Joanna Miziołek, "Wprost": Jak wyglądała pana współpraca z koalicją Wolność, Równość, Demokracja?
Arkadiusz Brodziński: Gdy dostałem możliwość koordynowania działań ALDE Individual Members (Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy), w Polsce zaczęła tworzyć się koalicja Wolność, Równość, Demokracja. Przystąpiliśmy do niej, widząc szansę na działania dla naszych bezpartyjnych członków. Znalazłem się na pierwszym spotkaniu koalicji. Pojawili się też m.in.: Ryszard Petru z Nowoczesnej, Włodzimierz Czarzasty z SLD, rzecznik PSL Jakub Stefaniak i przedstawiciel PO. Już od początku były konflikty. Pan Czarzasty spiął się z panem Petru i przez pierwsze dziesięć minut wymieniali się „uprzejmościami”. Pojawiły się trudne pytania dotyczące ideowości. Większość z nich zadawał Czarzasty. Wtedy Ryszard Petru wysyłał SMS-y do Kijowskiego, po czym Kijowski niby odbierał telefon i wychodził, a Petru za nim. Coś ustalali i wracali. Dopiero wtedy przewodniczący KOD udzielał odpowiedzi na pytania.
O co pytał Czarzasty?
O zasady funkcjonowania w tej koalicji. Kijowski cały czas powtarzał, że wszyscy mają takie same prawa. Że w koalicji nie liczy się, kto jakie ma poparcie społeczne, bo kiedyś to SLD miał spore, a teraz ma je Nowoczesna. Na pierwszym spotkaniu nie ustaliliśmy nic. Zrobiono za to konferencję prasową i medialny show. Już wtedy zacząłem wątpić, czy inicjatywa ta ma przyszłość, bo ciągle łamano ustalenia. Było powiedziane, że na spotkaniu z dziennikarzami a przemawiać jedynie Kijowski, tymczasem politycy kolejno zaczęli sobie wyrywać mikrofon. Do głosu dochodził a to Petru, a to Kalisz, w końcu pan z Zielonych. Byłem tym przerażony.
Kolejne spotkanie?
Również było niepoważnie, bo nie przyszedł już Ryszard Petru. Byli za to: Andrzej Rozenek, Andrzej Potocki, Janusz Onyszkiewicz, Barbara Nowacka i parę innych osób. Miało dojść do ustaleń dotyczących kształtu koalicji. A Kijowski po pół godzinie powiedział, że musi jechać do szpitala. Wtedy zrozumiałem, że ta cała inicjatywa to wydmuszka. Na tym drugim spotkaniu też nic nie ustaliliśmy. Trzecie spotkanie KWRD odbyło się 31 maja, bez udziału Mateusza Kijowskiego. Zamiast niego miał je poprowadzić Radek Szumełda, który też się nie pojawił. Ryszarda Petru również nie było. Spotkanie było poświęcone organizacji marszu 4 czerwca. Jarek Marciniak, członek zarządu, zapewniał nas, że na marszu nie będzie barw partyjnych. Na czele mieli iść prezydenci: Kwaśniewski i Komorowski, potem KOD i szefowie regionów z KOD. Wszyscy członkowie KWRD mieli iść kilkanaście metrów za czołem pochodu. Skończyło się tak, że na marszu koło prezydentów pojawili się pan Petru i pani Gasiuk-Pihowicz. Gdy reszta to zobaczyła, zaczęła się walka o możliwość pokazania się w telewizji. Na przedzie zjawili się m.in. Barbara Nowacka, Dariusz Joński, Dosłownie deptali się, aby stanąć do zdjęć. Czysty kabaret. Doszedłem do wniosku, że nikt nie stworzył tej koalicji po to, aby ugrupowania funkcjonowały w niej na równych prawach. To zwykła, przysłowiowa walka o koryto. Takim ludziom jak Petru, Czarzasty, Kalisz czy Onyszkiewicz moim zdaniem nie zależy dziś na pewnych wartościach, po prostu chcą się znowu gdzieś załapać. KWRD został stworzony też po to, aby ludzie z KOD mogli wystartować w przyszłych wyborach. To konstrukcja dająca potencjalnym wyborcom poczucie niepartyjnej aktywności, ale chodzi tylko o powrót określonych grup do władzy. Większość zawodowych polityków jest skompromitowana i zdeprawowana. To sprzedawcy kitu, bazujący na analizach rynku i sztuczkach marketingowych. PiS korzysta z władzy intensywnie, gołymi rękoma. Poprzednicy z PO, SLD i PSL robili to samo, ale w białych rękawiczkach. Skutek jest taki sam. Co więcej, nie mam wątpliwości, że KOD nie powstał spontanicznie. Wielu obywateli, również ja, zostało oszukanych.
To jak pana zdaniem powstał?
Uważam, że nie ma takiej możliwości, żeby pan Kijowski usiadł sobie w listopadzie, napisał coś na Facebooku i na drugi dzień było 30 tys. fanów jego wpisu. Wyrażam głębokie przekonanie, choć nie mam na to dowodów, że jest to kolejny projekt polityczny, na który dało się nabrać bardzo dużo ludzi. Uważam, że ta realizacja była długo przygotowywana i stoją za tym środowiska związane z byłym prezydentem Komorowskim oraz ludzie, którzy tworzyli Nowoczesną. Bo wszystko w KOD jest robione pod dyktando partii Ryszarda Petru.
Jest pan nadal koordynatorem działań ALDE?
Nie. Zrezygnowałem. Wcześniej Nowoczesna podjęła działania, by usunąć mnie z ALDE. Tak to działa. Dałem się nabrać zawodowym politykom trzeci i ostatni raz. Jeżeli nie odrzucimy systemu, to nigdy nie będziemy żyli w normalnym kraju. Polską muszą zarządzać normalni ludzie. Najlepiej mądrzy i rozsądni patrioci, bez wielkich ambicji politycznych, poukładani w życiu, dla których władza to nie jest środek do realizacji własnych celów i jedyne źródło zarobku.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.