorowski dowiedział się już teraz. Głupio byłoby, gdyby przyszedł na debatę, w której nie bierze udziału.
Platformie Obywatelskiej marzy się zwycięstwo w pierwszej turze. Raz, że splendor większy, dwa, że druga tura odbędzie się w lipcu, co ma być korzystne dla Kaczyńskiego. Dlaczego? Wiadomo. Światły i dziany elektorat Komorowskiego rozjedzie się po Majorkach i Lazurowych Wybrzeżach, a ksenofobiczna hołota od Kaczyńskiego będzie zasuwać w polu, ewentualnie żreć smażone flądry nad Bałtykiem. I choćby z nudów podrałuje głosować na Kaczora. To tak zwana polaryzacja turystyczna.
Donald Tusk, który – jak wiadomo – nie lubi się przemęczać, chyba że na boisku, niespecjalnie interesuje się kampanią prezydencką. W pracach sztabu sam udziału nie bierze, raportów od Nowaków wysłuchuje najwyżej kilka razy w tygodniu. Wreszcie ma facet to, co lubi najbardziej: i władzę, i święty spokój. Co mamy powiedzieć: facet nam imponuje.
Jerzy Smoliński – ten, który chwiał się, składając wieniec na grobie Anny Walentynowicz – pożegnał się ze stanowiskiem rzecznika marszałka Sejmu. Natomiast Waldemar Strzałkowski na razie zachował stanowisko doradcy. Podobno dlatego, że jest w wieku emerytalnym. Przypomina się skecz Monty Pythona, w którym gang staruszek terroryzował przedmieścia. Czas skończyć z tą bezkarnością łobuzów emerytów!
Zabawne, że chwiejący się tłumaczyli chwianie wizytą u biskupa Sławoja Leszka Głodzia, u którego wypili po „lampce wina do obiadu". Oj! Na te biskupie lampki wina to trzeba uważać. Najlepiej wie o tym Aleksander Kwaśniewski, który też się chwiał i też nad grobem – w Charkowie. Wszystkim oficjelom odwiedzającym cmentarze radzimy – unikajcie biskupa Głodzia!!!
Coś nam się wydaje, że już niedługo PO wypuści z klatki Janusza Palikota. Biedaczek, musiał ostatnio milczeć, bo było piarowskie zapotrzebowanie na zadumę, ale ten czas dobiega końca. No cóż – drżyjcie biedne świnki! Za to właściciele sex-shopów mogą się cieszyć.
Więcej możesz przeczytać w 20/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.