- WYBORY
Baronowie Cimoszewicza
Węglem i miedzią stoi kampania wyborcza Włodzimierza Cimoszewicza. A ściślej, chce on wygrać wybory na Śląsku, odgrywając przyjaciela wszystkich górników - w stylu Edwarda Gierka i za nasze pieniądze. Najpierw podczas spotkania Cimoszewicza z szefami górniczych spółek i związkowcami niespodziewanie, czyli zgodnie ze scenariuszem Kwaśniewskiego, nadeszła z Warszawy wiadomość o podpisaniu przez prezydenta korzystnej dla górników nowelizacji ustawy emerytalnej. Wkrótce potem szeregi Grupy Inicjatywnej Komitetu Wyborczego kandydata na prezydenta Włodzimierza Cimoszewicza zasiliło czworo węglowo-miedziowych baronów. Na oficjalnej stronie Cimoszewicza przewodnicząca jego komitetu wyborczego Jolanta Kwaśniewska poinformowała, że "w ostatnim czasie dołączyli do nas" m.in. prezes KGHM Polska Miedź (44,28 proc. akcji w rękach państwa) Marek Szczerbiak, prezes Węglokoksu (100 proc. państwowego kapitału) Piotr Makselon, wiceprezes Węglozbytu (100 proc. akcji należy do państwa, w tym 70 proc. poprzez Kompanię Węglową) Zbigniew Stupak i Rafał Rost, prezes spółki Kopex (75,6 proc. akcji państwowych, z czego 60,64 proc. za pośrednictwem Krajowej Spółki Cukrowej). - Byłoby dobrze, żeby menedżerowie spółek z udziałem skarbu państwa okazywali jak największą powściągliwość w manifestowaniu poglądów politycznych, chociaż prawo im tego nie zabrania - mówi "Wprost" minister skarbu Jacek Socha. Podobną opinię przekazało nam biuro prasowe ministra gospodarki Jacka Piechoty.
Prezesów wspierających Cimoszewicza powołały rady nadzorcze, w których zasiadają: przewodniczący Stowarzyszenia Ordynacka Krzysztof Szamałek (szef rady w KGHM), były oficer SB i wiceminister spraw wewnętrznych w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza gen. Andrzej Anklewicz (szef rady Węglozbytu) czy były doradca premiera Cimoszewicza Andrzej Szumowski i szef młodzieżówki SLD Grzegorz Pietruczuk (obaj w radzie nadzorczej Kopeksu). Czyżby dla baronów ze spółek górnicznych wybiła godzina spłaty zobowiązań zaciągniętych wobec politycznego protektora, czyli Aleksandra Kwaśniewskiego? (JJ) - PRASA I OBYCZAJE
Prośba Do Blumsztajna
"Wprost" jest najpopularniejszym tytułem wśród redaktorów "Gazety Wyborczej" przygotowujących przeglądy prasy. Prawie niczego innego nie czytają. Pewnie mają rację. Nie warto. Z tego powodu i moja poczytność w najbardziej opiniotwórczych kręgach intelektualnych rośnie. Dzięki tej szczęśliwej okoliczności i ja mogę zawsze liczyć na zainteresowanie i rzetelną lustrację ideowo-moralną. W ostatnią sobotę zlustrował mnie dogłębnie redaktor Seweryn Blumsztajn, przypominając, że szlify dziennikarskie zdobywałem jeszcze w PRL-owskiej prasie, razem z Urbanem. Tak jest. Zgodnie ze szlachetną dewizą: nikogo nie pytamy, skąd przychodzi, liczymy, że sam się przyzna - przyznaję. Pracowałem w PRL-owskiej prasie. Więcej. Urodziłem się konformistycznie w PRL. Chodziłem do PRL-owskich szkół, jeździłem PRL-owskimi tramwajami i kupowałem w PRL-owskich sklepach. Oddychałem powietrzem PRL i piłem PRL-owską wódkę bez obrzydzenia jeszcze długo po tym, jak Blumsztajn obalał już swobodnie w Paryżu.
