Kiedyś mawiano: to zły człowiek - to człowiek dobry. Dziś potępianie kogoś odrzuca całe "dobrze myślące" towarzystwo
Wśród rozlicznych zachowań, jakie wywołują oburzenie szacownych mężów, takich jak Oleksy, Kwaśniewski, Cimoszewicz czy Nałęcz, i nastawiają ich wyjątkowo negatywnie do obecnej kampanii wyborczej, jest, jak to oni mawiają, "dzielenie Polaków na lepszych i gorszych". Wydaje się nawet, że ten niecny postępek w niczyich oczach nie potrafi znaleźć już usprawiedliwienia, bo gdy szacowni mężowie piętnują go, milkną nawet ich adwersarze czy dociekliwi zazwyczaj dziennikarze. Czy wszyscy Polacy są więc równie dobrzy?
Z pewną dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że Polacy to ludzie. Czy nie wolno dzielić ludzi na lepszych i gorszych? Kiedyś mawiano: to zły człowiek - to człowiek dobry. Dziś potępianie kogoś odrzuca całe "dobrze myślące" towarzystwo. Jego oburzenie wskazuje, że nawet to towarzystwo nie jest wolne od tego typu wartościowania. Jego przedstawiciele zaprotestują: owszem, oburzają nas uczynki - powiedzą - ale nie ci, którzy ich dokonują. Człowiek na pewnym poziomie odróżnia ludzi od ich uczynków. - Hm... zastanowi się człowiek nie na poziomie - ale czy można człowieka oddzielić od jego uczynków i czym wtedy będzie ten człowiek? Tak czy siak zresztą pozostanie podział na ludzi na poziomie i nie na poziomie, czy nie wyjdzie więc na to samo? Przecież towarzystwo dobrze myślących wyróżnia siebie spośród tych, którzy ciągle myślą nie dość dobrze.
Zgódźmy się jednak i przez chwilę nie używajmy określenia "zły". Jeśli używamy określenia "dobry", to przecież służy ono wyróżnieniu tak nazwanego spośród tych, których tak nie nazywamy. Jeśli wszyscy byliby jednakowo dobrzy, to nie byłoby sensu określać nikogo jako "dobrego". Przecież mówiąc o człowieku, nie zaznaczamy, że ma jedną głowę. Jeśli nawet wszyscy są dobrzy, to z jakiegoś powodu właśnie o Józku mówimy, że jest dobry. Widocznie jest on od kogoś lepszy. I tak wszystko jedno, z której strony dochodzimy jednak do nieuniknionego, choć nie zawsze formułowanego wprost podziału na dobrych i lepszych.
Jeśli nawet przyjmiemy, że człowiek to czysta możliwość, to i tak zauważymy, że jakoś jedni wybierają zwykle jedno, a inni co innego i trudno nam wyobrazić sobie świętego Franciszka w roli Sinobrodego i na odwrót.
Jeśli więc Polak jest człowiekiem, to nie sposób uniknąć klasyfikowania go jako lepszego lub mniej lepszego (czytaj: gorszego) człowieka. Polacy to podgrupa zbioru ludzkiego, którą wyróżniamy ze względu na narodowość, a więc przynależność do określonej wspólnoty. Przynależność wiąże się ze zobowiązaniami, jakie łączą mnie z członkami mojej wspólnoty. To, jak wywiązujemy się z tych zobowiązań, pozwala oceniać nas jako członków tej grupy, czyli Polaków właśnie. Jeśli na przykład niektórzy Polacy podejmują wielkie ryzyko, walcząc o wolność narodu (wszystkich Polaków), a inni w imię swoich prywatnych korzyści działają na rzecz jego zniewolenia, a więc działają na jego szkodę, to ci pierwsi są dobrymi Polakami, a ci drudzy - złymi. Oczywiście ludzie urodzeni jako Polacy mogą uznać, że ta przynależność ich w ogóle nie obchodzi, i dawać temu wyraz w swoich postępkach. Trudno wówczas nazywać ich dobrymi Polakami.
25 lat temu wielka liczba Polaków zaangażowała się w heroiczne przedsięwzięcie, które miało im jako osobom i jako członkom zbiorowości przywrócić wolność i godność. To przedsięwzięcie nazywało się właściwie "Solidarność", a występowało pod szyldem związku zawodowego wyłącznie ze względu na okoliczności. W tym samym czasie inni Polacy robili wszystko, aby w obronie swoich interesów to heroiczne przedsięwzięcie zniszczyć. Ci pierwsi byli dobrymi Polakami, ci drudzy - złymi.
Dziś zasługi "Solidarności" zostały uznane przez wszystkich, nawet przez tych, którzy zajmowali się wówczas jej zwalczaniem. I bardzo dobrze. Tylko że uznając wartość jakiegoś zjawiska, oceniamy również siebie ze względu na swoją wobec niego postawę.
25 lat temu wybieraliśmy swoje role, tak jak wybieramy je ciągle. Dziś w Polsce nie karze się ani nawet nie rozlicza tych, którzy w imię swoich egoistycznych interesów działali przeciw wspólnocie, a więc innym Polakom. Ba, cieszą się oni dobrobytem, który zdobyli w ten właśnie sposób w przeciwieństwie do wielu zasłużonych, których sytuacja w wolnej Polsce bywa bez porównania gorsza. Jednak nikomu nie można odebrać biografii. Ani jednym, ani drugim. Jednym należy się szacunek, a drugim coś wręcz przeciwnego.
Więcej możesz przeczytać w 35/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.