Czym byłby polski kapitalizm, gdyby kilkadziesiąt lat temu Jan Kulczyk, Jan Wejchert, Zygmunt Solorz, Marek Profus czy Piotr Buechner nie wyjechali na Zachód do pracy? Jedni z nich - jak Buechner - zaczynali w czasach studenckich, pracując w restauracjach czy jeżdżąc ciężarówkami. Inni - jak Solorz czy Profus - na Zachodzie dowiedzieli się, na czym można zarabiać w Polsce. Historia kapitalizmu w III RP to w dużej mierze historia polskich gastarbeiterów, którzy uczyli się na Zachodzie gospodarki rynkowej i zarządzania firmami. Trzysta tysięcy miejsc pracy czeka na Polaków za granicą.
Czym byłby polski kapitalizm, gdyby kilkadziesiąt lat temu Jan Kulczyk, Jan Wejchert, Zygmunt Solorz, Marek Profus czy Piotr Buechner nie wyjechali na Zachód do pracy? Jedni z nich - jak Buechner - zaczynali w czasach studenckich, pracując w restauracjach czy jeżdżąc ciężarówkami. Inni - jak Solorz czy Profus - na Zachodzie dowiedzieli się, na czym można zarabiać w Polsce. Historia kapitalizmu w III RP to w dużej mierze historia polskich gastarbeiterów, którzy uczyli się na Zachodzie gospodarki rynkowej i zarządzania firmami. Trzysta tysięcy miejsc pracy czeka na Polaków za granicą.
Wcześniej na zachód uczyć się kapitalizmu wyjeżdżali przede wszystkim tzw. emigranci solidarnościowi, najczęściej dobrze wykształceni. W połowie lat 90. zaczęli wracać do Polski i obejmować wysokie stanowiska menedżerskie - jak choćby Leszek Waliszewski w Delphi Automotive. Szybki rozwój Irlandii, Hiszpanii, Portugalii, Słowenii czy Chorwacji nie byłby możliwy bez milionów gastarbeiterów, którzy ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji, Włoch, Holandii czy Austrii przywieźli nie tylko pieniądze, ale też biznesowe know-how.
Szkoła kapitalizmu
Nieważne, czy zbiera się szparagi pod Hanowerem, oliwki i truskawki w hiszpańskiej Andaluzji, czy pracuje w restauracjach w wypoczynkowych miejscowościach włoskich Dolomitów. Ważne, że co roku ponad pół miliona Polaków, a w tym roku ponad milion, przechodzi praktyczny kurs kapitalizmu. Jeśli tylko co setny z nich gromadzi w ten sposób kapitał założycielski wystarczający na
założenie własnej firmy (tylko osoby zatrudnione legalnie w Niemczech przysyłają bądź przywożą do kraju równowartość co najmniej 1,5 mld zł rocznie), zarobkowanie za granicą ma sens. Ma sens także dlatego, iż każdy, kto pracował choćby jako kelner, już nie pozwoli sobie na marnowanie czasu i wysiłku w pracy, która jest źle zorganizowana. - Można by pomyśleć o wysyłaniu do pracy za granicę wszystkich nadających się do tego młodych ludzi. Zmieniliby oni potem oblicze Polski, tak jak powracający z USA Irlandczycy zmienili oblicze Zielonej Wyspy. Byłaby to swoista rynkowa czy kapitalistyczna inicjacja - mówi prof. Łukasz Turski, fizyk, który sam wielokrotnie pracował za granicą. Taką inicjację przechodzi co roku 2,5 tys. studentów legalnie pracujących w Stanach Zjednoczonych: w hotelach, restauracjach i parkach rozrywki. Pracują zwykle przez trzy miesiące - jako kelnerzy, kierowcy czy kasjerzy. Zarabiają 6-9 dolarów na godzinę. - Studenci są traktowani, jak każdy pracujący legalnie w Stanach Zjednoczonych, czyli mają pełne ubezpieczenie - mówi Mirosław Sikorski, prezes Biura Podróży i Turystyki Almatur Polska SA, które specjalizuje się w wysyłaniu studentów do pracy w USA.
