Gram tu wyłącznie po to, żeby dostać Oscara. Film o Holocauście to gwarantowana nagroda – mówiła bohaterka Kate Winslet w satyrycznym serialu „Statyści”. Niedługo później aktorka naprawdę odebrała statuetkę za rolę eksstrażniczki z Auschwitz w „Lektorze”. W środowisku filmowym krąży wiele przepisów na laury. Historyczka kina Jeanine Basinger daje artystom radę: – Zagraj geja, najlepiej kalekę, ale raczej nie śpiewaj ani nie tańcz na ekranie.
Instytut Badań Społecznych UCLA w poszukiwaniu „czynnika oscarowego” przeanalizował ponad 16 tys. filmów z ostatnich 70 lat, w których 37 tys. aktorów wcieliło się w prawie 148 tys. ról. Naukowcy dostrzegli, że szanse aktora na sukces zwiększały się, jeśli był związany z poważnym studiem – Warner, Paramount czy choćby bracia Weinsteinowie są w stanie dużo zainwestować w promocję. Ważne jest też, ile statuetek zebrali w przeszłości koledzy z planu i reżyser. I to, czy sam kandydat został już kiedyś dostrzeżony przez Akademię. Amerykański portal Virgin Media radzi: „Chcesz wygrać? Bądź Meryl Streep. A jeśli nie, to chociaż krewnym Coppoli”. Coś w tym jest: klan twórcy „Ojca chrzestnego” ma na koncie 24 nominacje.
A jak mają się przebijać w oscarowe rejony aktorzy, którzy nie należą do rodziny Coppolów czy Douglasów? Przede wszystkim powinni starannie wybierać propozycje. Bo chociaż współczesne kino odchodzi od klasycznej sztampy, Amerykańska Akademia Filmowa wciąż ma taki sam gust – nagradza role spektakularne, wymagające, nawet przesadzone. Role „oscarowe”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.