Każdego roku ćwierć miliona kobiet na całym świecie dowiaduje się, że ma raka jajnika. Medycyna wciąż nie znalazła skutecznej metody diagnostycznej w początkowej fazie jego rozwoju. Niestety wciąż ok. 70 proc. przypadków zachorowań jest wykrywanych w III lub IV, czyli w bardzo późnych stadiach zaawansowania (guzy jednego lub obu jajników z przerzutami). Wtedy zaledwie 25 proc. chorych kobiet przeżywa pięć lat. – To nie jest tylko polska specyfika, podobnie jest na przykład w Stanach Zjednoczonych. Dlaczego? Objawy tego nowotworu są niespecyficzne i mogą występować w wielu innych chorobach, a nie istnieje metoda wczesnego wykrywania – mówi dr hab. Radosław Mądry z Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.
Zabójcza „niestrawność”
Rak jajnika rozwija się podstępnie. Jego objawy często przypominają kłopoty gastryczne, czyli wzdęcia, niestrawność, pełność po posiłkach. Dlatego wiele kobiet z tymi objawami idzie po pomoc do gastrologa, zamiast do ginekologa. Dodatkowo temu nowotworowi towarzyszy tzw. rozsiew otrzewnowy. Wtedy guzki raka rozprzestrzeniają się po całej jamie brzusznej i mogą zajmować np. wątrobę, jelita, płuca czy śledzionę. Pierwszym krokiem w gabinecie lekarskim, który może prowadzić do rozpoznania raka jajnika, jest badanie ginekologiczne razem z USG dopochwowym. Jeśli lekarz znajdzie guz w jajniku lub wolny płyn w jamie brzusznej, zleci dodatkowe badania: stężenie markerów CA-125, HE-4 i CEA, tomografię komputerową czy RTG klatki piersiowej. Kolejnym krokiem – w razie podejrzenia zmian nowotworowych – jest już operacja. Najwyższe ryzyko zachorowania wiąże się z występowaniem mutacji w genach BRCA1 i BRCA2. Mutacje te odpowiadają m.in. za dziedziczne występowanie raka jajnika oraz raka piersi. Oznacza to, że wykrycie mutacji w genach BRCA1 i BRCA2 jest jednym z czynników ryzyka zachorowania, ale jednocześnie jest czynnikiem warunkującym leczenie i rokowania w leczeniu kobiet chorych na ten nowotwór. Poza wiekiem oraz mutacją genów na ryzyko raka jajnika są narażone również kobiety, które nigdy nie rodziły (kolejne ciąże zmniejszają niebezpieczeństwo zachorowania na ten nowotwór o 10 proc.). Istotnymi czynnikami zwiększającymi prawdopodobieństwo zachorowania są też otyłość, palenie oraz przebyta już choroba nowotworowa.
Według światowych standardów
– Jeśli chodzi o pierwszy etap leczenia nowotworu jajnika, to przebiega on w Polsce według najnowszych światowych standardów na etapie leczenia chemicznego – mówi dr Mądry. – Pacjentki mają dostęp do nowoczesnych leków przeciwnowotworowych, łącznie z przeciwciałami monoklonalnymi. Gorzej jest z leczeniem chorych z mutacją genu BRCA1 I BRCA2, u których dochodzi do wznowy. To 15-20 proc. kobiet z rakiem jajnika, czyli około 200 osób rocznie. Mogłyby być leczone lekiem, który – jak pokazały badania – w sposób statystycznie istotny wydłuża czas do progresji choroby i wydłuża czas życia. Niestety nie są, bo ten lek, mimo że został zarejestrowany w Europie i jest refundowany u większości naszych sąsiadów, nie jest w Polsce refundowany – dodaje dr Mądry. Kobiety z mutacją genów BRCA1 I BRCA2 nie mogą także liczyć na refundację operacji usuwania jajników i jajowodów – najbardziej skutecznej procedury profilaktycznej w przypadku raka jajnika. – Postulujemy, by zostało wprowadzone oznaczanie mutacji BRCA1 i BRCA2 jako standardowego, finansowanego ze środków publicznych u każdej pacjentki chorej na raka jajnika – mówi prof. Jacek Fijuth, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego. – To badanie jest bardzo pomocne w opracowaniu indywidualnego leczenia chorej, ale i opieki nad jej rodziną.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.