Pierwszy z brzegu przykład: Kowalczyk kilkakrotnie wypowiadał się na temat problemu kredytów walutowych, choć wiadomo, że rząd czeka na projekt prezydencki, który ciągle nie został sfinalizowany. W styczniu Kowalczyk mówił, że jeżeli koszta przewalutowania kredytów frankowych będą zbyt wysokie, to warto się zastanowić, czy nie rozłożyć tej operacji w czasie. W kwietniu krzywił się na informację Komisji Nadzoru Finansowego o kosztach przewalutowania kredytów, że została opracowana na podstawie ankiet rozesłanych do banków. Tymczasem Kancelaria Prezydenta uznała informację KNF za podstawę do dalszych prac nad przepisami. Kilka dni temu zaś Kowalczyk oznajmił, że kwestia przewalutowania kredytów to w ogóle nie jest sprawa rządu. O obniżeniu wieku emerytalnego opowiadał, że droga do tego jest daleka, bo, oprócz uchwalenia ustaw, trzeba będzie przestawić system informatyczny ZUS. Tymczasem inni członkowie rządu dawali do zrozumienia, że wiek emerytalny zostanie obniżony od stycznia 2017 r. O kolejnym pomyśle rządu, czyli jednolitej daninie, zaczął opowiadać, gdy była jeszcze na etapie prac koncepcyjnych, a więc nie dało się nawet powiedzieć, o co dokładnie chodzi i czy nowe przepisy wejdą w życie od 2017 czy od 2018 r.
Sporo zamieszania wywołały też jego wypowiedzi o podatku handlowym – Kowalczyk podawał kilka terminów jego wejścia w życie i żaden nie został dotrzymany. Jak na szefa Stałego Komitetu Rady Ministrów to zaskakująca niefrasobliwość. Na początku roku mówił też, że nie da sobie ręki obciąć, iż podatek od handlu nie spowoduje wzrostu cen, bo „każdy pretekst jest dobry do podniesienia cen, ale to się później powinno wyrównać”. Taki przekaz z całą pewnością nie był na rękę PiS.
Zniszczony wizerunek
Wokół podatku handlowego było zresztą sporo zamieszania, a niektórzy twierdzą, że akurat w tej sprawie Kowalczyk uratował wizerunkowo rząd. – Pierwsza wersja ustawy o podatku od handlu przygotowana przez ministra finansów Pawła Szałamachę została bardzo źle odebrana przez środowisko handlowców – przypomina polityk PiS. – Szydło oddelegowała Kowalczyka do zaprezentowania mniej radykalnej wersji, a on uratował sytuację. Jerzy Materna, poseł PiS i wiceminister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, twierdzi, że Henryk Kowalczyk przez kilka miesięcy prowadził rozmowy z przedsiębiorcami na temat podatku od handlu. – Mówili, że chcą równego traktowania na rynku, i byli dobrze nastawieni do propozycji ministra. Jednak projekt ustawy poszedł do Ministerstwa Finansów i urzędnicy go zniszczyli. Zaprzepaścili jego rozmowy – mówi Materna. To wtedy właśnie pojawiły się pogłoski, że Szałamacha będzie musiał odejść z rządu, a jego miejsce w resorcie finansów zajmie właśnie Kowalczyk. Ale tygodnie płyną, a o żadnych zmianach w rządzie nie słychać. – Pani premier ma zaufanie zarówno do Szałamachy, jak i do Kowalczyka, choć oczywiście bliższy kontakt ma z tym drugim, bo jest w KPRM – mówi europoseł Ryszard Czarnecki. – Ale to nie są osoby, które knują przeciwko sobie.
Odpowiada, gdy pytają
Gadulstwo ministra Kowalczyka niepomiernie denerwuje jednak część ministrów. Uważają, że – używając języka kolokwialnego – Kowalczyk wchodzi im w szkodę. W PiS można usłyszeć, że jego zachowanie nie wynika ze złej woli. – On po prostu ma taki charakter, że gdy pytają, to odpowiada – mówi jeden z polityków. – Brakuje mu wyczucia medialnego, tak jakby nie zdawał sobie sprawy, że gdy szef Stałego Komitetu rzuca jakiś pomysł, to dziennikarze za miesiąc czy dwa sprawdzają, co się z nim dzieje, i mamy gotowy kłopot. Potwierdza to obserwacja Wojciecha Warskiego z Business Centre Club, który uczestniczył w posiedzeniu Rady Dialogu z udziałem Henryka Kowalczyka. – Zadałem mu pytanie, dlaczego w procesie legislacyjnym jest pominięty element budowy założeń ustawy. Pan minister stwierdził, że w ocenie jego rządu budowanie założeń jest stratą czasu, bo ustawy, które później wychodzą, są inne niż w założeniu – mówi Warski. – Wtedy opadła mi szczęka. Rozumiem z tego, że przy powstawaniu ustawy tylko kwestie polityczne mają wpływ na jej ostateczny kształt. Wcześniej nikt się do tego nie przyznawał. Ministrowie mogą kręcić nosem, ale Henryk Kowalczyk jest człowiekiem, z którym muszą się liczyć, nawet gdy krzyżuje im szyki, bo ma on pełne poparcie premier Beaty Szydło. A wzięło się ono stąd, że gdy z PiS w 2014 r. odszedł wieloletni skarbnik Stanisław Kostrzewski, jego miejsce zajęła właśnie obecna premier, a jej zastępcą został Kowalczyk. – Przez rok pracowali razem, okazało się, że nadają na tej samej fali, i teraz Heniu jest najbardziej zaufanym człowiekiem Szydło – opowiada jeden z naszych rozmówców z PiS.
Leki dla seniorów
W kampanii wyborczej nic nie wskazywało na to, że ten były wiceminister rolnictwa zostanie szefem Stałego Komitetu Rady Ministrów. Kowalczyk był zaangażowany w sztabie wyborczym i pilnował wydatków. – Był restrykcyjny, gdy pieniądze się kończyły, twardo odrzucał kolejne pomysły, mówiąc: więcej pieniędzy nie dam, bo musimy trzymać się budżetu – opowiada członek sztabu. – Czasami dawał się przekonać do wygrzebania zaskórniaków, jeżeli bardzo nam na czymś zależało, ale to nie zdarzało się często. Lecz sztabowcy go lubili. Zrobili go nawet bohaterem spotu wyborczego w iście amerykańskim stylu. Kowalczyk przechadzał się po polu, trzymając w ręce grudę ziemi, wysiadał z traktora, głaskał cielaka w oborze. Słowem, prezentował się jak gospodarz pełną gębą, a na koniec stał obok Krzysztofa Jurgiela, ministra rolnictwa, co sugerowało, że to właśnie w tym resorcie będzie ponownie robił karierę. W październiku ubiegłego roku na ostatniej prostej kampanii Beata Szydło z Henrykiem Kowalczykiem odwiedziła Maków Mazowiecki. Na sali czekały dziesiątki
seniorów. Przyszła premier wygłosiła krótkie przemówienie. Mówiła, że dotychczas problemy starszych ludzi były ignorowane, ale jeśli PiS dojdzie do władzy, sytuacja seniorów szybko się poprawi. Premier skończyła przemawiać, oddała głos Kowalczykowi, usiadła i zaczęła jeść ciastko. Nim zdążyła je skończyć, obecny minister obiecał seniorom darmowe leki. Współpracownicy Szydło przekonywali później dziennikarzy, że choć to kolejna obietnica w tej kampanii, na pewno zostanie spełniona, bo wyborcy nie darowaliby PiS, gdyby darmowych leków nie było. Mówiono też, że Henryk Kowalczyk w nagrodę za kampanijne zasługi najpewniej zostanie ministrem finansów albo rolnictwa. Kilka miesięcy później weszła w życie ustawa wprowadzająca darmowe leki dla seniorów po 75. roku życia, ale Kowalczyk nie dostał żadnego z wymienianych ministerstw. Został szefem Stałego Komitetu Rady Ministrów. – Partia nie rozważała go na stanowisko ministra finansów. Nie było scenariusza, w którym obejmuje jakiś resort – mówi jeden ze znanych polityków PiS. I dorzuca: – Szydło chciała go mieć blisko siebie, więc ma. Inny polityk dodaje, że Kowalczyk nie ma specjalnych względów u Jarosława Kaczyńskiego. Nie zalicza się do starej gwardii prezesa PiS, czyli tzw. zakonu PC, bo w latach 90. należał do ZChN. Nawet miejsce na liście dostał czwarte, choć w dobrym, bo mocno PiS-owskim okręgu siedleckim. Ale lista była tam obsadzona znanymi twarzami i wcale nie musiał z czwartego miejsca zdobyć mandatu. – W sztabie byliśmy zaskoczeni, że nie dostał chociaż drugiego miejsca – opowiada nasz rozmówca. – Ale dał sobie radę.
Za porządny na polityka
Henryk Kowalczyk to człowiek spokojny, nieszukający konfliktów i nierzucający się w oczy, za to pracowity i bardzo merytoryczny. – Pamiętam go z czasów, gdy był ministrem rolnictwa w pierwszym rządzie PiS, u Andrzeja Leppera, a później u Jurgiela – opowiada Krzysztof Łapiński. – Nie był osobą, która zapadała błyskawicznie w pamięć. Jego nazwisko przewinęło się w aferze gruntowej, która zmiotła z rządu Andrzeja Leppera, szefa Samoobrony. Kowalczyk odpowiadał w ministerstwie za nadzorowanie procedury odrolnień i dlatego dokumenty dotyczące odrolnienia działki na Mazurach, co było istotą afery gruntowej, trafiły do niego. Ówczesny wiceminister w sądzie zeznał, że gdy w lipcu 2007 r. kierownictwo ministerstwa miało się zajmować gruntami w Mrągowie, on był służbowo w Brukseli i ostatecznie decyzja nie zapadła. Zapewnił też, że według jego wiedzy ta sprawa nie była niczym szczególnym – powierzchnia działki przeznaczonej do odrolnienia była niewielka. Lepper go później komplementował, że Kowalczyk to porządny człowiek. Może nawet zbyt przyzwoity jak na polityka – dodaje inny z naszych rozmówców. – Kowalczyk to konkretny, solidny rzemieślnik, z którego pani premier jest bardzo zadowolona. Beata Szydło, on i Elżbieta Rafalska tworzą w rządzie wielką trójcę, która często spotyka się nieformalnie – twierdzi wiceminister Materna. A inny z naszych rozmówców dodaje, że wszystko, co mówi Kowalczyk, jest autoryzowane przez Szydło. Za gadulstwo niektórzy urzędnicy rządu Szydło tracili stanowiska, ale raczej nie będzie to przypadek Kowalczyka. W PiS panuje bowiem przekonanie, że premier, jeżeli nie będzie musiała, to na pewno nie wypuści z KPRM swojego najbardziej zaufanego ministra.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.