Platforma Obywatelska wybrała nowe władze: czterech wiceszefów – Grzegorza Schetynę, Hannę Gronkiewicz- -Waltz, Ewę Kopacz i Radosława Sikorskiego – oraz 25-osobowy zarząd. Najbardziej poszkodowane w wyborach okazało się skrzydło konserwatywne. Wiceprzewodniczącym PO przestał być eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski, a Jarosław Gowin stracił miejsce w zarządzie partii. Politycy PO twierdzą, że to „efekt Palikota", którego odejście z Platformy może oznaczać odpływ lewicowego elektoratu. Platforma chce dać swoim wyborcom sygnał, że nie stawia na konserwatywne wartości, które reprezentują obaj pominięci politycy. AP
Gołębie z PiS bez nadzieiPolitycy z umiarkowanego skrzydła PiS, do którego zaliczani są m.in.: Elżbieta Jakubiak, Joanna Kluzik- -Rostkowska, Paweł Poncyljusz, Zbigniew Girzyński i Lena Cichocka- -Dąbkowska, poważnie obawiają się, że Jarosław Kaczyński nie wpuści ich na listy wyborcze w przyszłym roku. – Wybory do Sejmu to dla nas ucho igielne. Głowimy się, jak przez nie przejść. Dawno straciliśmy wiarę w to, że prezes znajdzie dla nas miejsca na listach – twierdzi nasz rozmówca. Polityk opowiada, że wiele osób namawia PiS-owskie gołębie do odejścia z partii, ale to nie jest proste. Choćby dlatego, że żaden z nich nie jest w stanie założyć własnej partii, a transfer do PO oznaczałby utratę twarzy. – Poza tym taką propozycję mają tylko Kluzik-Rostkowska i Poncyljusz. Na Elę Platforma kręci nosem – mówi. W tej sytuacji umiarkowani politycy PiS obrali taktykę oczekiwania na egzekucję, którą ich zdaniem prezes PiS prędzej czy później przeprowadzi. Co ciekawe, osoba z otoczenia Kaczyńskiego twierdzi, że los polityków z umiarkowanego skrzydła partii wcale nie jest przesądzony. – Rozmawiałem na ten temat z prezesem. Powiedział mi, że na dzień dzisiejszy cała trójka ma miejsca na listach – opowiada. Nasz rozmówca nie ma jednak złudzeń: – Nie wierzę w te zapewnienia. Dziś Jarosław mówi jedno, jutro zrobi drugie. Tak samo był przecież z kampanią prezydencką, którą przekreślił dzień po wyborach. MK
Szef BOR na przesłuchanie
Prokuratura wojskowa, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, chce przesłuchać szefa Biura Ochrony Rządu gen. Mariana Janickiego – dowiedział się nieoficjalnie „Wprost". Chodzi o wyjaśnienie rozbieżności między zeznaniami oficerów BOR, którzy 10 kwietnia byli w Katyniu i w Smoleńsku, a publicznymi wypowiedziami gen. Janickiego. Kilka tygodni temu telewizyjne „Wiadomości” podały, że z zeznań BOR-owców wynika, iż w chwili wypadku na lotnisku Siewiernyj nie było polskich ochroniarzy. Wszyscy byli już w tym czasie w lesie katyńskim. Te informacje potwierdzili nam też polscy śledczy. Tymczasem generał Janicki twierdzi, że funkcjonariusze byli na płycie lotniska w chwili zderzenia prezydenckiego Tu-154 z ziemią. – BOR realizował swoje zadania w Smoleńsku. Funkcjonariusze byli na lotnisku 10 kwietnia rano. Czekali na samolot z prezydentem – mówił niedawno w radiu RMF FM. MK
Prezydent bez rzecznika
Bronisław Komorowski nadal nie ma swojego rzecznika. – Trzeba zadać pytanie, czy ktoś taki jest potrzebny. Ja nie mam jeszcze takiej pewności – mówi „Wprost" szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski. Inną wersję podaje jednak osoba z otoczenia prezydenta. – Prawda jest taka, że po prostu nie możemy nikogo znaleźć – twierdzi. Propozycję objęcia tej funkcji jako pierwsza odrzuciła była prezenterka „Wiadomości” Dorota Warakomska. Później na giełdzie nazwisk pojawiły się dwie inne kandydatury: byłej dziennikarki Głosu Ameryki Marii Bnińskiej (obecnie dyrektor PR i rozwoju biznesowego w kancelarii prawnej Hogan Lovells) oraz była szefowa redakcji informacji w TVP Info Monika Sieradzka. Bronisław Komorowski kończy również poszukiwania kandydatów na stanowiska ministerialne w swojej administracji. Kancelarię prawdopodobnie zasili jeszcze dwóch doradców: do spraw ekonomicznych i do spraw kultury. – Do obsady tych stanowisk dojdziemy w odpowiednim momencie. Nie należy się tego spodziewać w najbliższych dniach – mówi Jacek Michałowski. MK