I proszę, jaka niesprawiedliwość. Mam PRL-owskie szlify, a mimo to nie jestem po imieniu z moim kolegą Urbanem i nie konsultuję się z nim w sprawie przyszłości Polski. Nie wypili ze mną bruderszaftu ani Jaruzelski, ani Kiszczak. Ani "Wprost", ani "Rzeczpospolita" nie chcą mi drukować tekstów, w których mógłbym zaręczyć swoim PRL-owskim autorytetem honor wszystkich tych wybitnych Polaków. Czuję się sfrustrowany. Może Blumsztajn mógłby mi załatwić udział w jakiejś biesiadzie i parę zaszczytnych postpeerelowskich bruderszaftów? To mi się należy. Obiecuję, że przestanę po tym dowalać Cimoszewiczowi. Będę dokładnie takim samym postopozycjonistą jak Blumsztajn ze swoim szefem.
Maciej Rybiński - INGRES
Stanisław II Dziwisz
Stanisławie II - tymi słowami zwrócił się do abp. Dziwisza nuncjusz apostolski podczas sobotniego ingresu do katedry wawelskiej. Było to nie tylko nawiązanie do dawnej tradycji numerowania biskupów według noszonych przez nich imion, ale też aluzja do wielowiekowego przesądu, który mówi, że po zamordowaniu w 1079 r. św. Stanisława w Krakowie nigdy nie będzie już biskupa o tym imieniu (mianowany w 1700 r. Stanisław Dąbski nie dożył dnia ingresu!). - Jan Paweł II przełamał tę klątwę - żartowali obecni na uroczystości księża. I rzeczywiście: jak ujawnił kard. Franciszek Macharski, decyzję o nominacji abp. Dziwisza podjął jeszcze papież Wojtyła, Benedykt XVI jedynie spełnił jego życzenie. Długo oczekiwana homilia arcybiskupa sprawiała wrażenie, jakby napisał ją Jan Paweł II. I to nie tylko dzięki formie (metropolita używał nawet papieskich zwrotów, takich jak "starsi bracia w wierze" czy "drodzy młodzi przyjaciele", a wreszcie przemawiał w różnych językach), ale też treści. Arcybiskup krakowski zawarł w niej nie tyle program dla archidiecezji krakowskiej, ile dla Kościoła w Polsce. Zwracał się do polityków, mówił o prawach człowieka, dorobku "Solidarności", bezrobociu oraz zagrożeniach dla rodziny, której "nie można zastąpić żadnym innym związkiem". Owacje wiernych potwierdziły, że po śmierci Jana Pawła II w abp. Dziwiszu widzą oni nie tylko następcę kard. Macharskiego, ale przede wszystkim przywódcę polskiego Kościoła. Swym pierwszym przemówieniem abp Dziwisz dał do zrozumienia, że jest gotów się tej funkcji podjąć. (MAD) - "WPROST" W LUKSEMBURGU. Publikacją "Wprost" "Dyplomacja pałacowa" (nr 32/2005) zajął się wpływowy luksemburski tygodnik "L`Investigateur". Ujawniliśmy, że specjalnie dla minister Barbary Labudy, zaufanej współpracownicy Aleksandra Kwaśniewskiego, polskie MSZ otwiera placówkę dyplomatyczną, wynajmując w tym celu i remontując luksusową willę. W artykule "Jak polska nomenklatura urządza się w Luksemburgu" "L`Investigateur" opisał siedzibę przyszłej ambasady RP. "10 minut od centrum stolicy Luksemburga, położony w przepysznym zakątku leśnym. (É) Łatwy dojazd. Dziewięć pokojów urządzonych z wielkim komfortem. Każdy wyciszony i wyposażony w klimatyzację, sejf i minibar. Ze swym położeniem geograficznym hotel [wcześniej mieścił się tam hotel La Cascade] umożliwia państwu zażywanie relaksu w cichym i zielonym otoczeniu, nieopodal licznych atrakcji, jakie oferują miasto Luksemburg i jego okolice" - czytamy za turystycznym przewodnikiem cytowanym przez "L`Investigateur". (JJ)
- PRAWO
Sojusz praworządnych inaczej
Marek Ungier, były szef gabinetu prezydenta, podejrzany o ujawnienie tajemnicy państwowej i składanie fałszywych zeznań, to kolejny polityk lewicy, którym zainteresowała się prokuratura. Wkrótce zarzuty prokuratorskie mogą zostać przedstawione także Zbigniewowi Siemiątkowskiemu, byłemu szefowi UOP.
