Taryfa ulgowa zawsze demoralizuje jej beneficjenta
Tyle się mówi i pisze o równości wobec prawa, a społeczeństwo nadal dzieli się na równych i "równiejszych", na tych, których można bezkarnie lekceważyć, i tych, którzy się liczą. Nic nie wskazuje na masowość opozycji przeciw temu podziałowi. Uważający się za dyskryminowanych liczą na wywalczenie przywilejów i odpowiednie rekompensaty kosztem słabszych współobywateli. Również obrona posiadanych przywilejów (uzyskanych często prawem kaduka), wspierana bandycką agresją i terrorem wobec władzy ustawodawczej, nie spotyka się z masowym społecznym potępieniem. Co głupsi cieszą się nawet, że komuś udało się wyrwać coś temu wrogiemu państwu. Nasz ukochany kraj ciągle dostarcza spektakularnych przykładów w tej mierze. I jak tu się dziwić prawniczemu lobby walczącemu o zachowanie korporacyjnych przywilejów gwarantujących kasę? W tym miejscu jednak żarty się kończą.
Śruba i paragraf
Od środowiska prawniczego wymagamy innego poziomu świadomości niż od obrzucających policję śrubami i nakrętkami. Całe szczęście, że ostatnio głos zabrał prof. Zbigniew Hołda, żądając otwarcia korporacji, ale większość prawników zdaje się wyraźnie optować za zachowaniem przywilejów. W Polsce nie wystarcza być magistrem prawa, by uzyskać swobodny dostęp do wykonywania zawodu wymagającego takiego wykształcenia.
Na szczęście prezydent, który ugiął się pod terrorem górników, podpisał ustawę ograniczającą wszechwładzę korporacji prawniczych. Nepotyzm święcił triumfy pod cynicznym hasłem troski o jakość usług prawniczych. W praktyce jest zupełnie odwrotnie. Przywileje likwidują przymus starania się o jakość. Tylko na podstawie nielicznych własnych kontaktów z sądownictwem mogę stwierdzić, że adwokaci mogą zapominać o wyznaczonych z wyprzedzeniem terminach rozpraw. Sędziowie mogą zapominać o wezwaniu na rozprawę najistotniejszego świadka. Prokuratorzy mogą się wykazać niedostateczną znajomością problematyki, która obejmuje przedmiot procesu. Odracza to znakomicie wszczęcie postępowania. Byłem kiedyś na rozprawie, podczas której sędzia wyraźnie nie rozumiał mówiącego jasno biegłego. Zjawiska tego rodzaju są po prostu konsekwencją taryfy ulgowej, jaką sobie środowisko wywalczyło. Taryfy ulgowej, która zniknie po dopuszczeniu konkurencji, po zwiększeniu liczby uprawnionych do wykonywania zawodu.
Obojętność prawnika
Liberalizacja dostępu do zawodów prawniczych nie ma oczywiście nic wspólnego z łagodzeniem wymagań dotyczących wykształcenia. To właśnie studia uniwersyteckie powinny być jedynym sitem odrzucającym miernotę. Taryfa ulgowa zawsze demoralizuje jej beneficjenta. Oznacza to w praktyce odejście od zasady dura lex, sed lex. Oznacza to również dewaluację wyroków i orzeczeń sądowych. W Polsce widoczny jest brak troski o wykonywanie tych postanowień, o egzekucję nałożonych kar. Środowisko prawnicze wykazuje w tych kwestiach obojętność, przerzucając troskę o wykonywanie wyroków na aparat wykonawczy i nie interesując się realiami. Trudno niekiedy pozbyć się wrażenia, że prawomocny wyrok niewiele znaczy, chyba że chodzi o morderstwo. Na wolności pozostaje co sprytniejszy skazany. W praktyce ciągle nie ma mowy o pracy przymusowej, bo przecież odcinamy się od obozów koncentracyjnych i gułagów. Czy naprawdę nie warto wrócić do zasady dura lex, sed lex?
Ekonomia Samoobrony
Na tle sporów o przywileje prawnicze warto w tym miejscu przypomnieć, że specjalność kiedyś łączona z prawem (mówiło się "prawo i ekonomia") nie cieszy się nawet śladową ochroną zawodu. Lekceważenie ekonomii i ekonomistów było zrozumiałe w czasach, kiedy Biuro Polityczne (a nie fachowcy) decydowało o gospodarce. Jest to jednak niedopuszczalne w gospodarce rynkowej, stawiającej coraz wyższe wymagania w zakresie wiedzy ekonomicznej. Tymczasem u nas nikt nie stawia w tej mierze najmniejszych wymagań ani politykom, ani autorom tekstów świadczących o ignorancji i arogancji. W najpoczytniejszej polskiej gazecie może ukazać się artykuł odbierający ekonomii miano nauki. Ukazywać się mogą książki pełne nieprawdziwych informacji o polskiej gospodarce, szkodzące dobremu imieniu naszego kraju. Ekonomiści polscy nie walczą o korporacyjne przywileje. Nie żądają też dla siebie taryfy ulgowej. Czas jednak najwyższy, by polska klasa polityczna zrozumiała, że bez opanowania i upowszechnienia solidnej wiedzy ekonomicznej nie można osiągnąć rzeczywistych sukcesów gospodarczych. Chyba że bardziej podoba się nam program ekonomiczny Samoobrony.
Więcej możesz przeczytać w 35/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.