Wybuchy gniewu stały się nową chorobą cywilizacyjną. Sprawdź, czy zarazek gniewu zainfekował Ciebie.
Wybuchy gniewu - nowa choroba społeczna
James Dillon, mieszkaniec Clayton w stanie Nowy Meksyk, uchodził za uosobienie spokoju. 26 października 2002 r. wybrał się na zakupy do lokalnego supermarketu. Przy stoisku z bagietkami wybrał jedną, dobrze wypieczoną, i odłożył na bok. Po tę bagietkę sięgnął Robert Klum, również mieszkaniec Clayton. Spokojny zwykle Dillon wybuchnął gniewem i chciał odebrać "swoją" bagietkę. Obaj mężczyźni zaczęli się okładać leżącymi w pojemniku bagietkami. Jedna rozerwała się tak nieszczęśliwie, że kilka okruchów wbiło się w gałkę oczną Dillona. Oka nie udało się uratować. Następnego dnia media odnotowały narodziny nowego rodzaju gniewu - bagietkowego (baguette rage). Od dawna znany jest gniew uliczny (road rage), sklepowy (shopping
rage), samolotowy (air rage), biurowy (office/desk rage), rodzinny (family rage), sportowy (sport rage) czy komórkowy (cell phone rage).
Leonard Ingram, założyciel chicagowskiego Anger Institute (Instytut Zwalczania Gniewu), epidemię gniewu w kulturze zachodniej tłumaczy tzw. syndromem McDonalda. - Przyzwyczailiśmy się, że wszystko możemy dostać od razu i to standardowej jakości. Kiedy musimy czekać bądź produkt nie spełnia naszych oczekiwań, reagujemy wybuchem gniewu - mówi Ingram. Zdaniem niemieckiego psychologa Güntera F. Grossa, wybuchy wściekłości powodowane są "przenoszonym stresem". - W pracy nasiąkamy stresem jak gąbka, a potem nie potrafimy się go pozbyć, więc kumulujemy go w sobie. A przecież wystarczyłoby proste rozładowanie napięcia: na zakupach, korcie, basenie czy w kinie - mówi Gross.
Gniew Gretkowskiej
11 kwietnia na ekrany amerykańskich kin wszedł film Petera Segala "Anger Management" ("Ujarzmić gniew"). Bohater filmu Dave Buznik (Adam Sandler) był niezwykle spokojnym człowiekiem, któremu jednak coraz częściej zdarzały się coraz bardziej irytujące sytuacje. Aż w końcu z błahego powodu wybuchnął gniewem (na pokładzie samolotu), co skończyło się wielką awanturą. W efekcie został skazany na przymusową terapię, która miała mu pomóc radzić sobie z gniewem. Terapię prowadził dr Buddy Rydell (grany przez Ja-
cka Nicholsona). Problemem było to, że Rydell sam potrzebował takiej terapii jak jego pacjenci. Powodzenie filmu Segala w pierwszym tygodniu wyświetlania wynikało m.in. z tego, że co piąty Amerykanin nie radzi sobie z wybuchami gniewu.
W Polsce do częstych wybuchów gniewu przyznaje się pisarka Manuela Gretkowska. - Mój gniew wynika z mojej normalności: cały świat się zmienia, tymczasem Polska żyje w rzeczywistości jaskiniowców. Jak się nie złościć, gdy wszędzie spod normalności wyziera absurd - od kupna samochodu po rozwód. W gniew łatwo wpada reżyser i pisarz Andrzej Żuławski. Malarz Franciszek Starowieyski rozbił aparat Gabrielowi Bugajnemu, fotoreporterowi Polskiej Agencji Fotograficznej. Starowieyski krzyczał, że błysk flesza uszkodził mu siatkówkę oka. W gniew często wpada także aktor Tomasz Stockinger, co skłóciło go z fotoreporterami. Gdy na ubiegłorocznym Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach odciskał dłoń w Alei Gwiazd, większość fotoreporterów odwróciła się plecami.