Kłopoty z prawem ma Andrzej Pęczak, były poseł SLD, który od listopada 2004 r. przebywa w łódzkim areszcie. Jest podejrzany o przyjmowanie łapówek od lobbysty Marka Dochnala. Prokuratura zarzuca mu też niegospodarność w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi.
Były wiceminister spraw wewnętrznych Zbigniew Sobotka
i byli posłowie SLD Henryk Długosz i Andrzej Jagiełło w styczniu 2005 r. zostali skazani na kary więzienia przez Sąd Okręgowy w Kielcach. Byli oskarżeni o przeciek informacji o akcji policji w Starachowicach. Sobotka został skazany na 3,5 roku więzienia, a Długosz i Jagiełło na półtora roku.
Andrzejowi Szarawarskiemu, byłemu wiceministrowi gospodarki i skarbu w rządzie Leszka Millera i byłemu baronowi śląskiemu SLD, prokuratura zarzuciła w styczniu 2005 r. przekroczenie uprawnień w procesie prywatyzacji Polskich Hut Stali.
Aleksandrze Jakubowskiej, byłej szefowej gabinetu premiera Millera, grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. W lipcu 2005 r. Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku postawiła jej zarzut dokonania bezprawnych zmian w rządowym projekcie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji.
Wiesławowi Kaczmarkowi Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu zarzuciła w maju 2005 r., że za rządu Włodzimierza Cimoszewicza (był wówczas ministrem gospodarki) wydał nierzetelną opinię, która zdecydowała, że spółka LFO uzyskała poręczenie skarbu państwa na budowę fabryki osocza w Mielcu, która nigdy nie powstała.
DYPLOMACJA
Kłopotliwy biurowiec
Krzysztof Jakubowski, kandydat na ambasadora RP w Indiach, może mieć kłopoty z wyjazdem na tę placówkę. Sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych wstrzymała wydanie opinii w jego sprawie. To efekt naszej zeszłotygodniowej publikacji, w której ujawniliśmy (w środę informację podały także "Fakty" TVN, a w czwartek oficjalnie potwierdziła ją Najwyższa Izba Kontroli), że MSZ przepłaciło ok. 20 mln zł za położony w sąsiedztwie siedziby resortu biurowiec Articon Center.
Do transakcji doszło, gdy szefem MSZ był Włodzimierz Cimoszewicz. Sprawę nadzorował zaś właśnie Krzysztof Jakubowski, dyrektor generalny ministerstwa, prywatnie szwagier posłanki Aleksandry Jakubowskiej. (Gin)
LEKI
Odszkodowania dla Polaków
Polacy, którzy ucierpieli z powodu zażywania leku przeciwbólowego o nazwie vioxx, mają wielkie szanse uzyskania w sądzie odszkodowań - uważa prof. Mirosław Nesterowicz z UMK w Toruniu. Jego zdaniem, pacjenci mogą się powołać na art. 449 kodeksu cywilnego, który zakłada odpowiedzialność producenta za wadliwy produkt wprowadzony na rynek. Artykuł wyklucza tłumaczenia, że firma farmaceutyczna prowadziła badania kliniczne i lek starannie przetestowała.
W naszym kraju co najmniej dwie osoby zmarły po zażyciu vioxksu. W 87 przypadkach polscy lekarze zgłaszali niepokojące skutki uboczne tego leku, takie jak wrzody żołądka, krwawienie z przewodu pokarmowego, nadciśnienie tętnicze i zaburzenia rytmu serca. Krakowski adwokat Roman Gładyszowski radzi, by poszkodowani zorganizowali się w większą grupę i dołączyli do amerykańskiego pozwu zbiorowego (w pierwszym procesie w USA sąd przyznał Carol Ernst, wdowie po "ofierze vioxksu" 254 mln dolarów).
Iwona Konarska
ENCYKLOPEDIA
Grześczak żyje!
W encyklopedii "Gazety Wyborczej" pod hasłem "Marian Grześczak" znajdziemy informację, że prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich od 1999 r. nie żyje.
