Władimir Putin ma nieciekawą osobowość podpułkownika, który nigdy nie został pułkownikiem
Co powoduje, że aż tak nie znoszę Władimira Putina, iż coś mnie popchnęło do napisania książki o nim? Nie jestem jednym z jego politycznych przeciwników czy konkurentów; jestem po prostu kobietą, która mieszka w Rosji. Mówiąc bardzo wprost - jestem czterdziestopięcioletnią moskwianką, która obserwowała Związek Radziecki w jego najbardziej haniebnej postaci - w latach 70. i 80. XX wieku. I naprawdę nie chciałabym się tam na powrót znaleźć. Chciałabym zaznaczyć, że kończę pisać tę książkę 6 maja 2004 r. (...)
Za kilka godzin Putin, typowy podpułkownik sowieckiego KGB, wypisz, wymaluj Akakij Akakijewicz [Baszmaczkin], sponiewierany bohater opowieści Gogola "Szynel", wstąpi raz jeszcze na rosyjski tron. Wygląd ma tak nieszczególny, prowincjonalny, jak wskazywałby na to jego oficerski stopień; ma nieciekawą osobowość podpułkownika, który nigdy nie został pułkownikiem, maniery tajnego sowieckiego policjanta, który z przyzwyczajenia wtyka nos w sprawy swoich kolegów. Jest także mściwy: na ceremonię inauguracyjną nie zaproszono ani jednego przeciwnika politycznego czy przedstawicieli choćby jednej partii, która w jakikolwiek sposób nie harmonizuje z obowiązującą linią. (...)
Własne zdanie szkodzi
W Rosji bardzo ważne jest nie mieć śmiesznego wyglądu. To się może źle skończyć. Ludzie będą wymyślać kawały i jeszcze można się zmienić w jakiegoś Breżniewa. Kiedy Putin ogłosił skład swojego nowego rządu, nawet najbardziej zatwardziali jego zwolennicy pokładali się ze śmiechu. Nie mogło umknąć niczyjej uwagi, że Kreml wystawia kiepską farsę. Nie stało się nic więcej poza wyrównaniem drobniutkich porachunków, co było oczywiście podporządkowane idei ustawicznego tworzenia korzystnego obrazu w mediach i co przeprowadzono za zasłoną wszelkiego rodzaju bredni i retorycznego zdobnictwa, mającego przywołać na pamięć potęgę Rosji. (...) Praktycznie wszyscy ministrowie pozostali na stanowiskach. Wymówienie dostał tylko premier Michaił Kasjanow. Przez wiele miesięcy denerwował on Putina w straszny sposób i na wiele mniej strasznych sposobów. Był spadkobiercą epoki jelcynowskiej. Wynosząc drugiego prezydenta na tron, pierwszy prezydent Rosji poprosił Putina, by nie usuwał Kasjanowa.
Premier Kasjanow, jedyny pośród głównych aktorów rosyjskiej polityki, kategorycznie sprzeciwił się aresztowaniu liberalnego oligarchy Michaiła Chodorkowskiego i stopniowemu niszczeniu jego firmy naftowej Jukos. Była to najbardziej przejrzysta firma w naszym skorumpowanym kraju, pierwsza, która funkcjonowała zgodnie z przyjętymi na świecie praktykami finansowymi. Działała "na biało", jak to mówią w Rosji, a co więcej - przekazywała jako darowiznę ponad 5 proc. swoich rocznych zysków brutto na finansowaniu dużego uniwersytetu, domów dziecka i szeroko zakrojone inicjatywy pomocy charytatywnej.
Ale Kasjanow występował w obronie człowieka, którego Putin zaliczał już od jakiegoś czasu do swoich osobistych wrogów, utrzymując, że Chodorkowski zasila dużymi wkładami finansowymi rosyjską opozycję demokratyczną, przede wszystkim partię Jabłoko i Związek Sił Prawicowych.
