EWA WANAT
Dla wielu imigrantów największym szokiem jest dyscyplina – że o siódmej rano trzeba wstać, żeby zdążyć do szkoły, że trzeba odrabiać lekcje, że wszystko robi się w określonym czasie. Pewien człowiek ma na przykład termin u lekarza o ósmej rano. Spóźnia się półtorej godziny i nie może zrozumieć, dlaczego lekarz go już nie przyjmie i że trzeba się umówić znowu na konkretny termin, a nie po prostu przyjść jutro rano. