W Donbasie słowo „pokój” brzmi wyjątkowo ironicznie. Do tej pory nie wykonano żadnego punktu porozumień mińskich, a walki właśnie przybierają na sile.
Wasyl Slipak miał duże szanse zrobić światową karierę. Znany ze swojego barytonu od 19 lat śpiewał w paryskiej operze. Rok temu Slipak postanowił jednak zaciągnąć się do Prawego Sektora i pojechać walczyć w Donbasie. Zginął pod koniec czerwca. – Trwał atak od strony Debalcewa. Najpierw na pozycje ukraińskie otworzono ogień artyleryjski, później w ruch poszły czołgi i piechota. Slipak obsługiwał działo, kiedy trafiła go kula snajpera – opowiadali później świadkowie. Mija właśnie półtora roku od momentu, kiedy w Mińsku zostało podpisane porozumienie mające położyć koniec wojny w Donbasie. Jednak do teraz ani jeden z punktów tego porozumienia nie został zrealizowany w całości. W walkach pomiędzy ukraińską armią a separatystami codziennie tracą życie wojskowi i cywile. Od początku roku po stronie ukraińskiej było już ponad 620 ofiar.
Szare strefy
Jedenastoletni Sasza jechał na rowerze do sklepu, kiedy kula trafiła go w łydkę. Miał dużo szczęścia, bo gdyby wymiana ognia z separatystami była intensywniejsza, karetka mogłaby nie przyjechać. A i rana nie okazała się głęboka, więc kiedy do domu weszli lekarze, ojciec chłopca już zdołał wyciągnąć kulę samodzielnie. Miejscowych już nie dziwi ranne dziecko. Kilka tygodni wcześniej pocisk rozerwał mężczyznę na strzępy. Jeszcze wcześniej kobiecie pracującej w ogrodzie urwało głowę. Zabłąkane kule i odłamki pocisków są częścią codzienności, podobnie jak chowanie się w piwnicach wieczorami, a w ciągu dnia rozgrzebywanie rumowisk.
Po podpisaniu porozumień mińskich Stara Awdijiwka, tak jak ok. 20 innych wiosek, znalazła się w tzw. szarej strefie. Tak potocznie na Ukrainie nazywają zonę buforową, która miała oddzielać wojsko ukraińskie od separatystów i Rosjan. W porozumieniu z Mińska status tych terytoriów został określony jako neutralny, a władzy tam nie sprawuje żadna ze stron. W „szarych” wioskach nie ma policji, opieki medycznej, a w częściowo zrujnowanych domach brakuje prądu, gazu i bieżącej wody. Gdyby nie wolontariusze, nastałaby tu katastrofa humanitarna. To jednak nie jest najgorszym, co spotyka szarą strefę – tu od roku walczy ze sobą ukraińska i prorosyjska partyzantka. Teraz te walki coraz bardziej zaczynają przypominać kolejny odcinek wojny o Donbas. Separatyści zajęli Kominternowo i Nowoazowsk. Ale Ukraińcy byli przygotowani na taki scenariusz. – W 2014 r. separatyści przesuwając linię rozgraniczenia, zajęli ok. 500 km kw. ukraińskiego terytorium – opowiada w rozmowie z „Wprost” Oleksij Mielnik, były wojskowy, obecnie analityk Centrum Razumkowa. W odpowiedzi Ukraińcy zajęli Pawłopol i Piszczewik pod Mariupolem, Zajcewo pod Gorłówką oraz Krasnogorowkę pod Donieckiem. – Część tych wsi udało się zająć bez większych starć. Niektórzy w ogóle ocenili to jako nieoficjalną wymianę terytoriów – opowiada Michaił Tiszczenko, redaktor opozycyjnego portalu Slon.ru. Strony zbliżyły się do siebie tak bardzo, że w niektórych miejscach szara strefa po prostu przestała istnieć. Na przykład w Dukaczewsku linia rozgraniczenia to ok. 500 m, w Awdijiwce miejscami niecałe 50 m. W ciągu dnia linię rozgraniczenia patrolują białe dżipy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie obserwującej przestrzeganie porozumień mińskich w Donbasie. Ale gdy tylko zapada zmrok i obserwatorzy wracają do swoich schronów, szara strefa staje się gorąca. Są takie miejscowości, gdzie toczą się walki z użyciem zabronionego w Mińsku ciężkiego sprzętu. Takim miejscem jest „promzona” (okręg przemysłowy) pod Wdijewką, niedaleko Doniecka. To obecnie najgorętsze miejsce na froncie, które może wejść do historii tej wojny na równo z bitwą o donieckie lotnisko.
Piekło Promzony
Awdijiwką do niedawna nie interesował się nikt. Ukraińcy omijali ten teren, bo trudno tu było zająć bezpieczne pozycje, a separatyści już wcześniej zajęli w okolicy lepsze posterunki. Sytuacja zmieniła się w lutym, kiedy ogień na ukraińskie pozycje stawał się coraz bardziej intensywny. Kiedy ukraińscy żołnierze umocnili się w Promzonie, separatyści znaleźli się w bardzo niekorzystnym położeniu, ponieważ w zasięgu ukraińskiej artylerii znalazł się strategiczny odcinek drogi łączącej Gorłówkę i Donieck. Trwa więc zacięty bój. Na pozycje Ukraińców leci deszcz pocisków, w tym te o kalibrze 120 mm, które wyklucza mińskie porozumienie. Jak bardzo separatystom zależy na tym punkcie, świadczy najbardziej zaciekła i krwawa bitwa ostatniego czasu – o kopalnię Butowka – tocząca się już od 11 czerwca. Dowódcy z Awdijiwki są przekonani, że atakiem po drugiej stronie kierują nie jakieś bandy separatystów, tylko fachowcy, rosyjscy oficerowie. Świadczy o tym chociażby precyzja ostrzału. Mimo że co wieczór rozlegają się grzmoty rozrywanych pocisków, mieszkańcy Awdijiwki, podobnie jak ludzie z innych szarych wsi, nie chcą opuszczać swoich domów.Wszyscy, którzy mieli gdzie się zaczepić, już dawno wyjechali. Jak opowiada korespondent Radio Swoboda Lewko Stek, który właśnie wrócił z Awdijiwki, miejscowi mogą z balkonów własnych domów obserwować pociski przelatujące kilka kilometrów dalej. Zniszczone domy i rany od odłamków tu już nikogo nie dziwią. – W szpitalu Awdijiwki rzadko się zdarza dzień bez nowych rannych – opowiada dziennikarz. Mieszkańcy szarych stref zauważyli jeszcze jedną prawidłowość: gdy tylko w Mińsku znowu zaczynają się negocjacje, czas chować się do piwnic, bo wiadomo, że ostrzał będzie znacznie bardziej intensywny.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.