- W ubiegłym roku do pracy za granicą za pośrednictwem urzędów pracy wyjechało 303 tys. Polaków. Najwięcej, bo aż 283 tys., do Niemiec - mówi Marek Liszewski z Departamentu Współpracy z Zagranicą Ministerstwa Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. Kolejnym 16 tys. zatrudnienie za granicą znalazły prywatne firmy pośrednictwa pracy. Ale prawie pół miliona wyjechało na własną rękę, z tego 80 proc. zatrudniło się na czarno.
Polak nie potrafi
Problemem jest to, że milion Polaków, którzy obecnie wyjeżdżają do pracy do krajów unii, to praktycznie wszyscy, którzy mają na to ochotę i potrafią pracować w zachodnich realiach. Wbrew ostrzeżeniom niemieckich i austriackich polityków po 1 maja 2004 r. (Polska wstąpi wtedy do unii) Polacy nie zaleją ich rynków pracy. Nic się tam nie zmieni, a może nawet sytuacja się pogorszy, bo mający unijne przywileje socjalne Polacy staną się dla zachodnich pracodawców zbyt drodzy. Wówczas zastąpią ich Wietnamczycy, Rosjanie czy Ukraińcy. Potwierdza to Witold Sapków, polski ambasador w Dublinie, który wielokrotnie rozmawiał na ten temat z pracującymi i mieszkającymi w Irlandii Polakami. Nie podbijemy zachodnich rynków pracy, bo nie mamy odpowiednich kwalifikacji. Polacy nie znają nawet języków krajów, w których chcą pracować. Tylko co trzeci z tych, którzy deklarują chęć pracy na Zachodzie, twierdzi, że zna angielski (według badań Pen-tora na zamówienie "Wprost"), co czwarty przyznaje się do znajomości niemieckiego, ale już francuski zna tylko co dwudziesty, zaś hiszpański - co sto czterdziesty.
Obecnie Polacy mają wszelkie możliwości pracy na Zachodzie, jeśli tylko potrafią sprostać wymaganiom. Kiedy dwa lata temu hiszpański pracodawca opłacił grupie mieszkanek Szczecina (miały zbierać truskawki) dziesięciodniowy podstawowy kurs językowy, by łatwiej się zaadaptowały w Andaluzji, 70 proc. zrezygnowało, bo stwierdziły, że nie będą się uczyć po to, by zbierać truskawki. Nie przyszło im do głowy, że znając podstawy języka, w następnym roku nie zbierałyby już truskawek, lecz miałyby znacznie lepiej płatną pracę. Od trzech lat 2 tys. polskich pielęgniarek mogłoby pracować w Norwegii, ale pracuje trzydzieści. Po prostu tyle spełnia wymagania stawiane przez pracodawców: muszą znać język angielski lub niemiecki, przejść 3-miesięczny kurs języka norweskiego, mieć ukończone wyższe studia albo 3-letnie studium z programem odpowiadającym norweskim standardom.
Nie ma żadnych przeszkód w zatrudnianiu polskich lekarzy, jeśli tylko znają angiel-
ski. - Oferujemy polskim lekarzom zatrudnienie w Holandii, Wielkiej Brytanii, Włoszech i Libii - mówi Andrzej Morliński, przewodniczący komisji ds. pośrednictwa pracy Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie. Oferta to jedno, a praca - drugie. Kilkuset polskich lekarzy wyjechało w ostatnich latach do Szwecji, ale ponad połowa wróciła przed upływem kontraktu. Byli zaskoczeni, że nie ufano w ciemno ich umiejętnościom, tylko próbowano je weryfikować. Ci, którzy wcześniej wrócili, żalili się potem, że traktowano ich jak pielęgniarzy, a dyplomowane szwedzkie pielęgniarki (po studiach) śmiały im wydawać polecenia. Tak samo pracą za granicą rozczarowują się niektórzy polscy informatycy. Okazało się też, że nikt w Europie nie czeka na polskich
inżynierów, których wciąż w nadmiarze produkują krajowe uczelnie techniczne.
