– Zaczyna się zabijanie opozycji – głos z telewizora brzmiał rozpaczliwie i trochę teatralnie, ale dyplomata rozpoznał go od razu. To był Witold Waszczykowski, od miesiąca kandydat PiS na prezydenta Łodzi. Przemawiał w miejscu tragedii. – Mamy prawo przekonywać argumentami naszych wyborców. Nie zabijajcie nas! Chcemy pracować dla dobra demokratycznej Polski.
– Oj, Witku, Witku, odjechałeś bardzo daleko – westchnął dyplomata. Z Waszczykowskim znają się od kilkunastu lat. Ich kariery zawsze toczyły się równolegle. W tym samym czasie przychodzili do MSZ, razem ambasadorowali i razem wracali do gmachu przy al. Szucha. Dziś przyjaźnią się już tylko na odległość. Dzieli ich kilka tysięcy kilometrów. Dosłownie i w przenośni.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.