„Harry Potter i Insygnia Śmierci" jest ostatnim tomem sagi, ale jego ekranizacja została podzielona na dwie części. Pierwsza z nich wejdzie do kin już 19 listopada, kolejna – w lipcu przyszłego roku. Taka decyzja Warner Brothers nie powinna dziwić. Sześć poprzednich filmów zarobiło 5,5 miliarda dolarów, wchodząc na pierwsze miejsce listy najbardziej dochodowych serii w historii Hollywood, o prawie pół miliarda wyprzedzając składającą się z 22 filmów serię o Bondzie. W ciągu kilku lat Harry Potter stał się fenomenem w historii popkultury i niewiele ma wspólnego z rozrywką dla dziesięciolatków. Po dwóch pierwszych ekranizacjach, których twórcą był znany fanom kina familijnego Chris Columbus („Kevin sam w domu”), obowiązki reżysera powierzono odważniejszym twórcom, wśród nich znaleźli się Alfonso Cuarón („I twoją matkę też”) oraz Mike Newell („Cztery wesela i pogrzeb”, „Donnie Brasco”). „Insygnia Śmierci” wyreżyserował David Yates, który odpowiada także za najmroczniejszy jak dotąd obraz serii – „Harry Potter i Książę Półkrwi”. Zmiana tonu ostatnich filmowych adaptacji Pottera tylko zwiększyła ich popularność, tym bardziej że fani pierwszych tomów sagi dawno zdążyli dorosnąć.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.