Jesteś jednym z 7 mld producentów śmieci na Ziemi. Jako mieszkaniec Polski co roku wyrzucasz do kosza 270 kg niepotrzebnego plastiku, papieru, biomasy, szkła czy elektrośmieci. Codziennie na całej planecie powstaje 4-6 mln ton śmieci w postaci stałej. Według szacunków Banku Światowego do końca stulecia ta liczba się potroi.
Zasada 3R
Czy da się ograniczyć ilość produkowanych globalnie odpadów? Tak – dzięki odpowiedniemu zarządzaniu oraz zastosowaniu innowacyjnych technologii. Jeśli chodzi o zarządzanie, potrzebna jest odpowiednia gradacja metod dysponowania odpadami. Powszechnie przyjęta jest pięciostopniowa hierarchizacja zarządzania nimi: pierwsze trzy stopnie znane są jako 3R (ang. reduce, reuse, recycle), czyli nastawienie przede wszystkim na redukcję ilości produkowanych śmieci, a w dalszej kolejności na umożliwienie ich ponownego użycia oraz recyklingu. Kolejne dwa stopnie to odzysk energii (energy recovery) i wreszcie składowanie opadów (disposal), jako najmniej pożądane. Do najlepszych możliwych praktyk postępowania ze śmieciami zalicza się więc wielokrotne użycie produktu, minimalizację powstawania śmieci, wreszcie zapobieganie rozumiane jako niedopuszczenie do powstania jakichkolwiek odpadów.
Piece w Europie
Reżim ekologiczny Unii Europejskiej daje konkretne wytyczne w sprawie gospodarowania odpadami i nakłada obowiązki na kraje członkowskie. Nie tylko mają one skutecznie przetwarzać odpady, ale robić to z odzyskiem energii. W przypadku, gdy niemożliwy jest recykling, pożądaną metodą staje się właśnie spalanie śmieci z odzyskiem energii, które odbywa się w instalacjach termicznego przetwarzania odpadów z odzyskiem energii (w skrócie: ITPOE). Idea jest kusząca – jeśli spalarnia odpadów podczas pracy wygeneruje więcej energii – np. w postaci prądu i ciepła – niż zużywa dla celów spalania, można mówić o zysku energetycznym, a spalarnia – jako elektrociepłownia – zaczyna być uwzględniana w bilansie energetycznym wspólnot lokalnych. Szacuje się, że odzysk energetyczny jednej plastikowej torebki daje energię umożliwiającą zasilenie żarówki o mocy 60 W przez minutę. Co więcej, zostaje zredukowana objętość odpadów, które trafią na wysypisko. Dodatkowo fetor przetwarzanych śmieci utrzymywany jest wewnątrz instalacji, a do atmosfery wydostają się raczej neutralne dla człowieka opary, bo szkodliwe ołów, miedź i inne substancje zostają odfiltrowane. Potencjalnie umożliwia to lokalizację spalarni nawet w centrum miasta. Dziś udział energii z odpadów w bilansie cieplnym wielu miast Europy Zachodniej wynosi ponad 50 proc. W Niemczech jest ponad 70 spalarni, we Francji prawie 130. W całej Unii Europejskiej jest ich ponad 400. Umożliwiają utylizację 25 proc. odpadów w UE.
Palić jak Polak
Nic dziwnego, że entuzjazm wobec spalania odpadów udziela się też polskim samorządom lokalnym. W Polsce jak grzyby po deszczu powstają spalarnie odpadów. Wybudowana w 2008 r. w Płocku dla Orlen Eko spalarnia niebezpiecznych odpadów już od lat działa bez zarzutu. Przypomina wielką plątaninę rur, pośród których stoją wielkie kotły obleczone w metalowe drabiny i kratowane chodniki. Oczyszczane są tu niektóre niebezpieczne typy odpadów komunalnych i przemysłowych. Spalarnia jest ekologiczna, ma system odzyskiwania ciepła i umożliwia spalanie również tych odpadów, z którymi nie radzą sobie tradycyjne wodne oczyszczalnie ścieków. Takie odpady zostają wysuszone, a następnie spalone. Nowoczesną spalarnię ma oddać do użytku już w tym roku Szczecin. Warta ponad 700 mln instalacja pretenduje do miana jednej z najnowocześniejszych w Europie. Będzie przetwarzać śmieci na energię elektryczną i cieplną. W budowę spalarni jako dobudówek do już istniejących elektrociepłowni lub w formie samodzielnych, małych instalacji inwestuje też wiele innych miast, m.in. Białystok,
Bydgoszcz, Konin, Kraków czy Poznań. W Rzeszowie spalarnia z odzyskiem energii (ITPOE) ma być przybudówką do Elektrociepłowni Rzeszów. Będzie mogło do niej trafić nawet 100 tys. ton odpadów rocznie. Jak podaje Portal Samorządowy, spalarnie mają powstać też w Olsztynie, Oświęcimiu, Koszalinie, a ich budowę planuje lub rozważa się m.in. w Płocku, Tarnowie, Puławach, Sosnowcu i Lublinie. – Termiczne unieszkodliwianie odpadów to forma energii odnawialnej – twierdzi Grzegorz Ostrzołek, doradca prezydenta Krakowa. – Spalanie jest jedną z najbardziej efektywnych metod utylizacji odpadów i pozwala na uzyskanie dodatniej stopy zwrotu – dodaje. Według Ostrzołka kolejne lata przyniosą rozwój rynku spalarni w Europie.
Ile palić, by nie przepalić
W Polsce potrzeba nie więcej niż dziesięć spalarni – studzi zapędy samorządów Ministerstwo Środowiska. – Inaczej w spalarniach będzie przestój, a odpady do spalania będzie trzeba importować po wysokich cenach. Rzeczywiście, spalarnie z odzyskiem energii mają jedną wadę, którą łatwo przeoczyć. Tradycyjna elektrociepłownia może pracować dzień i noc, gdy ma surowiec energetyczny, natomiast termiczna obróbka odpadów z odzyskiem energii możliwa jest tylko wtedy, gdy odpady na czas znajdą się w piecu. Brak odpadów oznaczałby przestój, a w takim przypadku spalarnia generuje koszty. Jeśli samorząd wlicza energię ze spalarni w swój bilans energetyczny, musi dołożyć starań, aby zapewnić stałą podaż odpadów. Coś podobnego dzieje się w spalarniach w Niemczech. Ponieważ przepustowość spalarni jest nieodpowiednia do podaży śmieci, nasz zachodni sąsiad został zmuszony do importowania dużej ilości odpadów. Niemieckie ministerstwo środowiska szacuje, że w kraju rocznie powstaje 14 mln ton odpadów stałych, nie licząc papieru, szkła, starych opakowań i kompostu, które zbiera się na recykling. Koszt spalenia jednej tony pozyskanej lokalnie to co najmniej 150 euro. Z kolei przepustowość instalacji termicznego przetwarzania odpadów to 18 mln ton rocznie, a więc przepustowość spalania jest znacznie większa niż podaż śmieci. Niemcy muszą więc płacić dziś za ściąganie śmieci z takich krajów, jak Włochy, Wielka Brytania czy Szwajcaria, aby piece spalarni nie stały puste. To, co dla jednych jest śmieciem, dla innych bywa skarbem – ironizował w zeszłym roku magazyn „Fortune”, opisując sprawę. Czy podobnie może być ze spalarniami w Polsce? Polskie samorządy wpisały do wojewódzkich planów gospodarki odpadami zamiar budowy ponad 70 mniejszych lub większych spalarni. Jednym z argumentów za ich powstaniem jest powszechne występowanie zjawiska znikających odpadów.
Znikające odpady
Dobrym przykładem są odpady medyczne, których w Polsce wytwarza się ponad 40 tys. ton rocznie. Te niebezpieczne, bo często zakaźne, odpady nieraz jeżdżą po całym kraju, bo szpital wybiera najtańsze spalarnie, odległe od miejsca powstania śmieci. Co więcej, odpady te często znikają. Raport Najwyższej Izby Kontroli z 2014 r. stwierdza, że województwa nie są w stanie doliczyć się co najmniej 7 tys. ton odpadów. Nie da się więc stwierdzić, czy zostały zniszczone, czy zrobiono z nimi coś innego. Gdyby istniały małe spalarnie, które mogłyby zaspokajać lokalne potrzeby, zjawisko można by ograniczyć.
Zresztą odpady medyczne to niejedyne znikające śmieci. Na przykład na Śląsku znikają zwyczajne odpady komunalne. Jak szacuje Główny Urząd Statystyczny, mieszkaniec województwa dolnośląskiego wytwarza 324 kg odpadów komunalnych rocznie. Ale z danych śląskiej gminy Bogatynia wynika, że rocznie odbiera się tylko 150 kg śmieci na osobę. To mniej niż połowa. Co się dzieje z resztą? Albo mieszkańcy bardzo dbają o środowisko i mało śmiecą, albo palą śmieciami w piecu lub wyrzucają je do lasu, by nie płacić za ich odbiór. Czy więcej tanich spalarni w Polsce rozwiązałoby problem? – Nie rozwiążemy go spalaniem, to wymówka dla tych, którzy twierdzą, że nic innego nie da się zrobić – mówił w czerwcu dla Portalu Samorządowego ekspert ds. gospodarki komunalnej dr Marek Goleń ze Szkoły Głównej Handlowej. Według eksperta należy raczej stworzyć system śledzenia odpadów i skutecznie segregować śmieci w domach tak, aby jak najwięcej z nich można było poddać recyklingowi. Segregacja jest potrzebna, bo różne procesy przetwarzania da się zastosować tylko do określonych typów śmieci.
Nie tylko spalanie
Taki argument jest zasadny, szczególnie że nad Polską wisi topór unijnych kar finansowych, które już niedługo spadną na nas, jeśli nie wywiążemy się ze zobowiązań dotyczących ekologicznej utylizacji. Postawienie wyłącznie na spalanie śmieci – z odzyskiem energii lub bez niego – nie rozwiązuje problemu, ponieważ unijnym wymogiem jest też wzrost współczynnika recyklingu (wskaźnika pokazującego, ile śmieci jest przetwarzanych i oddanych do ponownego użycia). Polska do 2020 r. musi poddać recyklingowi 50 proc. odpadów. Dziś ten wskaźnik wynosi 15-20 proc., a do deadline’u zostały cztery lata. Najwyraźniej spalarnia nie zawsze jest alternatywą dla recyklingu. Podobny problem mamy też z recyklingiem elektrośmieci. Stare kineskopy, komputery i pralki oraz inny złom elektryczny znikają gdzieś w Polsce. Obecny współczynnik odbioru zużytej elektroniki wynosi w Polsce jedynie 35 proc., za kilka lat powinien osiągnąć 65 proc. Właśnie tyle czasu mamy więc na rozwiązanie naglącego problemu ekologicznego, który tylko częściowo rozwiąże spalanie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.