Miasta gastarbeiterów
Oferty, które z zagranicy otrzymują polskie urzędy pracy, są zazwyczaj imienne, skierowane do konkretnych osób. Dostają je ludzie, którzy już pracowali za granicą bądź osoby przez nich polecone. - Rocznie otrzymujemy ponad 3800 ofert imiennych i tylko 60 anonimowych, które są dostępne dla wszystkich chętnych - mówi Marek Konert z łomżyńskiej filii Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Białymstoku. Podobne proporcje są m.in. w urzędach pracy w Rzeszowie, Opolu czy Bydgoszczy. Niewiele więcej anonimowych ofert dostają urzędy w Warszawie, Krakowie, Gdańsku czy Szczecinie.
- Chcę zatrudniać Polaków, bo są sumienni, wydajni i nie marudzą - deklaruje Georg Schütze, plantator chmielu z Bawarii. - Mam pozwolenie na jednoczesne zatrudnianie tylko trzech Polaków, choć chętnie przyjąłbym ich więcej - skarży się Austriak Franz Achleitner, szef rodzinnej firmy produkującej specjalistyczne pojazdy dla wojska, policji oraz banków. Zadowoleni z pracy Polaków zagraniczni pracodawcy zapraszają ich na kolejny sezon. Chętnie też zatrudniają ich znajomych, sąsiadów, rodziny. To sprawia, że są w Polsce miejscowości, z których co roku nawet kilkaset osób wyjeżdża do pracy w te same miejsca.
Z Łomży co tydzień odjeżdża kilka autobusów do Hanoweru i Dortmundu. Łomżynianie pracują przy zbiorach szparagów, kapusty i w przetwórniach owocowo-warzywnych. Z Siemiatycz do Belgii kursuje kilkanaście autokarów tygodniowo. Z pracy na belgijskich plantacjach, przy sprzątaniu biur i mieszkań w Brukseli żyje co dziesiąty mieszkaniec tego miasta. Kilkadziesiąt emerytowanych lub bezrobotnych nauczycielek, bibliotekarek, pielęgniarek z okolic Ostrołęki, Makowa Mazowieckiego i Pułtuska znalazło pracę w północnych Włoszech, gdzie sprzątają i gotują w prywatnych rezydencjach. Prawie tysiąc kobiet z Gorzowa Wielkopolskiego i Zielonej Góry od kilku lat zbiera truskawki na plantacjach w prowincji Huelva. Tysiąc mieszkańców Mielca znalazło z kolei zatrudnienie na brytyjskiej wyspie Jersey - głównie w hotelach i restauracjach oraz w rolnictwie, ogrodnictwie i hodowli. - W powiecie mieleckim jest 10 tys. bezrobotnych. Ten tysiąc, który pracuje na wyspie Jersey, to przykład dla biernych i pogrążonych w apatii. Zarabiają prawie cztery funty na godzinę, pracując 41 godzin tygodniowo. Mają pakiet socjalny i ubezpieczenie - mówi Ireneusz Drzewicki, wiceprezes Mieleckiej Agencji Rozwoju Regionalnego.
Samozatrudnieni
Polacy mają już możliwość samozatrudnienia, czyli zarejestrowania w krajach Unii Europejskiej działalności gospodarczej. Nie mogą tylko zatrudniać innych pracowników. - Założywszy jednoosobową firmę w państwie członkowskim unii, nie musimy się przejmować okresami przejściowymi w dostępie do rynku pracy. Dzięki zasadzie swobody przepływu usług wystarczy, że zarejestrujemy działalność w jednym kraju, a będziemy mogli pracować wszędzie - mówi Andrzej Wilk, ekspert Polskiej Konfedera-
cji Pracodawców Prywatnych. Chodzi tylko o to, żeby Polacy chcieli to robić. Żeby chcieli się uczyć praktycznej przedsiębiorczości, czym jest praca na Zachodzie, nawet przy sprzątaniu czy zbieraniu szparagów.
