"Rosja na rozdrożu. Polityka zagraniczna Władimira Putina", wydawnictwo Sprawy Polityczne, Warszawa 2006 |
Książka młodego warszawskiego politologa Marcina Kaczmarskiego o polityce zagranicznej Władimira Putina pozwala spojrzeć na nasze problemy z byłym "wielkim bratem" w szerszej perspektywie. Wedle niego, na świecie widzianym z okien Kremla Polska była i - mimo naszej roli w ukraińskiej "pomarańczowej rewolucji" - pozostaje niewiele znaczącym krajem tranzytowym na drodze do Niemiec i Francji, uważanych za głównych partnerów Rosji w Europie. Dobrze ilustruje to fakt, że w MGIMO - słynnej kuźni rosyjskich kadr dyplomatycznych - spośród kilku tysięcy studentów zaledwie siedmiu uczy się języka polskiego. Prowadzi to Kaczmarskiego do zaskakującego wniosku: "Najwyższy czas, aby polscy politycy zrozumieli, że po raz pierwszy od stuleci Polska stoi przed szansą, by przestać się kierować rosjocentryzmem w polityce zagranicznej. Aby tak się stało, polska polityka bezpieczeństwa za priorytet musi przyjąć jeden cel - włączenie Ukrainy do UE oraz utrzymanie niezależności (choćby formalnej) Białorusi od Rosji". Jego zdaniem, "nasza pozycja względem Rosji jest naprawdę silna" i dlatego "nie należy traktować każdego posunięcia Kremla w kategoriach etyczno-moralnych, oskarżać go o neoimperializm etc. (...) Zamiast prosić Rosję o uznanie win z przeszłości, zacznijmy rozmawiać językiem realpolitik, bo tylko taki Kreml rozumie".
Swoją tezę o słabości Kremla Kaczmarski uzasadnia obszernie za pomocą wnikliwej analizy procesu utraty przez Rosję statusu mocarstwa globalnego. Za jego symbole można uznać zamknięcie rosyjskiego ośrodka wywiadu radioelektronicznego w Lourdes na Kubie i bazy morskiej w Cam Ranh w Wietnamie, czego dokonano bynajmniej nie pod rządami Jelcyna, ale za kadencji uchodzącego za odnowiciela tradycji imperialnej Putina. Ocena stanu stosunków między Rosją a USA, UE, Chinami i Indiami prowadzi Kaczmarskiego do wniosku, że państwo rządzone przez Putina nie ma właściwie żadnych sojuszników, a na obszarze poradzieckim wpływy Moskwy stają się coraz trudniejsze do utrzymania. Niezbyt optymistycznie dla Kremla rysuje się też stan rosyjskich sił zbrojnych, perspektywy rozwiązania konfliktu czeczeńskiego i coraz wyraźniejsze konsekwencje zapaści demograficznej.
Podzielając pogląd Kaczmarskiego o przecenianiu przez wielu naszych polityków znaczenia stosunków z Rosją, trudno zarazem nie zauważyć, że bagatelizuje on znaczenie tego obszaru, w którym - przynajmniej dla Polski - pozostaje ona wciąż supermocarstwem. O ZSRR mawiano, że było to jednowymiarowe supermocarstwo, bowiem jego potęga opierała się wyłącznie na sile armii, wyposażonej w olbrzymi arsenał broni nuklearnej. Dziś o Rosji można powiedzieć, że pozostała jednowymiarowym supermocarstwem, w którym rolę starzejących się rakiet z głowicami jądrowymi zajęły złoża ropy naftowej i gazu ziemnego. W rozdziale poświęconym polityce energetycznej Rosji Kaczmarski przekonuje wprawdzie, że "możliwości Kremla są ograniczone przez fakt, że w dziedzinie surowcowej zależność jest wzajemna. Rosja nie dysponuje innymi odbiorcami swoich surowców - obecnie musi je sprzedawać Zachodowi. Dopiero w wypadku zbudowania rurociągów na Daleki Wschód możliwości wykorzystania przez Rosję polityki energetycznej zwiększą się". Mamy zatem trochę czasu, by zbudować gazoport, zwiększyć własne wydobycie i pobudować magazyny pozwalające na stworzenie strategicznych rezerw ropy i gazu. Może się to okazać szczególnie istotne, jeśli Rosja - z dwóch prawdopodobnych dróg ewolucji, które kreśli przed nią w zakończeniu swej pracy Kaczmarski - podąży drogą republiki weimarskiej, a nie zwiniętego w modelowy sposób imperium brytyjskiego.
Więcej możesz przeczytać w 48/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.