Z danych Pentora wynika, że w ciągu miesiąca co trzeci badany wdał się w kłótnię z nieznajomym, co czwarty zrobił awanturę sprzedawcy w sklepie, co piąty wybuchnął gniewem na ulicy. Okazuje się, że osoby najczęściej wpadające w gniew to urzędnicy wyższego szczebla, menedżerowie, właściciele firm oraz ich niepracujące żony. Zwykle mają oni 30-40 lat. Wybuchy wściekłości dotykają ponad 10 mln Polaków - twierdzą pracownicy Instytutu Studiów Społecznych przy Uniwersytecie Warszawskim. Z danych Komendy Głównej Policji wynika natomiast, że co trzecie dziecko w szkole podstawowej pada ofiarą rozzłoszczonych rówieśników. Ponad 30 proc. interwencji Służby Ochrony Kolei dotyczy pasażerów wybuchających gniewem. Podobne problemy mają hotele, gdzie liczba awanturujących się klientów wzrosła w ostatnich dwóch latach co najmniej o połowę. Paradoksalnie, w tym czasie poprawiła się jakość obsługi.
- Agresywni goście tłuką szklanki, lampy czy popielniczki w pokojach. Pamiętam, jak jeden z nich pociął nożyczkami całą pościel - opowiada Agnieszka Kalinowska z warszawskiego hotelu Mercure.
Kosztowna wściekłość
Według amerykańskiej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA), w 2002 r. gniew (road rage) był w USA przyczyną aż dwóch trzecich wypadków, w których zginęło 41 tys. osób. Straty z tego powodu sięgnęły aż 160 mld USD. Wybuchy gniewu to także przyczyna
86 proc. wypadków przemocy w pracy - wynika z raportu "Wynagradzanie i warunki pracy" autorstwa George'a Graya i Phyllis Myers z Virginia Commonwealth University. Agresywne zachowania w pracy powodują tylko w Stanach Zjednoczonych straty w wysokości 6,4 mld USD rocznie.
W ostatnich pięciu latach aż o 400 proc. wzrosła liczba awantur na pokładzie samolotów - wynika z danych Association of Flight Attendants (Związku Towarzystw Lotniczych). W regulaminach wielu linii ostrzega się pasażerów, że jeśli nie opanują gniewu, mogą zakończyć lot w kajdankach (plastikowych). Przydarzyło się to na przykład aktorowi Terrence'owi Howardowi ("Sunset Park", "Oczy anioła", "Wojna Harta"). Znaczny wzrost liczby osób wybuchających gniewem potwierdza Anna Niziołek z działu komunikacji LOT. Na szczęście pasażerowie poprzestają jedynie na wyzwiskach.
Złość zabija
Judith McKay, Mathew McKay i Peter G. Rogers, autorzy pracy "When Anger Hurts: Quieting the Storm Within" ("Gniew rani: wyciszanie wewnętrznej burzy"), przytaczają badania dowodzące, że osoby wybuchające gniewem dwa razy częściej niż ludzie spokojni doznają ataku serca. Redford Williams, profesor psychiatrii w Duke University Medical Center, współautor książki "Gniew zabija", uważa, że wpadanie w gniew jest jak zażywanie działającej z opóźnieniem trucizny. Williams, który przez 25 lat zbadał tysiąc pracowników Western Electric Factory w Chicago, stwierdził, że aż 86 proc. osób często reagujących agresywnie na daną sytuację po 15-20 latach cierpiało na chorobę wieńcową lub raka. Dr Patricia Chang, koordynator badań, którym poddano 1300 studentów i pracowników Johns Hopkins Medical Institutions, stwierdziła, że młodzi mężczyźni reagujący gniewem na stres są trzykrotnie bardziej niż inni podatni na choroby serca.
Doktor Charles Spielberger, amerykański psycholog specjalizujący się w terapii ujarzmiania gniewu, zauważa, że ataki gniewu nie tylko wywołują przyspieszone bicie serca i wzrost ciśnienia krwi, ale także zwiększają wydzielanie takich hormonów, jak adrenalina i noradrenalina, powodując spadek wydzielania serotoniny. Doktor Adrian Raine z Uniwersytetu Karoliny Południowej dowiódł, że istnieją biologiczne podstawy gniewu. Osoby agresywne charakteryzuje niska aktywność tzw. kory przedczołowej. Z badań dr. Maurizio Fava z Akademii Medycznej w Harvardzie wynika, że atakom gniewu sprzyja depresja: 40 proc. pacjentów cierpiących na depresję przeżywa ataki złości. Podatność na wściekłość wzrasta też u osób, które przeszły urazy mózgu. Sto lat temu niejakiemu Phineasowi Gage'owi żelazny pręt przebił czaszkę. Wskutek urazu Gage zmienił się z dżentelmena w agresywnego prostaka: stał się napastliwy, wulgarny, uparty, a jednocześnie zmienny i kapryśny. Gniew skierowany do wewnątrz powoduje z kolei zaburzenia osobowości. Osoby takie stają się napastliwe wobec otoczenia i cyniczne: często upokarzają innych, wszystko krytykują.