- To jakaś koszmarna kpina. Niby poważna gazeta, a zrobili ze mnie nieboszczyka - denerwuje się Grześczak, obecnie szef działu krytyki poetyckiej w miesięczniku "Twórczość", a wcześniej m.in. konsul w Czechosłowacji i radca ambasady na Słowacji. W tym roku nakładem PIW ma się ukazać kolejny tom jego wierszy "Snutki". - Zapewniam, że nie jest to pośmiertne wydanie - mówi "Wprost" Marian Grześczak. O notce w encyklopedii dowiedział się, kiedy do jego żony z kondolencjami zadzwonił dawny znajomy. - Głos w słuchawce zamarł, kiedy telefon odebrał rzekomy nieboszczyk - opowiada Grześczak. (AB)
BIZNES I MEDIA
Co boli J&S?
10 mln zł od "Wprost" domagają się firma J&S i jej właściciele Sławomir Smołokowski oraz Grzegorz Jankilewicz. 25 sierpnia w warszawskim sądzie okręgowym rozpoczął się pierwszy z trzech procesów o najwyższe w historii polskiego dziennikarstwa odszkodowania. Mają być one zadośćuczynieniem za to, że "Wprost" opisał kosztowny monopol J&S w dostawach ropy do Polski. - Chcemy, żeby to zabolało. Żeby każdy redaktor naczelny zastanowił się, zanim dopuści artykuł do druku - tak Smołokowski tłumaczył żądanie gigantycznego odszkodowania. Cel procesu jest jasny: zastraszyć media, tak aby dziennikarze nie zadawali kłopotliwych pytań, na przykład ile ropy dostarcza firma J&S do kontrolowanych przez państwo polskich rafinerii.
Więzienie za notatnik
Dwa lata więzienia grozi Grzegorzowi Gaudenowi, redaktorowi naczelnemu "Rzeczpospolitej". Prokuratura zarzuciła mu rozpowszechnianie bez zezwolenia informacji ze śledztwa dotyczącego PZU. 18 marca dziennik opublikował fragmenty notatnika byłego szefa PZU Władysława Jamrożego. Według prokuratury, było to działanie na "szkodę wymiaru sprawiedliwości".
PREMIER
Cały Belka
Od września Marek Belka będzie nie tylko premierem, ale i szefem nowo utworzonego Ministerstwa Sportu. Kompetencje Belki nie podlegają dyskusji: gra w tenisa, jeździ na nartach i rowerze, pływa kajakiem, rzucał również piłką do kosza. Przejęcie przez premiera obowiązków ministra sportu oznacza, że bijący rekordy niepopularności rząd przestał istnieć. Kilka miesięcy temu wyraźnie zapowiedział to sam Marek Belka. "Nie przewiduję takiej możliwości [utworzenia Ministerstwa Sportu], przynajmniej dopóki ten rząd istnieje" - tłumaczył podczas debaty na temat przyszłości polskiego sportu. Cały Belka.
KONFRONTACJE
Na dwoje debata wróżyła
Ostatnią szansą dla kanclerza Niemiec na przeszkodzenie chadekom w odzyskaniu władzy (wybory odbędą się 18 września) ma być debata telewizyjna między Angelą Merkel i Gerhardem Schroederem, która odbędzie się 4 września. Historia słynnych debat telewizyjnych pokazuje jednak, że ich zwycięzcy nie zawsze wygrywali wybory.
Nixon - Kennedy (1960 r.) - pierwsza
w historii debata przed wyborami prezydenckimi (a właściwie seria debat, bo odbyły się cztery) zakończyła się wyraźnym triumfem JFK, który później został prezydentem USA.
Carter - Reagan (1980 r.) - gdy moderator chciał wyłączyć Reaganowi mikrofon, aby skończyć jego monolog, ten krzyknął: "To ja płacę za ten mikrofon!". Amerykanom spodobała się jego stanowczość i wybrali go na prezydenta.
Wałęsa - Kwaśniewski (1995 r.) - Lech Wałęsa dał się sprowokować liderowi postkomunistów i powiedział, że może mu podać najwyżej nogę. Było to na rękę Kwaśniewskiemu, który - być może m.in. dzięki tej debacie - nieznacznie wygrał drugą turę wyborów.
Kerry - Bush (2004 r.) - kandydat demokratów na prezydenta zebrał lepsze oceny za pojedynek telewizyjny, w dodatku Bushowi zaszkodziło zrobione w czasie debaty zdjęcie, na którym wyraźnie widać przewód ukryty pod marynarką. Mimo to nie miał on problemów z wyborczym zwycięstwem.