Wcześniej na zachód uczyć się kapitalizmu wyjeżdżali przede wszystkim tzw. emigranci solidarnościowi, najczęściej dobrze wykształceni. W połowie lat 90. zaczęli wracać do Polski i obejmować wysokie stanowiska menedżerskie - jak choćby Leszek Waliszewski w Delphi Automotive. Szybki rozwój Irlandii, Hiszpanii, Portugalii, Słowenii czy Chorwacji nie byłby możliwy bez milionów gastarbeiterów, którzy ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji, Włoch, Holandii czy Austrii przywieźli nie tylko pieniądze, ale też biznesowe know-how.
Szkoła kapitalizmu
Nieważne, czy zbiera się szparagi pod Hanowerem, oliwki i truskawki w hiszpańskiej Andaluzji, czy pracuje w restauracjach w wypoczynkowych miejscowościach włoskich Dolomitów. Ważne, że co roku ponad pół miliona Polaków, a w tym roku ponad milion, przechodzi praktyczny kurs kapitalizmu. Jeśli tylko co setny z nich gromadzi w ten sposób kapitał założycielski wystarczający na
założenie własnej firmy (tylko osoby zatrudnione legalnie w Niemczech przysyłają bądź przywożą do kraju równowartość co najmniej 1,5 mld zł rocznie), zarobkowanie za granicą ma sens. Ma sens także dlatego, iż każdy, kto pracował choćby jako kelner, już nie pozwoli sobie na marnowanie czasu i wysiłku w pracy, która jest źle zorganizowana. - Można by pomyśleć o wysyłaniu do pracy za granicę wszystkich nadających się do tego młodych ludzi. Zmieniliby oni potem oblicze Polski, tak jak powracający z USA Irlandczycy zmienili oblicze Zielonej Wyspy. Byłaby to swoista rynkowa czy kapitalistyczna inicjacja - mówi prof. Łukasz Turski, fizyk, który sam wielokrotnie pracował za granicą. Taką inicjację przechodzi co roku 2,5 tys. studentów legalnie pracujących w Stanach Zjednoczonych: w hotelach, restauracjach i parkach rozrywki. Pracują zwykle przez trzy miesiące - jako kelnerzy, kierowcy czy kasjerzy. Zarabiają 6-9 dolarów na godzinę. - Studenci są traktowani, jak każdy pracujący legalnie w Stanach Zjednoczonych, czyli mają pełne ubezpieczenie - mówi Mirosław Sikorski, prezes Biura Podróży i Turystyki Almatur Polska SA, które specjalizuje się w wysyłaniu studentów do pracy w USA.
- W ubiegłym roku do pracy za granicą za pośrednictwem urzędów pracy wyjechało 303 tys. Polaków. Najwięcej, bo aż 283 tys., do Niemiec - mówi Marek Liszewski z Departamentu Współpracy z Zagranicą Ministerstwa Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. Kolejnym 16 tys. zatrudnienie za granicą znalazły prywatne firmy pośrednictwa pracy. Ale prawie pół miliona wyjechało na własną rękę, z tego 80 proc. zatrudniło się na czarno.
Polak nie potrafi
Problemem jest to, że milion Polaków, którzy obecnie wyjeżdżają do pracy do krajów unii, to praktycznie wszyscy, którzy mają na to ochotę i potrafią pracować w zachodnich realiach. Wbrew ostrzeżeniom niemieckich i austriackich polityków po 1 maja 2004 r. (Polska wstąpi wtedy do unii) Polacy nie zaleją ich rynków pracy. Nic się tam nie zmieni, a może nawet sytuacja się pogorszy, bo mający unijne przywileje socjalne Polacy staną się dla zachodnich pracodawców zbyt drodzy. Wówczas zastąpią ich Wietnamczycy, Rosjanie czy Ukraińcy. Potwierdza to Witold Sapków, polski ambasador w Dublinie, który wielokrotnie rozmawiał na ten temat z pracującymi i mieszkającymi w Irlandii Polakami. Nie podbijemy zachodnich rynków pracy, bo nie mamy odpowiednich kwalifikacji. Polacy nie znają nawet języków krajów, w których chcą pracować. Tylko co trzeci z tych, którzy deklarują chęć pracy na Zachodzie, twierdzi, że zna angielski (według badań Pen-tora na zamówienie "Wprost"), co czwarty przyznaje się do znajomości niemieckiego, ale już francuski zna tylko co dwudziesty, zaś hiszpański - co sto czterdziesty.
