Fala arabskiej rewolty dotarła do Libii. Tym razem dyktator nie oddał władzy bez walki. W izolowanym od świata, sterroryzowanym kraju na manifestantów runęły czołgi.
Jeszcze w lutym 2009 r. uroczyście koronował się na „króla królów Afryki". Dwa lata później przemoczony, pod parasolem, dementował pogłoski „tych psów z mediów”, że uciekł do Wenezueli. Po czym z wściekłością wykrzyczał w telewizyjnym orędziu, że „nigdy nie odejdzie”, a wrogów będzie „tropił i zabijał, dom po domu”. W Libii płoną budynki publiczne, cudzoziemcy tłoczą się na lotnisku, szukając sposobu, by opuścić kraj, wojskowe samoloty strzelają do cywilów. Trwające od dwóch tygodni protesty kosztowały życie może nawet 2,5 tys. ludzi.
Więcej możesz przeczytać w 9/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.