Najpotężniejsze
Okazuje się, że nie trzeba ani wielkich pieniędzy, ani wielkiej władzy, by być najpotężniejszą kobietą na planecie. W każdym razie nie władzy formalnej. Według magazynu „Forbes" najbardziej wpływową kobietą na świecie jest amerykańska pierwsza dama Michelle Obama (w ciągu roku awans o 39 pozycji). Drugie miejsce zajęła Irene Rosenfeld, szefowa wartego 30 miliardów dolarów giganta Kraft Foods. Zaraz za nią znalazła się Oprah Winfrey, najbogatsza i najpotężniejsza osoba w światowym show- -biznesie, której majątek szacuje się na 2,7 miliarda dolarów (tylko w zeszłym roku zarobiła 315 milionów). Miejsca 4. i 5. to już świat polityki. Czwarta jest pierwsza Europejka na liście, kanclerz Niemiec Angela Merkel, a piąta amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton (awans z miejsca 36.). „Forbes” podkreśla, że sporządzając tegoroczny ranking, w większym stopniu niż w minionych latach brał pod uwagę „twórczy i społeczny wpływ kobiet” i ich medialną siłę. Stąd pewnie wysokie miejsca, jakie zajęły Lady Gaga (7.) i Beyoncé (9.). Jedyna Brytyjka w pierwszej setce to królowa Elżbieta II (skok w górę o jedną pozycję, ale wciąż odległe 41. miejsce). Wyprzedziły ją między innymi aktorka Angelina Jolie, pierwsza dama Francji Carla Bruni i modelka Heidi Klum. AA
Michael Douglas ciężko chory
Pogarsza się stan zdrowia słynnego hollywoodzkiego aktora Michaela Douglasa. Kiedy kilka tygodni temu świat obiegła informacja, że wykryto u niego nowotwór krtani, Douglas pojawił się w programie Davida Lettermana, gdzie oficjalnie potwierdził plotki o chorobie i zapewnił, że po serii zabiegów czuje się lepiej. – Lekarze dają mi 80 procent szans na pełne wyleczenie – mówił. Aktor włączył się też w promocję swojego najnowszego filmu „Wall Street. Pieniądz nie śpi". Kilka dni temu okazało się jednak, że stan zdrowia 66-letniego gwiazdora jest o wiele poważniejszy, niż wcześniej sądzono, nowotwór jest w czwartym stadium, doszło również do przerzutów. Żona aktora Catherine Zeta-Jones zaalarmowana przez lekarzy o nawrocie choroby przerwała pobyt w rodzinnej Walii i natychmiast wróciła do USA. DK
Freedom Awards
Szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, były prezydent Aleksander Kwaśniewski i były sekretarz generalny NATO Javier Solana otrzymali nagrody pokojowe Freedom Awards. Buzek dostał nagrodę za walkę o wolność i demokrację w Polsce, a także za rolę, jaką odegrał w integracji Polski z Unią Europejską, Kwaśniewski za wprowadzenie Polski do UE i NATO oraz „ogromną rolę przy okrągłym stole", Solana zaś za wkład w rozszerzenie Paktu Północnoatlantyckiego. Uhonorowane zostały również kubańskie „kobiety w bieli”, które protestują przeciwko tamtejszemu reżimowi. Wyróżnienia wręczono na uroczystej kolacji zorganizowanej podczas zakończonego w piątek Wrocław Global Forum. Po raz pierwszy Freedom Awards zostały przyznane rok temu w Berlinie. Wśród nagrodzonych znalazł się wtedy Lech Wałęsa. Tym razem na miejsce spotkania wybrano Wrocław. Do stolicy Dolnego Śląska mieli przyjechać prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk i szef MSZ Radosław Sikorski, ale ostatecznie żaden z nich nie pojawił się we Wrocławiu. Razem z następnym numerem „Wprost” ukaże się specjalny dodatek poświęcony Wrocław Global Forum. MK
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.