Obecnie Polacy mają wszelkie możliwości pracy na Zachodzie, jeśli tylko potrafią sprostać wymaganiom. Kiedy dwa lata temu hiszpański pracodawca opłacił grupie mieszkanek Szczecina (miały zbierać truskawki) dziesięciodniowy podstawowy kurs językowy, by łatwiej się zaadaptowały w Andaluzji, 70 proc. zrezygnowało, bo stwierdziły, że nie będą się uczyć po to, by zbierać truskawki. Nie przyszło im do głowy, że znając podstawy języka, w następnym roku nie zbierałyby już truskawek, lecz miałyby znacznie lepiej płatną pracę. Od trzech lat 2 tys. polskich pielęgniarek mogłoby pracować w Norwegii, ale pracuje trzydzieści. Po prostu tyle spełnia wymagania stawiane przez pracodawców: muszą znać język angielski lub niemiecki, przejść 3-miesięczny kurs języka norweskiego, mieć ukończone wyższe studia albo 3-letnie studium z programem odpowiadającym norweskim standardom.
Nie ma żadnych przeszkód w zatrudnianiu polskich lekarzy, jeśli tylko znają angiel-
ski. - Oferujemy polskim lekarzom zatrudnienie w Holandii, Wielkiej Brytanii, Włoszech i Libii - mówi Andrzej Morliński, przewodniczący komisji ds. pośrednictwa pracy Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie. Oferta to jedno, a praca - drugie. Kilkuset polskich lekarzy wyjechało w ostatnich latach do Szwecji, ale ponad połowa wróciła przed upływem kontraktu. Byli zaskoczeni, że nie ufano w ciemno ich umiejętnościom, tylko próbowano je weryfikować. Ci, którzy wcześniej wrócili, żalili się potem, że traktowano ich jak pielęgniarzy, a dyplomowane szwedzkie pielęgniarki (po studiach) śmiały im wydawać polecenia. Tak samo pracą za granicą rozczarowują się niektórzy polscy informatycy. Okazało się też, że nikt w Europie nie czeka na polskich
inżynierów, których wciąż w nadmiarze produkują krajowe uczelnie techniczne.
Miasta gastarbeiterów
Oferty, które z zagranicy otrzymują polskie urzędy pracy, są zazwyczaj imienne, skierowane do konkretnych osób. Dostają je ludzie, którzy już pracowali za granicą bądź osoby przez nich polecone. - Rocznie otrzymujemy ponad 3800 ofert imiennych i tylko 60 anonimowych, które są dostępne dla wszystkich chętnych - mówi Marek Konert z łomżyńskiej filii Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Białymstoku. Podobne proporcje są m.in. w urzędach pracy w Rzeszowie, Opolu czy Bydgoszczy. Niewiele więcej anonimowych ofert dostają urzędy w Warszawie, Krakowie, Gdańsku czy Szczecinie.
- Chcę zatrudniać Polaków, bo są sumienni, wydajni i nie marudzą - deklaruje Georg Schütze, plantator chmielu z Bawarii. - Mam pozwolenie na jednoczesne zatrudnianie tylko trzech Polaków, choć chętnie przyjąłbym ich więcej - skarży się Austriak Franz Achleitner, szef rodzinnej firmy produkującej specjalistyczne pojazdy dla wojska, policji oraz banków. Zadowoleni z pracy Polaków zagraniczni pracodawcy zapraszają ich na kolejny sezon. Chętnie też zatrudniają ich znajomych, sąsiadów, rodziny. To sprawia, że są w Polsce miejscowości, z których co roku nawet kilkaset osób wyjeżdża do pracy w te same miejsca.
