Kobiety przejmują władzę w Europie. Nowa brytyjska premier Theresa May jest już kolejną osobą, która skutecznie rzuca wyzwanie dominacji mężczyzn w polityce. Najważniejszą z nich pozostaje niemiecka kanclerz Angela Merkel, która od lat trzyma się mocno swojego stanowiska i utrzymuje wysokie poparcie nawet mimo poważnych zawirowań związanych z kryzysem imigracyjnym. Na jej główną rywalkę w Niemczech wyrasta obecnie Frauke Petry, jedna z liderek antyimigranckiej i populistycznej partii AfD, która w ciągu niespełna roku z politycznego niebytu urosła do sporego poparcia w sondażach. We Francji stojąca na czele populistycznego Frontu Narodowego Marine Le Pen może być poważną rywalką Franćois Hollande’a w wyborach prezydenckich. W USA główną konkurentką Donalda Trumpa w wyścigu do Białego Domu jest była pierwsza dama Hillary Clinton. Premier Polski – Beata Szydło, to już druga kobieta z rzędu na tym stanowisku, a na Litwie stanowisko prezydenta piastuje Dalia Grybauskaitė. Jeśli poszukać dalej od Europy, warto jeszcze wspomnieć tajwańską prezydent Tsai Ing-wen, która świetnie radzi sobie wśród przywiązanych do patriarchatu rodaków. Nie można nie wspomnieć o zawieszonej niedawno prezydent Brazylii Dilmie Rousseff i Cristinie Kirchner z Argentyny, które już dawno rzuciły wyzwanie latynoskiemu kultowi macho.
Z punktu widzenia równouprawnienia to niewątpliwa zmiana w zdominowanym dotąd przez mężczyzn świecie polityki. Ale czy dla samych kobiet coś z tego wynika? Przecież najsłynniejsza kobieta polityk, Żelazna Dama Margaret Thatcher zwykła mawiać, że kobiety są świetnymi przywódcami, ale niekoniecznie dla innych kobiet.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.