Marcin Dubieniecki (wyższym niż zwykle głosem): Kim pan jest, do cholery?! Co to za przebranie, i to na samym początku postu! Faworki i bale przebierańców to tydzień temu!
Chuck Norris (szybko opanowując emocje): Więcej szacunku może! Ja na co dzień jestem gwiazdą amerykańskiego kina akcji! A dziś stałem się wbrew swojej woli, bohaterem jakiejś kiepskiej komedii politycznej. W Ameryce mówią na mnie Ranger.
Marcin Dubieniecki (rozluźniając się nieco): O, to miło słyszeć. Bardzo lubię filmy akcji albo gangsterskie. Ale to jeszcze nic. Bardziej zbliża nas fakt, że ja też wbrew swojej woli stałem się gwiazdą polskiej polityki. Od dwóch tygodni nie schodzę z czołówek! W Polsce mówią na mnie Zięć.
Chuck Norris: No, dosyć fajnie. Choć hm… nie brzmi to bardzo twardo, groźnie. Jakby Ojciec Chrzestny albo chociaż Wielki Wuj Tom. Ale Zięć? No nie wiem. Na mnie mówią jeszcze Strażnik Teksasu.
Marcin Dubieniecki: A na mnie Prawnik z Lasu.
Chuck Norris: To ma być żart? No to już naprawdę słaby.
Marcin Dubieniecki: Wiem, ale wszystko jest kwestią punktu odniesienia. Jakby pan słyszał moje riposty tak sprzed tygodnia, dwóch, toby pan uznał tę gadkę o lesie za arcyzabawną. (po chwili łamiącym się głosem) Co ja się namęczyłem, żeby w takich trudnych sytuacjach używać rymowanek zamiast…
Chuck Norris (nieco skrępowany): No dobrze, dobrze. Prawdziwy mężczyzna nie płacze. Jak chcesz być, kolego, twardzielem, to nie możesz się mazać. No, chyba że przechodzisz przemianę. Najpierw miękki, potem jakieś duże wydarzenie, przemiana i twardziel.
Marcin Dubieniecki: Pracuję nad tym cały czas, ale wracając do pana – co pan tu właściwie robi?
Chuck Norris: No właśnie, do końca to nie wiem. Jak zagadnąłem takie starsze panie, to dostałem drzewcem flagi po głowie. Dopiero gdy ciosem karate porąbałem go na 12 równych kawałków, to mi odpowiedziały. Jedna krzyknęła, że jestem plagą skierowaną przeciw prezesowi, a druga splunęła, że jestem kpiną.
Marcin Dubieniecki: Kurka Bronka dwururka! To zupełnie to samo mówią o mnie!
Chuck Norris (cedząc słowa w nienaturalny sposób): Coś mi tu śmierdzi… Coś za dużo tych podobieństw, kolego. W scenariuszu nigdy tak nie jest, żeby dwaj główni bohaterowie byli do siebie podobni, bo widz nie wie, z kim ma się identyfikować, a którego nie lubić. Zresztą ja w filmie zawsze od pierwszego wejrzenia wiedziałem, gdzie jest Dobro, a gdzie Zło. Zawodowo rozpoznawałem czarne charaktery i…
Marcin Dubieniecki: Ja też, ale nieoficjalnie.
Chuck Norris (nie zwracając uwagi na wtrącenie): …i szybko robiłem z nimi porządek. Dlatego poznaj mojego największego przyjaciela. Nazywa się Kopniak z Teksasu i kończy każdą rozmowę.
Marcin Dubieniecki: A ty poznaj moich kilku kolegów. Oni nie tyle kończą rozmowy, ile raczej z nimi rozmów nawet się nie zaczyna.
Opis: Z mroku wynurza się kilku panów o zaburzonych proporcjach. Ponieważ nie jesteśmy w amerykańskim filmie, Chuck szybko zostaje przykryty wielką masą ciał. Czy zobaczymy go jeszcze w kolejnym filmie, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że zobaczymy jeszcze drugiego z bohaterów opisanego spotkania.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.