Kijów
W niedzielę rano zbieramy się pod Domem Ukraińskim w centrum Kijowa. Budynek wciąż zajęty jest przez aktywistów Majdanu. Mieszczą się tu sztaby organizacji, punkt informacyjny i po prostu mieszkają ludzie. Od rana kręcą się na szerokich schodach przed wejściem, palą papierosy, rozmawiają. Około 10 powoli zbiera się grupa 40-50 osób. To aktywiści inicjatywy poszukiwawczej, która powstała 28 lutego. Kolejny weekend poświęcają, aby szukać odpowiedzi na pytanie, co się stało z zaginionymi na Majdanie. Losy 120-150 osób do dziś pozostają nieznane. Nikt już nie wierzy, że mogą być żywi. – Chodzi nam tylko o znalezienie grobów. Chcemy przekazać ciała poległych ich rodzinom – tłumaczy Taras Matwijew, jeden koordynatorów inicjatywy. Dziś przeczesujemy las przy wjeździe do Kijowa. W pobliżu trasy Kijów–Lwów mieszczą się milicyjne bazy. W lutym stał tu posterunek milicji drogowej. – Nasze zadanie: sprawdzić, czy nikt z aktywistów jadących na protesty nie trafił do tego lasu. Szukamy śladów: kasków, odzieży i przede wszystkim świeżych nasypów ziemi – instruuje Mykoła Anrijewski. – Niczego nie dotykamy gołymi rękoma, każdy dostanie parę rękawiczek i worek na śmieci, do którego wkładamy znalezione dowody.
2.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.