Ujarzmianie gniewu
W Stanach Zjednoczonych uznano, że wybuchy gniewu mają tak negatywny wpływ na gospodarkę i jakość życia, iż osoby "zbyt nerwowe" poddaje się terapiom. Zwykle wystarczają kursy tzw. anger management (ujarzmiania gniewu). Skorzystało z nich ponad milion osób, w tym bokser Mike Tyson, piosenkarka Courtney Love (wdowa po liderze Nirvany Kurcie Cobainie), muzyk rockowy Tommy Lee, aktorka Shannen Doherty, raper Sean "P. Diddy" Combs. W USA ludzie, którzy w gniewie wywołują awantury, są przez sądy skazywani na przymusową terapię. Spotkało to m.in. Russella Crowe'a i Naomi Campbell.
W dużych firmach amerykańskich pracownicy bezpośrednio stykający się z klientami przechodzą testy badające poziom gniewu. W Polsce niektóre firmy, na przykład Géant Polska, nie zatrudniają osób zdradzających wysoką podatność na ataki gniewu. Psychologowie z kilkuset działających na polskim rynku firm szkoleniowych od kilku lat uczą ujarzmiania gniewu. - Niechętnie w takich kursach uczestniczą menedżerowie: wydaje im się, że w ten sposób przyznają się do słabości. Tyle że w cywilizowanym świecie to jest norma - mówi Dariusz Duma, instruktor z firmy Chiltern Consultancy. Jacek Santorski, znany psycholog prowadzący zajęcia dla biznesmenów, przekonuje ich, że gniew znacznie obniża efektywność. - Powtarzam im stare powiedzenie mistrzów kung-fu: "Wojownik nie zadaje ciosów w gniewie". W stanie wzburzenia bijemy przecież na oślep - mówi Santorski. W terapii często stosuje on metodę redukcji stresu opracowaną przez dr. Jona Kabat-Zinna z uniwersytetu w Massachusetts. Polega ona na tym, że w momencie wzburzenia trzeba wziąć głęboki oddech, po czym odpowiadać spokojnym tonem.
Michael Rosenberg, amerykański psycholog, przedstawia swoim pacjentom swoistą psychodramę: na jedną rękę nakłada szarą pacynkę szakala, na drugą - kolorową miniaturkę żyrafy. Szakal symbolizuje toksyczność i agresję, żyrafa - harmonię i miłość. Rosenberg najpierw udaje szakala, krzycząc na przykład: "Dla ciebie telewizja jest ważniejsza ode mnie!". Potem łagodnym tonem wypowiada podobną kwestię w imieniu żyrafy: "Kochanie, czy zamiast oglądać telewizję mógłbyś mi poświęcić trochę czasu?".
Wielu terapeutów leczy z gniewu za pomocą absurdalnego humoru. Radzą pacjentom: kiedy wpadacie w gniew i w myślach nazywacie tego, kto was rozzłościł, "worem na odpadki" bądź "jednokomórkowcem", zamieńcie te epitety na obrazy - wyobraźcie sobie taki "wór na odpadki" na krześle zamiast współpracownika, rozmawiający przez telefon czy przeglądający papiery. W dziewięciu wypadkach na dziesięć osoba poddawana takiej terapii wybucha nie gniewem, lecz śmiechem.
James Dillon, mieszkaniec Clayton w stanie Nowy Meksyk, uchodził za uosobienie spokoju. 26 października 2002 r. wybrał się na zakupy do lokalnego supermarketu. Przy stoisku z bagietkami wybrał jedną, dobrze wypieczoną, i odłożył na bok. Po tę bagietkę sięgnął Robert Klum, również mieszkaniec Clayton. Spokojny zwykle Dillon wybuchnął gniewem i chciał odebrać "swoją" bagietkę. Obaj mężczyźni zaczęli się okładać leżącymi w pojemniku bagietkami. Jedna rozerwała się tak nieszczęśliwie, że kilka okruchów wbiło się w gałkę oczną Dillona. Oka nie udało się uratować. Następnego dnia media odnotowały narodziny nowego rodzaju gniewu - bagietkowego (baguette rage). Od dawna znany jest gniew uliczny (road rage), sklepowy (shopping
rage), samolotowy (air rage), biurowy (office/desk rage), rodzinny (family rage), sportowy (sport rage) czy komórkowy (cell phone rage).