Juszczenko - Janukowycz (2004 r.)
- kandydat ukraińskiej opozycji ostro zaatakował Janukowycza, oskarżając go
o fałszerstwa wyborcze. Później po ulicach ukraińskich miast rozlała się "pomarańczowa rewolucja", która wyniosła Juszczenkę do władzy.Wałęsa - Kwaśniewski (1995 r.) - Lech Wałęsa dał się sprowokować liderowi postkomunistów i powiedział, że może mu podać najwyżej nogę. Było to na rękę Kwaśniewskiemu, który - być może m.in. dzięki tej debacie - nieznacznie wygrał drugą turę wyborów.
Kerry - Bush (2004 r.) - kandydat demokratów na prezydenta zebrał lepsze oceny za pojedynek telewizyjny, w dodatku Bushowi zaszkodziło zrobione w czasie debaty zdjęcie, na którym wyraźnie widać przewód ukryty pod marynarką. Mimo to nie miał on problemów z wyborczym zwycięstwem.
Juszczenko - Janukowycz (2004 r.)
- kandydat ukraińskiej opozycji ostro zaatakował Janukowycza, oskarżając go o fałszerstwa wyborcze. Później po ulicach ukraińskich miast rozlała się "pomarańczowa rewolucja", która wyniosła Juszczenkę do władzy.- BROŃ ATOMOWA
Taśmy prawdy
George W. Ball, w latach 60. amerykański podsekretarz stanu, ostrzegał prezydenta Johna F. Kennedy`ego, że użycie broni nuklearnej przeciwko Chinom może spowodować "kłopoty z wszystkimi źółtkami". Takie słowa padły 9 maja 1963 r. podczas narady, w czasie której rozważano możliwość udzielenia wsparcia Indiom w konflikcie z Chinami. Taśmy, na których zarejestrowano to spotkanie, zostały niedawno ujawnione przez bibliotekę prezydenta Kennedy`ego w Bostonie. Podczas rozmowy Robert McNamara, ówczesny szef Pentagonu, zaznaczał, że "każdy chiński atak będzie wymagał użycia broni atomowej". (PB) - POLACY NA BIAŁORUSI
Zjazd niemy
Niemy był zjazd Związku Polaków na Białorusi. Delegatów przywieziono specjalnymi autobusami do Wołkowyska, gdzie przenocowali w chronionym przez milicję hotelu robotniczym, wystrzegając się kontaktów z polską prasą. Następnego dnia prawie jednogłośnie wybrali nowe władze. Prezesem nie został żaden z działaczy z otoczenia skompromitowanego Tadeusza Kruczkowskiego (byłego szefa Związku Polaków na Białorusi), co nieźle świadczy o inteligencji mocodawców imprezy. Józef Łucznik, nowy prezes, wieloletni dyrektor szkoły w podgrodzieńskich Soniczach, nie szkalował Polski w białoruskiej telewizji, nie brał też udziału w zajeździe na Dom Polski w Grodnie w lipcu, kiedy OMON siłą usuwał działaczy związanych z Andżeliką Borys. Pytany przez "Wprost", czy będzie interweniował w sprawie aresztowanych działaczy polskich, z wyraźnym przerażeniem odpowiedział, że o żadnych zatrzymaniach nie słyszał.
Zamiast statutowych trzech miesięcy delegatów wyłoniono w ciągu czterech tygodni. Lokalne oddziały ZPB zmuszano do przeprowadzania zebrań. W Porozowie, gdy zabrakło chętnych do uczestniczenia w farsie, autobusami dowożono ludzi ze wsi, płacąc im po 5 tys. rubli (około 2 dolarów) za udział w spotkaniu. W Mostach, gdzie nie udało się członków związku zmusić do zorganizowania zebrania, rozwiązano oddział. Prezydent Łukaszenka ma teraz w pełni posłuszną polską organizację i skazanych na zejście do podziemia niepokornych działaczy. Prawdziwy sukces Łukaszenki zależy teraz od tego, czy polscy politycy spełnią obietnice i wprowadzą wizowe embargo dla uczestników zjazdowej farsy i czy podporządkowany Łukaszence związek nadal będzie finansowany z polskich podatków.
Maria Przełomiec
BBC
Więcej możesz przeczytać w 35/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.