Walka o prywatyzację Poczty Japońskiej to spór o władzę nad największą instytucją finansową świata
Premier Japonii Junichiro Koizumi lubi westerny, zwłaszcza "W samo południe", i niczym samotny szeryf chce zrobić porządek w japońskiej gospodarce. Dlatego w poniedziałek 8 sierpnia rozwiązał parlament i rozpisał na wrzesień przedterminowe wybory, ryzykując własną karierę polityczną i przyszłość rządzącej partii.
Powodem dramatycznej decyzji była porażka rządowego projektu prywatyzacji Poczty Japońskiej, spowodowana rebelią kilkudziesięciu posłów rządzącej konserwatywnej Partii Liberalno-Demokratycznej. Prywatyzację poczty, która w Japonii nie tylko zajmuje się przesyłaniem listów i paczek, ale także odgrywa rolę najważniejszej instytucji oszczędnościowo-ubezpieczeniowej i dysponując prawie 3 bln dolarów aktywów, jest faktycznie największą instytucją finansową świata, Koizumi traktował jako swą życiową ambicję i jeden z głównych elementów programu reform. Po objęciu władzy w kwietniu 2001 r. zapowiedział, że albo "odmieni Japonię", dokonując reform strukturalnych w gospodarce i polityce, albo zniszczy PLD.
Wygrana albo śmierć
63-letni dziś Koizumi, polityk nieco ekscentryczny i odbiegający od japońskich schematów poprawności, od początku cieszył się stosunkowo dużym poparciem społecznym, jednocześnie natrafiając na opory we własnej partii. Projekt prywatyzacji poczty wzbudził w PLD niesłychane namiętności - jednego z posłów doprowadził nawet do samobójstwa. Koizumi był jednak twardy:. "Zniszczę dawną PLD i stworzę nową. Nie wyciągnę ręki do starej PLD".
Wrześniowe wybory mają być referendum w sprawie kontynuacji gospodarczych reform Koizumiego. Z ostatnich sondaży wynika jednak, że społeczeństwo równie dużą wagę przywiązuje do takich spraw, jak reformy powojennej konstytucji, forma sojuszu z USA czy niedostatki azjatyckiej dyplomacji Japonii. Szczególny niepokój wywołuje pogarszanie się stosunków z Chinami i Koreą Południową, m.in. wskutek regularnych wizyt premiera w świątyni Yasukuni w Tokio, będącej symbolem japońskiego militaryzmu, gdzie czczone są dusze 2,5 mln Japończyków poległych za cesarza i ojczyznę, w tym 14 zbrodniarzy wojennych skazanych po ostatniej wojnie na śmierć. Z powodu nie rozliczonej przeszłości Pekin i Seul blokują kandydaturę Japonii na stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ. Dlatego 15 sierpnia, w 60. rocznicę zakończenia wojny w Azji, Junichiro Koizumi ponownie przeprosił kraje sąsiednie za "ogromne szkody" wyrządzone przez japońską "kolonizację i inwazję", przyrzekł też, że Japonia nie wkroczy ponownie na "drogę wojny". Chiny i Korea Południowa zareagowały chłodno, przypominając Tokio, że powinno zaniechać upiększania wojennej przeszłości w podręcznikach szkolnych i przestać czcić zbrodniarzy.
Na politycznej konfuzji i wewnętrznych sporach w PLD ma nadzieję skorzystać opozycja, szykująca się do przełamania 50-letniego monopolu władzy konserwatystów. Nadchodzące wybory "rozstrzygną o przyszłości Japonii" - zapowiada Katsuya Okada, przywódca Partii Demokratycznej.
52-letni absolwent Harvardu liczy na to, że we wrześniu główna partia opozycji, mająca dziś 176 miejsc w 480-osobowej izbie niższej parlamentu, odbierze większość konserwatystom. W razie dojścia do władzy demokraci, roztaczający wizję "trzeciej drogi", planują m.in. radykalną redukcję wydatków publicznych (prawie o 90 mld dolarów), a także "odbudowę dyplomacji, zwłaszcza w Azji". Okada zapowiada też, że jako premier wycofa japońskie wojska z Iraku i nie będzie odwiedzał świątyni Yasukuni.
Trudności wieku dojrzewania
Do kryzysu politycznego w Japonii doszło w momencie, kiedy gospodarka ma się najlepiej od 15 lat. Wzrost PKB w pierwszym kwartale wyniósł 4,9 proc., zwiększa się konsumpcja, bezrobocie w czerwcu spadło do 4,2 proc. i było najniższe od siedmiu lat, jedenaście głównych banków znacznie obniżyło wskaźnik tzw. złych kredytów. Ekonomiści niedwuznacznie wiążą te rezultaty z reformami wprowadzanymi od czterech lat przez rząd Koizumiego.
Japonia potwierdziła swoją światową pozycję gospodarki nr 2, tyle że świat jakby przestał to dostrzegać. Na międzynarodowych forach poświęconych gospodarczej przyszłości Azji mówi się niemal wyłącznie o Chinach i Indiach, rzadko o Japonii. Właśnie obawa przed tym, że Chiny przejmą rolę, którą kiedyś odgrywała Japonia, skłania Tokio do większej koncentracji na sprawach Azji i do szukania wizji politycznej, której brak osłabia pozycję kraju. Japonia, dążąca do wyjścia z powojennej bierności w polityce, także wojskowej, "przeżywa trudności wieku dojrzewania" - twierdzi popularny w ostatnich latach pisarz Harutoshi Fukui, zgłębiający psychologiczne rozterki współczesnych samurajów. To także dowód, że Koizumi, samotny szeryf, wprowadził kraj na drogę zmian, z której nie ma odwrotu. Dlatego zapewne mimo najpoważniejszego kryzysu w swej karierze premier wygląda dziś na bardziej pewnego siebie niż kiedykolwiek wcześniej.
Więcej możesz przeczytać w 34/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.