Leonard Ingram, założyciel chicagowskiego Anger Institute (Instytut Zwalczania Gniewu), epidemię gniewu w kulturze zachodniej tłumaczy tzw. syndromem McDonalda. - Przyzwyczailiśmy się, że wszystko możemy dostać od razu i to standardowej jakości. Kiedy musimy czekać bądź produkt nie spełnia naszych oczekiwań, reagujemy wybuchem gniewu - mówi Ingram. Zdaniem niemieckiego psychologa Güntera F. Grossa, wybuchy wściekłości powodowane są "przenoszonym stresem". - W pracy nasiąkamy stresem jak gąbka, a potem nie potrafimy się go pozbyć, więc kumulujemy go w sobie. A przecież wystarczyłoby proste rozładowanie napięcia: na zakupach, korcie, basenie czy w kinie - mówi Gross.
Gniew Gretkowskiej
11 kwietnia na ekrany amerykańskich kin wszedł film Petera Segala "Anger Management" ("Ujarzmić gniew"). Bohater filmu Dave Buznik (Adam Sandler) był niezwykle spokojnym człowiekiem, któremu jednak coraz częściej zdarzały się coraz bardziej irytujące sytuacje. Aż w końcu z błahego powodu wybuchnął gniewem (na pokładzie samolotu), co skończyło się wielką awanturą. W efekcie został skazany na przymusową terapię, która miała mu pomóc radzić sobie z gniewem. Terapię prowadził dr Buddy Rydell (grany przez Ja-
cka Nicholsona). Problemem było to, że Rydell sam potrzebował takiej terapii jak jego pacjenci. Powodzenie filmu Segala w pierwszym tygodniu wyświetlania wynikało m.in. z tego, że co piąty Amerykanin nie radzi sobie z wybuchami gniewu.
W Polsce do częstych wybuchów gniewu przyznaje się pisarka Manuela Gretkowska. - Mój gniew wynika z mojej normalności: cały świat się zmienia, tymczasem Polska żyje w rzeczywistości jaskiniowców. Jak się nie złościć, gdy wszędzie spod normalności wyziera absurd - od kupna samochodu po rozwód. W gniew łatwo wpada reżyser i pisarz Andrzej Żuławski. Malarz Franciszek Starowieyski rozbił aparat Gabrielowi Bugajnemu, fotoreporterowi Polskiej Agencji Fotograficznej. Starowieyski krzyczał, że błysk flesza uszkodził mu siatkówkę oka. W gniew często wpada także aktor Tomasz Stockinger, co skłóciło go z fotoreporterami. Gdy na ubiegłorocznym Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach odciskał dłoń w Alei Gwiazd, większość fotoreporterów odwróciła się plecami.
Z danych Pentora wynika, że w ciągu miesiąca co trzeci badany wdał się w kłótnię z nieznajomym, co czwarty zrobił awanturę sprzedawcy w sklepie, co piąty wybuchnął gniewem na ulicy. Okazuje się, że osoby najczęściej wpadające w gniew to urzędnicy wyższego szczebla, menedżerowie, właściciele firm oraz ich niepracujące żony. Zwykle mają oni 30-40 lat. Wybuchy wściekłości dotykają ponad 10 mln Polaków - twierdzą pracownicy Instytutu Studiów Społecznych przy Uniwersytecie Warszawskim. Z danych Komendy Głównej Policji wynika natomiast, że co trzecie dziecko w szkole podstawowej pada ofiarą rozzłoszczonych rówieśników. Ponad 30 proc. interwencji Służby Ochrony Kolei dotyczy pasażerów wybuchających gniewem. Podobne problemy mają hotele, gdzie liczba awanturujących się klientów wzrosła w ostatnich dwóch latach co najmniej o połowę. Paradoksalnie, w tym czasie poprawiła się jakość obsługi.