W sferze życia politycznego, tak jak je pojmuje Putin, była to poważna osobista zniewaga. Przecież przy wielu okazjach publicznie okazywał, że nie posiadł zdolności rozumienia idei dyskusji, szczególnie w polityce, nie powinien w ogóle ripostować, a skoro już podwładny pozwolił sobie na ripostę, to staje się wrogiem. Ale takie zachowanie Putina nie jest jego winą. Nie robi on tak dlatego, że jest urodzonym tyranem i despotą; on po prostu został wychowany do myślenia w kategoriach, które wpoiło mu KGB - organizacja, którą on uważa za wzorzec idealny, jak już niejednokrotnie dawał temu publicznie wyraz. To dlatego, kiedy ktoś wypowie opinię przeciwną do jego własnej, Putin żąda, żeby "wyrugować histerię". (...) On nie wie, jak należy prowadzić dialog. Jego gatunek literacki to wojskowy monolog. Jak się jest podwładnym, to się trzyma buzię na kłódkę. Kiedy zostaje się szefem, zaczyna się monologować, obowiązkiem zaś podwładnych jest okazywać, że się zgadzają. Jest to polityczna wersja oficerskich nieporządków panujących w armii, które przy pewnych okazjach - jak to się stało w wypadku Chodorkowskiego - prowadzą do wojny na całego.
Wracając do przetasowania w szeregach rządu: pozbyto się Kasjanowa; ministrowie otrzymali na nowo swoje wcześniejsze teki, Putin zaś dokonał uroczystego spadochronowego zrzutu Michaiła Fradkowa jako nowego premiera. (...)
Kraj jako całość nie znał Fradkowa, ale społeczność przedsiębiorców pamiętała go aż nadto dobrze. Jest to to typowy radziecki nomenklaturowy biurokrata, którego od zarania jego kariery, to jest począwszy od okresu jeszcze bardziej komunistycznego, wysyłano tu i tam na różnorakie biurokratyczne posadki, pozostające raczej w luźnym związku z jego wykształceniem i wiedzą. Jest to typowy kierownik, dla którego niezbyt ważne jest, jakim pojazdem akurat kieruje, póki zajmuje fotel kierowcy. Kiedy Fradkow był dyrektorem Federalnej Służby Celnej - instytucji, która miała reputację najbardziej skorumpowanego ministerstwa w obszarze rosyjskiej służby cywilnej - pracujący tam biurokraci brali łapówki dosłownie za wszystko, za każdy wystawiony formularz czy udzieloną radę. W konsekwencji służbę tę rozwiązano, a Fradkowem się "zaopiekowano", zgodnie z nieśmiertelnymi tradycjami sowieckiej nomenklatury. Przeniesiono go raz jeszcze - tym razem do Brukseli.
Teraz premier Fradkow pospiesznie przyleciał z powrotem do Moskwy po to tylko, by sprowokować jeszcze większą wesołość. W swoim pierwszym wywiadzie, udzielonym w nowym charakterze jeszcze na lotnisku, wyznał, że właściwie to nie wie, jak to jest być premierem. Nie, nie ma żadnych planów, to wszystko spadło na niego jak grom z jasnego nieba. Chciałby teraz się przekonać, jakie poczyniono ustalenia i jakie sam dostanie instrukcje.
Rosja jest krajem, w którym wiele rzeczy dzieje się zakulisowo i gdzie większość ludzi ma krótką pamięć. Mimo nieznajomości poczynionych ustaleń i braku instrukcji od Putina, których zresztą nigdy nie ujawniono, Duma potwierdziła nominację Fradkowa przekonywającą większością głosów, odnosząc się do swego obowiązku "wypełniania woli naszych wyborców, którzy ufają prezydentowi Putinowi we wszystkich sprawach". (...)
Dlaczego go nie lubię?
Dlaczego tak bardzo nie znoszę Putina? Otóż właśnie dlatego. Nie znoszę go za tę jego rzeczowość gorszą od zbrodni; za jego cynizm, za rasizm, za kłamstwa, za gaz, którego użył przy oblężeniu teatru na Dubrowce; za rzeź niewiniątek, która trwała przez całą jego pierwszą kadencję.