Z Łomży co tydzień odjeżdża kilka autobusów do Hanoweru i Dortmundu. Łomżynianie pracują przy zbiorach szparagów, kapusty i w przetwórniach owocowo-warzywnych. Z Siemiatycz do Belgii kursuje kilkanaście autokarów tygodniowo. Z pracy na belgijskich plantacjach, przy sprzątaniu biur i mieszkań w Brukseli żyje co dziesiąty mieszkaniec tego miasta. Kilkadziesiąt emerytowanych lub bezrobotnych nauczycielek, bibliotekarek, pielęgniarek z okolic Ostrołęki, Makowa Mazowieckiego i Pułtuska znalazło pracę w północnych Włoszech, gdzie sprzątają i gotują w prywatnych rezydencjach. Prawie tysiąc kobiet z Gorzowa Wielkopolskiego i Zielonej Góry od kilku lat zbiera truskawki na plantacjach w prowincji Huelva. Tysiąc mieszkańców Mielca znalazło z kolei zatrudnienie na brytyjskiej wyspie Jersey - głównie w hotelach i restauracjach oraz w rolnictwie, ogrodnictwie i hodowli. - W powiecie mieleckim jest 10 tys. bezrobotnych. Ten tysiąc, który pracuje na wyspie Jersey, to przykład dla biernych i pogrążonych w apatii. Zarabiają prawie cztery funty na godzinę, pracując 41 godzin tygodniowo. Mają pakiet socjalny i ubezpieczenie - mówi Ireneusz Drzewicki, wiceprezes Mieleckiej Agencji Rozwoju Regionalnego.
Samozatrudnieni
Polacy mają już możliwość samozatrudnienia, czyli zarejestrowania w krajach Unii Europejskiej działalności gospodarczej. Nie mogą tylko zatrudniać innych pracowników. - Założywszy jednoosobową firmę w państwie członkowskim unii, nie musimy się przejmować okresami przejściowymi w dostępie do rynku pracy. Dzięki zasadzie swobody przepływu usług wystarczy, że zarejestrujemy działalność w jednym kraju, a będziemy mogli pracować wszędzie - mówi Andrzej Wilk, ekspert Polskiej Konfedera-
cji Pracodawców Prywatnych. Chodzi tylko o to, żeby Polacy chcieli to robić. Żeby chcieli się uczyć praktycznej przedsiębiorczości, czym jest praca na Zachodzie, nawet przy sprzątaniu czy zbieraniu szparagów.
Rzeczpospolita gastarbeiterów |
---|
MAZOWIECKIE opiekunki do osób chorych i starszych (północne Włochy) studenci do pracy w hotelarstwie i gastronomii (USA) pielęgniarki (Włochy, Norwegia, Holandia, Wielka Brytania) Biura pośrednictwa pracy: Biuro Podróży i Turystyki Almatur Polska SA, 00-359 Warszawa, ul. Kopernika 15, tel. (0-22) 8264372 wysyła studentów do USA Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie, 02-094 Warszawa, ul. Grójecka 65A, tel. (0-22) 8221884 wysyła lekarzy i pielęgniarki, m.in. do Włoch, Holandii i Wielkiej Brytanii Ochotnicze Hufce Pracy, 01-217 Warszawa, ul. Kolejowa 19/21, tel. (022) 8626436 wysyłają przedstawicieli różnych zawodów m.in. do Niemiec, Holandii i Wielkiej Brytanii PODLASKIE pracownicy do zbioru szparagów i chmielu (środkowe Niemcy) sprzątaczki (Belgia) W województwie podlaskim nie ma licencjonowanych prywatnych biur pośrednictwa pracy, ofert należy szukać tylko przez urzędy pracy. Wojewódzki Urząd Pracy, 15-950 Białystok, ul. św. Rocha 13/15, tel. (0-85) 746-02-68 