Środowy wieczór. Posiedzenie klubu parlamentarnego Platformy w kancelarii premiera poświęcone ustawie o związkach partnerskich. Uchodzący za lidera konserwatystów Jarosław Gowin niespodziewanie przypuszcza atak na premiera Tuska. Mówi, że to on ponosi odpowiedzialność za zamieszanie powstałe w związku z ustawami o związkach partnerskich. Bo to on dopuścił, by doszło wokół tego projektu do konfrontacji. Na spotkaniu zalega cisza, bo dawno nikt tak ostro nie mówił do premiera. Tusk, który za chwilę zabiera głos, odpowiada Gowinowi równie mocno. Zarzuca mu, że konserwatyści tworzą rozbijającą partię frakcję. Przypomina, jaki był los Jana Rokity, który też nie chciał uznać przywództwa szefa partii. I sugeruje, że jeśli konserwatyści nie poprą uzgodnionego projektu ustawy o związkach partnerskich, powinni pożegnać się z Platformą. Atmosfera gęstnieje.
Następnego dnia w mediach wybuchają spekulacje, jakie będą konsekwencje tego ostrego starcia. Najdalej posunięta hipoteza zakłada, że konserwatyści Gowina są już jedną nogą poza Platformą i negocjują z Tuskiem pokojowe wyjście. Polegające na tym, że mieliby zasilić Polskie Stronnictwo Ludowe, by przez ich odejście rząd nie stracił większości. Byłoby to zgodne z koncepcją lidera PSL Janusza Piechocińskiego, by budować nowe chadeckie „centrum”. Pytani o ten scenariusz ludowcy tylko tajemniczo się uśmiechają. – Być może chodzi o kontrolowane wyjście Gowina, by mieć koncesjonowaną opozycję po prawej stronie, podobną do Palikota po lewej. Może Gowin miałby też szansę przejąć kogoś z PiS – mówi rozmówca „Wprost”. Jednak sam Gowin kategorycznie temu zaprzecza. Podobnie twierdzą jego zwolennicy, zarówno w rozmowach oficjalnych, jak i tych mniej formalnych. – Jeśli Tusk chce kogoś wykończyć, to raczej przytula. Taka otwarta konfrontacja to nie zapowiedź rozwodu – przekonuje „Wprost” konserwatywny poseł PO.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.