Feministki zorganizowały również wielką debatę wokół książki Mary Wollstonecraft „Wołanie o prawa kobiety". Książka ta, wydana ponad 200 lat temu, jest pod wieloma względami aktualna i dziś. Co pokazuje, że bój feministek ma charakter tyleż radykalny, co syzyfowy. W skali historycznej odnosi on jednak coraz więcej sukcesów. Dzisiejszy świat pełen jest beneficjentek ruchów feministycznych, czyli kobiet, które mają swoje prawa, są niezależne, robią kariery, będąc przekonane, że wszystko zawdzięczają sobie, a nie jakimś tam feministkom. Bo – według beneficjentek – emancypacja kobiet jest naturalnym procesem historycznym. Beneficjentki nie zawsze nastawione są wrogo do feminizmu, coraz częściej budzi się w nich świadomość emancypacyjna i złość, że mając prawa, nie mają ciągle takich samych szans i możliwości jak mężczyźni, toteż organizują się, by tę sytuację zmienić.
W tym roku z okazji 8 marca wpływowe beneficjentki powołały gabinet cieni, by pokazać, jak można uprawiać politykę, kiedy się wyjdzie poza męski histeryczny grajdołek. Gabinet cieni znajduje się „z dala od Smoleńska" i ma w polityce pokazywać propozycje, a nie budować opozycję. Z okazji święta kobiet został przyjęty przez premiera, który prócz rad pragnął dowiedzieć się czegoś o sytuacji kobiet, bo jego minister od spraw równości informuje go głównie o własnej sytuacji.
Na święto kobiet uaktywniły się również „śpioszki", czyli kobiety, które feminizmu nie uznają, uważają go za niepotrzebny, a sytuację kobiet za pozbawioną jakiejkolwiek dyskryminacji. Cieszy je opieka mężów lub to, że udało im się coś osiągnąć w męskim świecie. W gronie tym znalazła się prezydentowa Komorowska, która w wywiadzie dla „Wprost” unaoczniła powiedzenie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Według badań – do których dotarła pierwsza dama – „polskie kobiety są zadowolone z życia, chętnie pomagają innym, są towarzyskie” Jednym słowem „nic się takiego złego nie dzieje, żeby uznać, że sytuacja jest alarmowa. Ja wokół siebie widzę dużo zadowolonych z życia kobiet”. No rzeczywiście, z perspektywy Belwederu i męża myśliwego, który troszczy się o byt i bezpieczeństwo pani Anny, sytuacja kobiet wydaje się komfortowa.
Komfortowa wydaje się też sytuacja feministek. Tak twierdzi w piśmie „Uważam Rze" Marzena Nykiel – śpioszek agresywny. Według jej diagnozy nikt tak jak feministki nie cieszy się „dobrobytem i łatwym życiem”. Nawet znajome pani Komorowskiej. Dzięki czemu? Dzięki unijnym dotacjom. Dlaczego je dostają? Bo ruch feministyczny (zapewne niczym masoneria i spisek Żydów) ma charakter światowy i takież finansowanie. Co robią feministki? Feministki robią to, co im każe centrala. Jak to robią? „Na gwizdek”, za jej pieniądze i podług jej szkoleń. O co walczą? Ich hasłem jest „Samiec – twój wróg”, celem „zredukowanie go do roli dawcy nasienia”. Ich niecne plany nie kończą się jednak na mężczyznach, chcą też szkodzić dzieciom, głównie w Krakowie. Jak? Poprzez odebranie im płci w przedszkolach. Co jest celem ostatecznym? Przejęcie władzy politycznej. Ich „przewodniczka” (tu pojawia się moja skromna osoba) wymyśliła nawet parytety, ponieważ sama władzy tej przejąć nie zdołała. Czy mają jakiś inne braki? Tak, nie mają wizji i w ogóle jest ich za dużo. Nie bójcie się więc, drodzy czytelnicy „Uważam Rze”, feminizm wam nie zagraża, poza tym większość Polaków nie zgadza się z programem feministek, kończą się też pieniądze na ich działalność. Śpioszki będą górą. Jak im panowie pozwolą.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.