Spektakularną klapą kończą się biznesowe przedsięwzięcia polskich celebrities
Znana aktorka Ewa Szykulska nie chce nawet mówić o swoich interesach. - Nie wyszły. Nic nie zarobiłam. Kropka - ucina. W światku polskiego show-biznesu to norma: naszym gwiazdom nie udał się ani jeden interes, który nie był związany z ich profesją. Nie udały się biznesowe przedsięwzięcia m.in. Grażyny Szapołowskiej i Jana Nowickiego. Polskie celebrities tracą nawet wtedy, gdy nie inwestują niczego poza własnym nazwiskiem. Okulary Joanna Brodzik Collection trafiły na przeceny do hipermarketów. Lody sygnowane imionami Maryli Rodowicz i Daniela Olbrychskiego sprzedawały się gorzej niż inne.
Wiśniewski couture
- To będzie ekskluzywna kolekcja, prawdziwe ekstrawaganckie haute couture - zapowiada Michał Wiśniewski W połowie września Wiśniewski otworzy w Warszawie pierwszy butik własnej firmy Xavier Fabienne (udziały w nim mają także jego żona Marta oraz projektantka Sonia Malinowska). Wiśniewski podąża drogą światowych gwiazd: własne domy mody założyli i z sukcesami prowadzą m.in. piosenkarka Gwen Stefani (wyrocznia w sprawach gustu dla młodych Japończyków) oraz raper Puff Daddy, który w ubiegłym roku zdobył w Nowym Jorku prestiżowego Oscara Mody. Stroje projektują też aktorka Elizabeth Hurley, modelka Eva Herzigova, piosenkarka Kylie Minogue oraz raperzy Nelly i Jay Z. Świetnie sobie radzi muzyk rockowy Lenny Kravitz, właściciel studia projektowego Kravitz Design. Z kolei aktor Brad Pitt założył odnoszącą sukcesy pracownię architektoniczną.
Michał Wiśniewski ma doświadczenie w interesach, bo zanim został gwiazdą muzyki pop, sprzedawał m.in. karty do programów lojalnościowych. Gdyby zabrakło chętnych na jego wytworne kreacje, zaproponuje tańszą linię ubrań. Możliwe, że uchroni go to przed plajtą, jaka spotkała innych polskich ludzi show-biznesu. Dla Wiśniewskiego jest zagadką, dlaczego uwielbienie Polaków dla gwiazd nie przekłada się na skłonność do sięgania po pieniądze na produkty sygnowane ich nazwiskiem.
"Nie boję się konkurencji z Diorem, bo odkryłam tajemnicę dzikiego ryżu" - mówiła cztery lata temu Grażyna Szapołowska, otwierając firmę kosmetyczną Sza Cosmetics. Jednak dziki ryż nie przysporzył aktorce klientek i mimo zainwestowanego ze wspólnikiem miliona dolarów oraz popularności samej aktorki drogie specyfiki Sza poniosły klęskę. Zamożne Polki za tę samą cenę wolały wypróbowane marki Clarins, Yves Saint Laurent czy Christian Dior. To za nimi, a nie za Szapołowską stała wieloletnia tradycja wytwarzania dóbr luksusowych, zaufanie i najlepsze światowe laboratoria. Nie pomogło nawet tourne Szapołowskiej po perfumeriach i aptekach w Polsce, podczas którego aktorka zachwalała kremy i fotografowała się z fanami.
Bankruci Sza i Szu
Jedną z przyczyn biznesowych niepowodzeń polskich celebrities jest złudne przekonanie, że ich nazwiska są kojarzone z luksusem. - Kosmetyki Sza odniosłyby sukces, gdyby były trzy razy tańsze i skierowane do grupy aspirującej do luksusu. W tym wypadku do młodych kobiet z małych miast, dla których Szapołowska może być kimś cenionym w dziedzinie urody i gustu - uważa Anna Garwolińska, szefowa Glaubicz Garwolińska Consultant, zajmująca się kreowaniem wizerunku osób publicznych. Szapołowska po prostu skierowała swoją ofertę w próżnię. Podobnie jak aktor Jan Nowicki. Jego dom mody Szu (nazwa nawiązywała do filmu "Wielki Szu") miał być polską wersją Giorgio Armaniego, co już na starcie było przejawem przeceniania siły własnego nazwiska. W istocie był to projekt dość siermiężny, choć pochłonął całe oszczędności aktora, czyli 100 tys. dolarów. W świecie mody to jednak suma nic nie znacząca. Nowicki wszystkie zainwestowane pieniądze stracił, bo nie miał do zaproponowania żadnej interesującej linii męskiej garderoby.
Niewypałem okazała się założona w 1997 r. przez aktora Krzysztofa Kolbergera firma odzieżowa K.K. Mimo zainteresowania mediów i pokazów mody, w którym w roli modelek występowały zaprzyjaźnione z Kolbergerem Beata Tyszkiewicz, Edyta Górniak czy Irena Kwiatkowska, a na widowni zasiadała m.in. Jolanta Kwaśniewska, po półtora roku aktor zlikwidował interes. Ubrania z metką Kolbergera, przygotowane przez młodego projektanta Krzysztofa Łoszewskiego, nie były żadną konkurencją dla modeli uznanych marek.
