Przy okazji pomysłu na zmianę OFE widać, w jaki sposób rząd wprowadza ustawy gospodarcze. PiS najpierw wysyła próbny balon z propozycjami zmian, potem te zmiany modyfikuje, a gdy już coś uchwali, to zaraz zapowiada nowelizację.
Sześć miesięcy trwały przepychanki między samymi rządzącymi, sklepikarzami i dużymi sieciami, byśmy w końcu zobaczyli uchwalony przez Sejm podatek od sklepów. Jeszcze w styczniu padały zapowiedzi, że podatek przyniesie w tym roku 3,5 mld zł do budżetu. Skończyło się na ledwie 200 mln zł, które mają trafiać do kasy państwa począwszy od września, kiedy ustawa zacznie obowiązywać. Ale też efektem „testowania w ogniu” różnych podatkowych rozwiązań jest podzielone środowisko handlowców. Zanim ustawa trafiła do Sejmu przeszła chrzest bojowy w postaci testów różnych pomysłów, kogo ten podatek ma obowiązywać, w jakiej wysokości i jak go pobierać. Wariantów było kilka, w pierwszej wersji opodatkowanie zależało od powierzchni sklepu, w kolejnej wprowadzono zapis, że podatek od sklepów internetowych będą pobierać kurierzy, zaś w propozycji ustawy zapisano, że gdyby kurier nie znał wartości paczki, miał wziąć 50 zł zryczałtowanego podatku. W ten absurdalny sposób resort finansów chciał obciążyć zagraniczne sklepy internetowe. A o zmianie koncepcji podatku liczonego od powierzchni sklepu na ten od obrotu minister informował na Facebooku. Całą tę sytuację ministrowie nazywali „kalibracją stawek”. – To trudna sprawa, oczywiście mogę żałować, że podatek ten nie został wprowadzony szybko i energicznie, ale staraliśmy się konsultować tę propozycję przede wszystkim z handlowcami. Pierwotne założenie, które mieliśmy – opodatkowanie w zależności od powierzchni – zostało w toku konsultacji skrytykowane przez większość podmiotów. To spowodowało zmianę koncepcji. Kryterium powierzchni zastąpiliśmy kryterium obrotu – tłumaczył Henryk Kowalczyk dopytywany o kolejne opóźnienia wejścia tych przepisów w życie. Winą obarczył Ministerstwo Finansów, które według niego „było zbyt rygorystyczne”. Teraz pojawił się pomysł na reformę emerytalną. I widać, w jaki sposób rząd wprowadza swoje pomysły. Pojawiają się one w kilku odsłonach. Najpierw ministrowie wypuszczają wersje próbne, by potem się z nich wycofywać lub je zmieniać. Tak było w przypadku podatku od sklepów, gdy w końcu wycofano się z objęcia nim e-handlu czy podatku bankowego. Tak jest dziś też w przypadku nowego prawa wodnego, nowelizacji ustawy o OZE czy zmian w prawie aptekarskim. Wynika to z presji, tarć w samym rządzie i pośpiechu w szukaniu miliardów złotych dodatkowych wpływów do budżetu na przyszły rok. Tyle że taki sposób postępowania bardzo potęguje niepewność i budzi niechęć przedsiębiorców wobec PiS.
Zmiany, zmiany, zmiany
Już tydzień po tym jak zaczął obowiązywać podatek bankowy ministerstwo finansów nie wykluczało, że trzeba będzie go znowelizować. Do resortu dotarły informacje, że niektóre banki z kapitałem zagranicznym przenoszą udzielanie kredytów za granicę. – MF zbada, czy te praktyki są zgodne z prawem i nie oznaczają unikania opodatkowania – mówił były już wiceminister Konrad Raczkowski. Faktem jest, że instytucje już nauczyły się, jak go omijać. Wystarczy dokupić więcej obligacji skarbowych. Widać to zresztą po przychodach. Podatek działa od lutego i w kolejnych miesiącach dochody z jego tytułu spadały. W planach był pobór 5,5 mld zł, jednak w pierwszych trzech miesiącach zebrano tylko 0,7 mld zł. Wkrótce można spodziewać się nowelizacji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.