- Agresywni goście tłuką szklanki, lampy czy popielniczki w pokojach. Pamiętam, jak jeden z nich pociął nożyczkami całą pościel - opowiada Agnieszka Kalinowska z warszawskiego hotelu Mercure.
Kosztowna wściekłość
Według amerykańskiej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA), w 2002 r. gniew (road rage) był w USA przyczyną aż dwóch trzecich wypadków, w których zginęło 41 tys. osób. Straty z tego powodu sięgnęły aż 160 mld USD. Wybuchy gniewu to także przyczyna
86 proc. wypadków przemocy w pracy - wynika z raportu "Wynagradzanie i warunki pracy" autorstwa George'a Graya i Phyllis Myers z Virginia Commonwealth University. Agresywne zachowania w pracy powodują tylko w Stanach Zjednoczonych straty w wysokości 6,4 mld USD rocznie.
W ostatnich pięciu latach aż o 400 proc. wzrosła liczba awantur na pokładzie samolotów - wynika z danych Association of Flight Attendants (Związku Towarzystw Lotniczych). W regulaminach wielu linii ostrzega się pasażerów, że jeśli nie opanują gniewu, mogą zakończyć lot w kajdankach (plastikowych). Przydarzyło się to na przykład aktorowi Terrence'owi Howardowi ("Sunset Park", "Oczy anioła", "Wojna Harta"). Znaczny wzrost liczby osób wybuchających gniewem potwierdza Anna Niziołek z działu komunikacji LOT. Na szczęście pasażerowie poprzestają jedynie na wyzwiskach.
Złość zabija
Judith McKay, Mathew McKay i Peter G. Rogers, autorzy pracy "When Anger Hurts: Quieting the Storm Within" ("Gniew rani: wyciszanie wewnętrznej burzy"), przytaczają badania dowodzące, że osoby wybuchające gniewem dwa razy częściej niż ludzie spokojni doznają ataku serca. Redford Williams, profesor psychiatrii w Duke University Medical Center, współautor książki "Gniew zabija", uważa, że wpadanie w gniew jest jak zażywanie działającej z opóźnieniem trucizny. Williams, który przez 25 lat zbadał tysiąc pracowników Western Electric Factory w Chicago, stwierdził, że aż 86 proc. osób często reagujących agresywnie na daną sytuację po 15-20 latach cierpiało na chorobę wieńcową lub raka. Dr Patricia Chang, koordynator badań, którym poddano 1300 studentów i pracowników Johns Hopkins Medical Institutions, stwierdziła, że młodzi mężczyźni reagujący gniewem na stres są trzykrotnie bardziej niż inni podatni na choroby serca.
Doktor Charles Spielberger, amerykański psycholog specjalizujący się w terapii ujarzmiania gniewu, zauważa, że ataki gniewu nie tylko wywołują przyspieszone bicie serca i wzrost ciśnienia krwi, ale także zwiększają wydzielanie takich hormonów, jak adrenalina i noradrenalina, powodując spadek wydzielania serotoniny. Doktor Adrian Raine z Uniwersytetu Karoliny Południowej dowiódł, że istnieją biologiczne podstawy gniewu. Osoby agresywne charakteryzuje niska aktywność tzw. kory przedczołowej. Z badań dr. Maurizio Fava z Akademii Medycznej w Harvardzie wynika, że atakom gniewu sprzyja depresja: 40 proc. pacjentów cierpiących na depresję przeżywa ataki złości. Podatność na wściekłość wzrasta też u osób, które przeszły urazy mózgu. Sto lat temu niejakiemu Phineasowi Gage'owi żelazny pręt przebił czaszkę. Wskutek urazu Gage zmienił się z dżentelmena w agresywnego prostaka: stał się napastliwy, wulgarny, uparty, a jednocześnie zmienny i kapryśny. Gniew skierowany do wewnątrz powoduje z kolei zaburzenia osobowości. Osoby takie stają się napastliwe wobec otoczenia i cyniczne: często upokarzają innych, wszystko krytykują.