Tak ja to widzę. Inni mają inne poglądy. Mordowanie dzieci nie wybiło ludziom z głów podejmowania prób przedłużenia jego kadencji do dziesięciu lat. Działają w tym kierunku, tworząc nowe, proputinowskie ruchy młodzieżowe na podstawie instrukcji z Kremla. Zastępcą szefa kancelarii Putina jest niejaki Władisław Surkow, uznany w Rosji nestor public relations. Człowiek ten przędzie pajęczyny tkane z czystego fałszu, z kłamstw zastępujących rzeczywistość, ze słów zamiast czynów. Obecnie panuje wielka moda na fałszywe ruchy polityczne, tworzone na mocy kremlowskich dyrektyw. Nie chcemy, by Zachód podejrzewał, że mamy system monopartyjny, że nie ma u nas pluralizmu i ponownie popadamy w autorytaryzm. Nagle pojawiają się grupy o nazwach: Maszerują Razem, Śpiewajmy Społem, Na rzecz Stabilności albo inne jeszcze wersje ruchu pionierów z czasów Związku Radzieckiego dni ostatnich. (...)
Nie znoszę go, gdyż on nie lubi ludzi. On nami pogardza. Widzi w nas środek do osiągania własnych celów, do utrzymania osobistej siły - i nic poza tym. W związku z tym jest przekonany, że może z nami uczynić, co mu się żywnie podoba, że może z nami grać w sposób, który mu będzie pasował. My jesteśmy nikim, gdy tymczasem ten, któremu zrządzenie przypadku umożliwiło wdrapanie się na szczyt państwowego gmachu, jest dzisiaj Carem i Bogiem.
Mieliśmy już w Rosji przywódców o takich zapatrywaniach. Prowadziło to do tragedii, rozlewów krwi na wielką skalę, wojen domowych. Nie chcę, żeby to się powtórzyło. Właśnie dlatego tak serdecznie nie znoszę tego typowego sowieckiego czekisty, co to na Kremlu dumnie kroczy po czerwonym dywanie ku rosyjskiemu tronowi.
Fragment książki Anny Politkowskiej "Rosja Putina", wydanej właśnie przez Studio Emka.
Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji
OBLICZA ROSJI Michaił Kasjanow i Michaił Fradkow to dwie różne twarze Rosji. Kasjanow to liberał, który stanowczo sprzeciwiał się aresztowaniu Chodorkowskiego i nacjonalizacji Jukosu. Fradkow to biurokrata związany ze służbami specjalnymi. |
---|
Michaił Kasjanow premier w latach 2000-2004 Urodził się w 1957 r. Ukończył Instytut Drogowo-Samochodowy w Moskwie. Karierę zaczynał w 1981 r. w Państwowym Instytucie Planowania ZSRR (Gospłan), gdzie doszedł do funkcji naczelnika pododdziału i skąd w 1990 r. przeszedł do Państwowego Komitetu Gospodarki, przygotowującego projekty reform. Od 1992 r. pracował w Ministerstwie Gospodarki, a później w Ministerstwie Finansów, gdzie w 1995 r. został wiceministrem. W maju 1999 r. prezydent Jelcyn wyznaczył go na szefa resortu, a pół roku później, już po dymisji Jelcyna, Kasjanow został wicepremierem. Po dojściu Putina do władzy na prośbę Jelcyna Kasjanow został premierem. Kasjanow od początku był ostro krytykowany, także przez prokremlowską partię Jedna Rosja. Pisano o jego konfliktach z częścią otoczenia Putina. Był jednym z obrońców politycznych Michaiła Chodorkowskiego, szefa koncernu naftowego Jukos. Michaił Fradkow premier od 2004 r. Urodził się w 1950 r. W 1972 r. ukończył studia politechniczne w Moskwie, a w 1981 r. Akademię Handlu Zagranicznego. W latach 70. pracował krótko w biurze radcy handlowego radzieckiej ambasady w Indiach, w latach 1975-1984 - w przedsiębiorstwie eksportu przemysłu ciężkiego Tiażpromeksport, a w latach 1984-1988 był jednym z szefów Państwowego Komitetu ds. Kontaktów Gospodarczych z Zagranicą. W rządzie prawie nieprzerwanie od 1992 r., w służbie zagranicznej (na początku lat 90. w delegacji rosyjskiej przy Układzie Ogólnym w sprawie Ceł i Handlu - GATT - potem jako przedstawiciel w randze ministra przy Unii Europejskiej). Był związany z radzieckimi służbami specjalnymi (jest pułkownikiem rezerwy). Ma opinię całkowicie lojalnego wobec szefów, pozbawionego ambicji politycznych. Cieszy się zaufaniem i sympatią Putina. |
Więcej możesz przeczytać w 35/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.