Plajtujące gwiazdy
Kiedy w latach 90. Bogusław Linda, Marek Kondrat, Wojciech Malajkat i Zbigniew Zamachowski zakładali sieć restauracji Prohibicja, sukces wydawał się murowany. Tłumy waliły drzwiami i oknami, by sprawdzić, jakie atrakcje przygotowali popularni aktorzy. Szybko jednak przyszło rozczarowanie, bo ich restauracje niczym się nie różniły od konkurencji. Po kilku latach działalności właściciele byli zmuszeni zamknąć trzy z sześciu lokali. Obecnie Prohibicja istnieje tylko dlatego, że aktorzy mają w niej minimalny, 10-procentowy udział, a decyzje należą do ich wspólników z biznesu.
Na początku lat 90. otwieranie własnych lokali rodzime celebrities uznały za kolejny element zwiększający popularność i markę ich nazwisk. Wszystkie powstałe wtedy interesy splajtowały: nie ma już Winnera Przemysława Salety, Kabaretu Cafe Jerzego Pietrzaka, U Aktorek Zofii Saretok czy Soho Andrzeja Piasecznego. Własne lokale zamknęli też aktor Bartosz Żurawski, znany z "Milionerów" Hubert Urbański czy mający własny show Wojciech Jagielski. Nikomu z nich nie udało się powtórzyć sukcesu The Clubhouse aktora i reżysera Kevina Costnera, Madre's aktorki i piosenkarki Jennifer Lopez, Bongo's piosenkarki Glorii Estefan, Michael JordanŐs Steakhouse czy Tribeca Grill i Nobu aktora Roberta de Niro.
Przeceniona Brodzik
Reklamowym wydarzeniem roku nazwano kontrakt, jaki niemiecka firma LR Cosmetics podpisała z Kayah i Dariuszem Michalczewskim. Serie kosmetyków piosenkarki - Kayah Man i Kayah Woman - oraz Tiger określono mianem ekskluzywnych. Na wyrost - nie trafiły nawet do drogerii i są dystrybuowane wyłącznie przez akwizytorów. Zresztą sprzedają się słabo, bo te nazwiska nie są w Polsce wystarczającą rekomendacją. Firma LR Cosmetics chciała powtórzyć sukces hitów drugiej połowy lat 90., czyli perfum tenisistki Gabrieli Sabatini czy koszykarza wszech czasów Michaela Jordana. Tam się udało, bo te nazwiska jednoznacznie kojarzono i z sukcesem, i z luksusem. W Polsce tak nie kojarzy się nazwisko aktorki Joanny Brodzik. Okulary przeciwsłoneczne Joanna Brodzik Collection firmy Prostaf wypełniły kosze z przecenionymi drobiazgami w hipermarketach.
Kiedy pierwsza edycja programu "Big Brother" zyskała kilkumilionową widownię, jego bohaterowie wydawali się maszynkami do zarabiania pieniędzy. Browar Jabłonowo wypuścił na rynek piwo Gulczas (od pseudonimu jednego z uczestników programu). Prezes browaru Włodzimierz Parol denerwuje się na samo wspomnienie tego projektu. Sprzedaż była fatalna, bo popularność Gulczasa i spółki szybko się skończyła. O ile Gulczas był chwilową gwiazdą, o tyle nazwiska Maryli Rodowicz i Daniela Olbrychskiego są utrwalone na rynku od dziesięcioleci. Ale i one nie pomogły w wypromowaniu lodów firmy Koral.
Biznes dyletantów
Kontrast między biznesowymi osiągnięciami polskich i zagranicznych gwiazd wynika m.in. z tego, że na Zachodzie celebrieties wynajmują do prowadzenia interesu sztab zawodowców. Dla Puffa Daddy'ego pracuje 80 fachowców od projektowania, marketingu i sprzedaży. Podobnie jest w wypadku Lenny'ego Kravitza czy Kevina Costnera. Polskie celebrities często są jednocześnie inwestorami, szefami, księgowymi, sprzątaczkami oraz jednoosobowymi biurami promocji. I we wszystkim są dyletantami.
Polskim gwiazdom nie udał się ani jeden biznes nie związany z ich zawodem także dlatego, że najzwyczajniej nie miały pojęcia o regułach biznesu. Psycholog Jacek Santorski powołuje się na badania Jima Collinsa, guru amerykańskiej ekonomii, z których wynika, że stały zysk odnotowują tylko te firmy, których właściciele mogą twierdząco odpowiedzieć na trzy pytania: czy w tym, co robią, są naprawdę dobrzy, czy lubią to robić i czy szybko mogą sprawdzić, czy przedsięwzięcie przynosi zyski.
- Firmy Ewy Szykulskiej czy Grażyny Szapołowskiej nie miały prawa odnieść sukcesu, bo aktorki nie były stworzone do handlu, a już z pewnością wolały się uczyć nowych ról, niż obmyślać strategie sprzedaży - twierdzi Santorski. Jedynym wyjątkiem jest chyba Katarzyna Figura, właścicielka restauracji Sense. Aktorka prowadzi ten biznes na takich zasadach jak celebrities na Zachodzie. Figura zrozumiała, że w biznesie liczą się tylko twarde prawa rynku. Głośne nazwisko wprawdzie pomaga, ale na krótko.
Więcej możesz przeczytać w 34/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.