Ujarzmianie gniewu
W Stanach Zjednoczonych uznano, że wybuchy gniewu mają tak negatywny wpływ na gospodarkę i jakość życia, iż osoby "zbyt nerwowe" poddaje się terapiom. Zwykle wystarczają kursy tzw. anger management (ujarzmiania gniewu). Skorzystało z nich ponad milion osób, w tym bokser Mike Tyson, piosenkarka Courtney Love (wdowa po liderze Nirvany Kurcie Cobainie), muzyk rockowy Tommy Lee, aktorka Shannen Doherty, raper Sean "P. Diddy" Combs. W USA ludzie, którzy w gniewie wywołują awantury, są przez sądy skazywani na przymusową terapię. Spotkało to m.in. Russella Crowe'a i Naomi Campbell.
W dużych firmach amerykańskich pracownicy bezpośrednio stykający się z klientami przechodzą testy badające poziom gniewu. W Polsce niektóre firmy, na przykład Géant Polska, nie zatrudniają osób zdradzających wysoką podatność na ataki gniewu. Psychologowie z kilkuset działających na polskim rynku firm szkoleniowych od kilku lat uczą ujarzmiania gniewu. - Niechętnie w takich kursach uczestniczą menedżerowie: wydaje im się, że w ten sposób przyznają się do słabości. Tyle że w cywilizowanym świecie to jest norma - mówi Dariusz Duma, instruktor z firmy Chiltern Consultancy. Jacek Santorski, znany psycholog prowadzący zajęcia dla biznesmenów, przekonuje ich, że gniew znacznie obniża efektywność. - Powtarzam im stare powiedzenie mistrzów kung-fu: "Wojownik nie zadaje ciosów w gniewie". W stanie wzburzenia bijemy przecież na oślep - mówi Santorski. W terapii często stosuje on metodę redukcji stresu opracowaną przez dr. Jona Kabat-Zinna z uniwersytetu w Massachusetts. Polega ona na tym, że w momencie wzburzenia trzeba wziąć głęboki oddech, po czym odpowiadać spokojnym tonem.
Michael Rosenberg, amerykański psycholog, przedstawia swoim pacjentom swoistą psychodramę: na jedną rękę nakłada szarą pacynkę szakala, na drugą - kolorową miniaturkę żyrafy. Szakal symbolizuje toksyczność i agresję, żyrafa - harmonię i miłość. Rosenberg najpierw udaje szakala, krzycząc na przykład: "Dla ciebie telewizja jest ważniejsza ode mnie!". Potem łagodnym tonem wypowiada podobną kwestię w imieniu żyrafy: "Kochanie, czy zamiast oglądać telewizję mógłbyś mi poświęcić trochę czasu?".
Wielu terapeutów leczy z gniewu za pomocą absurdalnego humoru. Radzą pacjentom: kiedy wpadacie w gniew i w myślach nazywacie tego, kto was rozzłościł, "worem na odpadki" bądź "jednokomórkowcem", zamieńcie te epitety na obrazy - wyobraźcie sobie taki "wór na odpadki" na krześle zamiast współpracownika, rozmawiający przez telefon czy przeglądający papiery. W dziewięciu wypadkach na dziesięć osoba poddawana takiej terapii wybucha nie gniewem, lecz śmiechem.
Czy radzisz sobie z gniewem? 1 Ludzie często powtarzają ci, że musisz się uspokoić. 2 Przez większość czasu czujesz napięcie. 3 W pracy nie mówisz tego, co naprawdę myślisz. 4 Kiedy jesteś smutny, odcinasz się od świata zewnętrznego: oglądasz telewizję, czytasz książki lub magazyny, dużo śpisz. 5 Niemal codziennie, by się uspokoić, pijesz alkohol bądź palisz marihuanę. 6 Masz kłopoty z zasypianiem. 7 Czujesz się nie rozumiany, masz wrażenie, że nikt cię nie słucha. 8 Ludzie proszą cię, żebyś nie krzyczał, rozmawiając z nimi. 9 Twoi bliscy powtarzają, że ich ranisz. 10 Przyjaciele przestają zabiegać o twoje względy. Za odpowiedź "tak" na każde pytanie otrzymujesz punkt, za odpowiedź "nie" - zero. 0-2 pkt - wystarczy ci skorzystanie z technik relaksacji 3-5 pkt - musisz się dowiedzieć, co cię stresuje, poznać techniki zwalczania stresu powyżej 6 pkt - nie radzisz sobie z wybuchami gniewu, powinieneś się zapisać na terapię |
Więcej możesz przeczytać w 17/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.