Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że GPW jest jedną z niewielu giełd europejskich, gdzie w ogóle są debiuty. Mogę wymieniać giełdy, na których w tym roku nie zadebiutowała ani jedna spółka. Tak było na przykład w Irlandii, Chorwacji, Bułgarii czy Rumunii, a nawet w stawianej nam nieraz za wzór Austrii. Tymczasem u nas nie tylko debiuty miały miejsce, ale w kolejce do nich ustawiło się już wiele spółek – mówi prof. Małgorzata Zaleska, prezes warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych.
Wig20 jest najniżej od stycznia. W rok z giełdy wyparowało 50 mld dolarów. Dobrze nie jest.
Otoczenie zewnętrzne jest dzisiaj bardziej wymagające niż kiedykolwiek. GPW znajduje się w szczególnym momencie, podobnie zresztą jak inne duże, tradycyjne giełdy na całym świecie. Złote czasy dużych prywatyzacji i stymulacji środkami z OFE to przeszłość. Nadszedł czas na nowe otwarcie i tak właśnie należy postrzegać etap, w którym obecnie znajduje się GPW. Warszawska giełda ma przed sobą wiele możliwości rozwoju i pomyślną przyszłość.
Ładnie powiedziane, a konkrety?
Trzydzieści debiutów w 2015 r. zapewniło nam trzecie miejsce w Europie. Niedawno byłam na Wall Street, gdzie rozmawiałam z kierownictwem tamtejszej giełdy. Kiedy powiedziałam, że w zeszłym roku było u nas tyle debiutów, wszyscy byli niezwykle pozytywnie zaskoczeni.
To było rok temu, a teraz?
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że GPW jest jedną z niewielu giełd europejskich, gdzie w ogóle są debiuty. Mogę wymienić giełdy, na których w tym roku nie zadebiutowała ani jedna spółka. Tak było na przykład w Irlandii, Chorwacji, Bułgarii czy Rumunii, a nawet w stawianej nam nieraz za wzór Austrii. Tymczasem u nas nie tylko debiuty miały miejsce, ale w kolejce do nich ustawiło się już wiele spółek. Wbrew wielu malkontentom w tym roku utrzymujemy analogiczne do ubiegłorocznego tempo we wprowadzaniu nowych emitentów na warszawski parkiet. Na przykład na rynku NewConnect mieliśmy już sześć nowych ofert publicznych. Oczywiście w przypadku debiutów znaczenie ma również ich skala.
A Newconnect jest nam w ogóle potrzebny? Ta giełda budzi wątpliwości, czy jest skuteczna, przejrzysta. Więcej tam zgadywania i plotek niż realnego zysku.
Nie zgadzam się z tym, że NewConnect nie jest nam w ogóle potrzebny. Dzięki temu rynkowi finansowanie pozyskało wiele innowacyjnych spółek, którym kredytu odmówiły banki. Ale wróćmy do kwestii przejrzystości. Niedawno zakończyliśmy drugi etap projektu NewConnect 2.0, mającego na celu właśnie zwiększenie transparentności i poprawę bezpieczeństwa obrotu na tym rynku. Wprowadziliśmy nową segmentację, czyli dokonaliśmy reklasyfikacji spółek notowanych na NewConnect. Podzieliliśmy je na trzy grupy, na podstawie takich kryteriów jak kondycja finansowa oraz wypełnianie obowiązków wynikających z obecności na NewConnect. Grupa „Focus” jest przeznaczona dla najbardziej wyróżniających się spółek, „Base” – dla podstawowych, grupa „Alert” obejmuje zaś podmioty o podwyższonym ryzyku. Co kwartał inwestorzy będą dostawali dokładne informacje o ocenie ryzyka każdej spółki z NewConnect – obecnie to aż 413 podmiotów. Do tej pory dostawali tylko informację o płynności danej spółki, a to przecież nie wszystko. Zmiany wejdą w życie 28 września.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.