Związek Maryli Rodowicz z Danielem Olbrychskim można uznać za PRL-owski odpowiednik romansu Elizabeth Taylor i Richarda Burtona czy też Victorii Adams i Davida Beckhama. Dodatkowej pikanterii sprawie dodawały okoliczności towarzyszące zakończeniu ich trzyletniego związku i rola, jaką odegrał w tym naczelny celebryta epoki propagandy sukcesu Andrzej Jaroszewicz. Co więcej, obaj panowie rywalizujący o względy Maryli byli wówczas żonaci.
NIEZNANY FETYSZYSTA
Początek romansu Maryli i Daniela datuje się na przełom lat 1973-1974. Aktor był wówczas u szczytu sławy, która czasami miała jednak dla niego gorzki smak. Jerzy Hoffman, przystępując do realizacji „Potopu”, zaproponował mu rolę Andrzeja Kmicica. Była to postać wręcz stworzona dla pana Daniela, widzowie jednak mieli inne zdanie. W ostatniej bowiem części Trylogii (cykl Sienkiewicza ze względów politycznych ekranizowano od końca) Olbrychski brawurowo zagrał Azję Tuhajbejowicza i zakończył swoje filmowe życie na palu. Większości widzów nie mieściło się w głowie, aby ten sam aktor wcielał się w dwie różne postaci podczas ekranizacji Trylogii, i w kraju rozpętała się dyskusja dotycząca obsady filmu. Olbrychski stał się wręcz celem bezpardonowych ataków.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.