Mandat eurodeputowanego to najlepsza posada, jaką można zdobyć w wyborach. Przez pięć lat zarabia się tyle, ile premier z prezydentem razem wzięci.
Marek Migalski, który ma fotel europosła dzięki PiS, a dziś jest politykiem PJN, przez rok pracy Brukseli i Strasburgu odłożył pół miliona złotych. Nabył też samochód – lexusa z silnikiem 2,2 litra. Dziennikarzom przyznał z rozbrajającą szczerością: – 30 tysięcy to za wiele jak na pracę w Parlamencie Europejskim. Tak być nie powinno. Mam wrażenie, że w Brukseli mami się nas pieniędzmi.
Mami? Według Migalskiego to cena za zamykanie deputowanym ust, by nie narzekali, że nie mają na nic wpływu. Potwierdza to Jacek Kurski (PiS): – Jesteśmy miłą dekoracją, która nie ma strategicznego udziału w podejmowaniu decyzji – mówi „Wprost".
Mami? Według Migalskiego to cena za zamykanie deputowanym ust, by nie narzekali, że nie mają na nic wpływu. Potwierdza to Jacek Kurski (PiS): – Jesteśmy miłą dekoracją, która nie ma strategicznego udziału w podejmowaniu decyzji – mówi „Wprost".
Więcej możesz przeczytać w 34/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.