WARMIŃSKO-MAZURSKIE pracownicy do zbioru owoców (Belgia, Niemcy, Holandia, południowa Finlandia) Biuro pośrednictwa pracy: Konsorcjum Finansowe sp. z o.o, 10-763 Olsztyn, ul. Tęczowa 2, tel. (0-89) 5218948 wysyła przedstawicieli różnych zawodów (przede wszystkim rolniczych) do Holandii POMORSKIE marynarze (Niemcy, Holandia, USA) pracownicy do prac porządkowych (Szwecja) informatycy (Norwegia) Biura pośrednictwa pracy: Comptrade Gdańsk sp. z o.o., 80-244 Gdańsk, ul. Grunwaldzka 102, tel. (0-58) 3456856 wysyła informatyków do Norwegii C&W sp. z o.o., 81-249 Gdynia, ul. Kapitańska 43, tel. (058) 6218743 wysyła marynarzy do różnych krajów świata ZACHODNIOPOMORSKIE kobiety do zbioru truskawek (Hiszpania) marynarze, pracownicy stoczniowi (Niemcy, Holandia, USA) Biura pośrednictwa pracy: Eurobałtyk, 71-468 Szczecin, ul. Sosnowa 6A, tel. (0-91) 4239755 wysyła marynarzy do różnych krajów świata Agencja Handlowo-Usługowa Kontrakt, 70-225 Szczecin, pl. Brama Portowa 4, tel. (0-91) 8122872 wysyła marynarzy i przedstawicieli innych zawodów do krajów europejskich LUBUSKIE kobiety do zbioru truskawek (Hiszpania) pracownicy do zbioru chmielu i szparagów (Niemcy) Biuro pośrednictwa pracy: Wynajem Nieruchomości, Międzynarodowe Pośrednictwo Pracy - Roman Pawliński, 65-001 Zielona Góra, ul. Energetyków 7, tel. (0-68) 3241466 wysyła pracowników rolnych do Hiszpanii DOLNOŚLĄSKIE pracownicy na plantacje kwiatów (Holandia) drwale (Finlandia) kobiety do zbioru truskawek (Hiszpania) pielęgniarki (Włochy) Biura pośrednictwa pracy: Biuro Usług Turystycznych Dromader, 53-431 Wrocław, pl. Pereca 3, tel. (0-71) 3622375 wysyła kobiety do zbioru truskawek w Hiszpanii Business Service Polska, 53-238 Wrocław, ul. Ostrowskiego 32, tel. (0-71) 7945954 wysyła personel medyczny do Włoch Europejskie Konsorcjum Finansowe sp. z o.o., 53-673 Wrocław, ul. Legnicka 46A, tel. (0-71) 7946056 wysyła pracowników różnych specjalności do Holandii OPOLSKIE lekarze (Holandia) zbiór pomidorów (Niemcy, Holandia) Biura pośrednictwa pracy: B.P. Euro-Job, 46-040 Ozimek, ul. 8 Marca 7, tel. (077) 4653185 wysyła pracowników różnych specjalności do Holandii Firma Handlowo-Usługowa Green - Andrzej Klich, 46-200 Kluczbork, ul. gen. Andersa 7, tel. (0-77) 4133222 wysyła pracowników różnych specjalności do Holandii ŚLĄSKIE zbiór truskawek (Norwegia) uprawa warzyw (Holandia) górnicy (Czechy) Biura pośrednictwa pracy: Alpex Przedsiębiorstwo Budownictwa Górniczego sp. z o.o., 41-902 Bytom, ul. Bernardyńska 1, tel. (0-32) 2812806 wysyła górników do Czech In Person Polska sp. z o.o., 47-400 Racibórz, pl. Dworcowy 1, tel. (0-32) 4100486, Wrocław, ul. Piłsudskiego 74, tel. (0-71) 3471478 wysyła pracowników różnych specjalności do Holandii MAŁOPOLSKIE studenci do pracy w hotelarstwie i gastronomii (USA) kobiety do zbioru truskawek (Hiszpania) pracownicy do winnic (Francja) nauczyciele (Wielka Brytania) Biura pośrednictwa pracy: Ośrodek Szkolenia Wiedza - Jolanta