Rozmowa z Krzysztofem Pawłowskim, założycielem i prezydentem Wyższej Szkoły Biznesu – National-Louis University w Nowym Sączu
Anna Nalewajk: Skończył pan fizykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pańskie studia mają niewiele wspólnego z tym, co robi pan dziś.
Krzysztof Pawłowski: Studiowałem w drugiej połowie lat 60., w czasach strasznej komuny. Wtedy wydawało się, że nic się nie zmieni. I młode pokolenie, dla którego poczucie samodzielności i godności miało większy sens, wybierało studia ciekawe intelektualnie. Fizyka była moim drugim wyborem, bo jako kilkunastoletni chłopak marzyłem o tym, żeby być politykiem. Jako dziecko dużo czytałem, z każdego przedmiotu byłem dobry. W szkole średniej uchodziłem za lidera, nie musiałem się uczyć, wszystko przychodziło mi łatwo. Mój polonista marzył, żebym poszedł na prawo i w przyszłości był wielkim adwokatem. A ja chciałem być politykiem, ale wiedziałem, że w tamtej rzeczywistości musiałbym zostać członkiem PZPR. A u nas na południu to było „niehonorne". Stąd wybór fizyki jako obszaru, który nie nadawał się do skomunizowania. Bo w fizyce nawet w tamtych czasach albo się było dobrym, albo nic nie pomagało. Nie chodziło o to, że widziałem w sobie przyszłego Einsteina. Wybrałem świadomie fizykę, bo nie mogłem być politykiem.
Krzysztof Pawłowski: Studiowałem w drugiej połowie lat 60., w czasach strasznej komuny. Wtedy wydawało się, że nic się nie zmieni. I młode pokolenie, dla którego poczucie samodzielności i godności miało większy sens, wybierało studia ciekawe intelektualnie. Fizyka była moim drugim wyborem, bo jako kilkunastoletni chłopak marzyłem o tym, żeby być politykiem. Jako dziecko dużo czytałem, z każdego przedmiotu byłem dobry. W szkole średniej uchodziłem za lidera, nie musiałem się uczyć, wszystko przychodziło mi łatwo. Mój polonista marzył, żebym poszedł na prawo i w przyszłości był wielkim adwokatem. A ja chciałem być politykiem, ale wiedziałem, że w tamtej rzeczywistości musiałbym zostać członkiem PZPR. A u nas na południu to było „niehonorne". Stąd wybór fizyki jako obszaru, który nie nadawał się do skomunizowania. Bo w fizyce nawet w tamtych czasach albo się było dobrym, albo nic nie pomagało. Nie chodziło o to, że widziałem w sobie przyszłego Einsteina. Wybrałem świadomie fizykę, bo nie mogłem być politykiem.
Więcej możesz przeczytać w 20/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.