Husajn pozostawił amerykańskim saperom politycznym wielką minę
Amerykańscy stratedzy, którzy prowadzili wojnę bardzo ostrożnie, by jak najmniej ucierpieli cywile, a odbudowa kraju nastąpiła szybko, nie przewidzieli jednego: że irackie społeczeństwo nie będzie miało takich skrupułów. Eksplodowała bomba "L" - ludzka. Kto żyw rzucił się do rabowania i niszczenia. Na pierwszy ogień poszły pałace dyktatora i lokale partii Baas. W końcu nie oszczędzono nawet szpitali, muzeów i uniwersytetów.
Dekadę wcześniej podobny szał niszczenia ogarnął mieszkańców najbiedniejszego państwa Europy - Albanii. Ofiarą padły budynki publiczne, fabryki i gospodarstwa rolne. Podobne konwulsje wstrząsały krajem po kilku latach, kiedy połowa narodu została oszukana przez twórców tzw. piramid finansowych. Na trzeciej części terytorium doszło do powstania. Miało ono na celu niszczenie, negację istniejącego porządku, nie zaś tworzenie nowego. Odbudowa sprawnie funkcjonującego państwa ciągnęła się w tym wypadku bardzo długo i na dobrą sprawę dotychczas nie zakończyła się sukcesem.
Zbudujemy drugą Albanię...
Nienawiść do dyktatury przerodziła się w nienawiść do państwa. Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Balcer zwraca uwagę, że najostrzejsza w Europie dyktatura komunistyczna, z jaką mieliśmy do czynienia w Albanii, spowodowała w efekcie odrzucenie struktur: "Brak zaufania do państwa i brak myślenia w kategoriach dobra wspólnego przejawiał się między innymi w niszczeniu dóbr publicznych". Dyktatura husajnowska nie była lżejsza od dyktatur władców komunistycznej Albanii, wydaje się zatem więcej niż pewne, że może wywoływać podobne reakcje.
Profesor Janusz Danecki, arabista, idzie o krok dalej: "Państwo jako takie dla Arabów jest czymś sztucznym" - twierdzi. Masowe rabunki nie dziwią go, gdyż w tamtejszej kulturze brak jest poczucia obywatelskiego w europejskim rozumieniu. Jeśli coś jest państwowe, to jest niczyje - jak w socjalizmie. Jedynym wyjściem dla krajów arabskich jest zatem silna władza - czy to królewska, czy dyktatorska. Grzech saddamowskiego Iraku nie polegał na braku demokracji lub podstawowych wolności obywatelskich, do jakich przyzwyczaili się ludzie Zachodu, ale na tym, że dyktator przesadził z okrucieństwem i samowolą.
...czy drugi Afganistan?
W wypadku Iraku może się powtórzyć scenariusz afgański, dzięki któremu udało się Amerykanom rozwiązać nierozwiązywalny wydawałoby się problem ustanowienia w miarę stabilnej administracji w zniszczonym przez wojnę kraju muzułmańskim. Nad zbudowaniem administracji w Iraku pracuje zresztą jeden z autorów rozwiązania afgańskiego, doradca prezydenta Busha, Zalamay Khalilzad.
Byłby to w istocie scenariusz federalizacji, jednak w nie kontrolowanym wydaniu może ona przynieść opłakane skutki. Co się stanie, gdy grupy składające się na irackie społeczeństwo uzyskają faktyczną lub formalną autonomię? Jeśli kreślić czarny scenariusz, Kurdowie zaczną dążyć do utworzenia własnego państwa, wywołując kontrakcję Turcji i Iranu, zaś szyici zaczną ciążyć ku Iranowi, gdzie zresztą tuż przy granicy żyje w tak zwanym Arabistanie półtora miliona ich rodaków.
W czasie drugiej wojny irackiej armia Saddama Husajna zawiodła na całej linii. Nie była ani bitna, ani dobrze dowodzona, ani dobrze wyposażona. Bomba "L", jaką pozostawił dyktator, wydaje się z perspektywy czasu najgroźniejsza. Rozbrojenie jej będzie największym problemem amerykańskich saperów politycznych.
Dekadę wcześniej podobny szał niszczenia ogarnął mieszkańców najbiedniejszego państwa Europy - Albanii. Ofiarą padły budynki publiczne, fabryki i gospodarstwa rolne. Podobne konwulsje wstrząsały krajem po kilku latach, kiedy połowa narodu została oszukana przez twórców tzw. piramid finansowych. Na trzeciej części terytorium doszło do powstania. Miało ono na celu niszczenie, negację istniejącego porządku, nie zaś tworzenie nowego. Odbudowa sprawnie funkcjonującego państwa ciągnęła się w tym wypadku bardzo długo i na dobrą sprawę dotychczas nie zakończyła się sukcesem.
Zbudujemy drugą Albanię...
Nienawiść do dyktatury przerodziła się w nienawiść do państwa. Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Balcer zwraca uwagę, że najostrzejsza w Europie dyktatura komunistyczna, z jaką mieliśmy do czynienia w Albanii, spowodowała w efekcie odrzucenie struktur: "Brak zaufania do państwa i brak myślenia w kategoriach dobra wspólnego przejawiał się między innymi w niszczeniu dóbr publicznych". Dyktatura husajnowska nie była lżejsza od dyktatur władców komunistycznej Albanii, wydaje się zatem więcej niż pewne, że może wywoływać podobne reakcje.
Profesor Janusz Danecki, arabista, idzie o krok dalej: "Państwo jako takie dla Arabów jest czymś sztucznym" - twierdzi. Masowe rabunki nie dziwią go, gdyż w tamtejszej kulturze brak jest poczucia obywatelskiego w europejskim rozumieniu. Jeśli coś jest państwowe, to jest niczyje - jak w socjalizmie. Jedynym wyjściem dla krajów arabskich jest zatem silna władza - czy to królewska, czy dyktatorska. Grzech saddamowskiego Iraku nie polegał na braku demokracji lub podstawowych wolności obywatelskich, do jakich przyzwyczaili się ludzie Zachodu, ale na tym, że dyktator przesadził z okrucieństwem i samowolą.
...czy drugi Afganistan?
W wypadku Iraku może się powtórzyć scenariusz afgański, dzięki któremu udało się Amerykanom rozwiązać nierozwiązywalny wydawałoby się problem ustanowienia w miarę stabilnej administracji w zniszczonym przez wojnę kraju muzułmańskim. Nad zbudowaniem administracji w Iraku pracuje zresztą jeden z autorów rozwiązania afgańskiego, doradca prezydenta Busha, Zalamay Khalilzad.
Byłby to w istocie scenariusz federalizacji, jednak w nie kontrolowanym wydaniu może ona przynieść opłakane skutki. Co się stanie, gdy grupy składające się na irackie społeczeństwo uzyskają faktyczną lub formalną autonomię? Jeśli kreślić czarny scenariusz, Kurdowie zaczną dążyć do utworzenia własnego państwa, wywołując kontrakcję Turcji i Iranu, zaś szyici zaczną ciążyć ku Iranowi, gdzie zresztą tuż przy granicy żyje w tak zwanym Arabistanie półtora miliona ich rodaków.
W czasie drugiej wojny irackiej armia Saddama Husajna zawiodła na całej linii. Nie była ani bitna, ani dobrze dowodzona, ani dobrze wyposażona. Bomba "L", jaką pozostawił dyktator, wydaje się z perspektywy czasu najgroźniejsza. Rozbrojenie jej będzie największym problemem amerykańskich saperów politycznych.
Więcej możesz przeczytać w 17/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.