Gilewicz, 31-315 Kraków, ul. Radzikowskiego 37, tel. (0-12) 6260229 wysyła nauczycieli do Wielkiej Brytanii PPH Chowaniec, 34-400 Nowy Targ, ul. Konfederacji Tatrzańskiej (biuro: ul. Ceramiczna 6A, tel. 0-18 2648484) wysyła pracowników różnych specjalności do Europy Zachodniej PODKARPACKIE zbiory owoców (Norwegia) drwale (Finlandia) pracownicy rolni (wyspa Jersey) Biura pośrednictwa pracy: Krystyna Ciosek, 37-450 Stalowa Wola, al. Jana Pawła II 13/39, tel. (0-15) 8445920 wysyła pracowników różnych specjalności do Norwegii i Włoch Mielecka Agencja Rozwoju Regionalnego SA, 39-300 Mielec, ul. Chopina 18, tel. (0-17) 5836791 wysyła pracowników rolnych na wyspę Jersey LUBELSKIE sprzątanie, ogrodnictwo (Irlandia) zbiór owoców (Belgia, Grecja) Biuro pośrednictwa pracy: Ogólnopolskie Zrzeszenie Producentów Owoców i Warzyw, 23-200 Kraśnik, al. Niepodległości 20/406, tel. (0-81) 8261776 wysyła pracowników rolnych do Europy Zachodniej ŚWIĘTOKRZYSKIE praca w rolnictwie (Szwajcaria) opieka nad osobami starszymi i chorymi (Niemcy, Włochy) praca w hotelarstwie (Włochy) Biura pośrednictwa pracy: PHU Export-Import - J. Lis, 27-200 Starachowice, ul. Wierzbowa 63, tel. (0-41) 2740589 wysyła do pracy we Włoszech Chemadin Export sp. z o.o., 25-525 Kielce, ul. Okrzei 15B, tel. (0-41) 3661361 wysyła pracowników różnych specjalności do Europy Zachodniej ŁÓDZKIE studenci do pracy w hotelarstwie i gastronomii (USA, Wielka Brytania, Irlandia) lekarze i pielęgniarki (Holandia, Włochy) Biura pośrednictwa pracy: Wyższa Szkoła Informatyki, 93-008 Łódź, ul. Rzgowska 17A, tel. (0-42) 6826125 wysyła studentów i absolwentów do Europy Zachodniej Zakład Produkcji Materiałów Budowlanych Wykończeniowych Sanpol, 96-100 Skierniewice, ul. Rawska 82, tel. (0-46) 8359085 wysyła pracowników różnych specjalności do Europy Zachodniej WIELKOPOLSKIE kobiety do zbierania truskawek (Hiszpania, Holandia) zbiory cytrusów (Cypr, Grecja) praca w hotelarstwie i gastronomii (Irlandia) Biura pośrednictwa pracy: Centrum Aktywnej Rekreacji - Aneta Okońska, 62-800 Kalisz, ul. Widok 99/35, tel. (0-62) 5023939 wysyła pracowników różnych specjalności do Irlandii Ponetex Logistics sp. z o.o., 62-067 Rakoniewice, ul. Grodziska 50, tel. (0-61) 4441465 wysyła pracowników rolnych do Holandii KUJAWSKO-POMORSKIE kierowcy ciężarówek (Hiszpania) rolnictwo (Dania, Holandia) prowadzenie domów (Włochy) Biura pośrednictwa pracy: Eksport-Import, Handel Artykułami Spożywczymi i Przemysłowymi - Rosana Iwicka, 89-600 Chojnice, ul. Kopernika 2, tel. (0-52) 3971599 wysyła pracowników różnych specjalności do Włoch Biuro Podróży Express-Line, 87-100 Toruń, ul. św. Ducha 4 wysyła pracowników różnych specjalności do Holandii Pełna lista licencjonowanych firm pośrednictwa pracy pod internetowym adresem: www.praca.gov.pl/Npp Pełna lista urzędów pracy pod internetowym adresem: www.praca.gov.pl |
Więcej możesz przeczytać w 17/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.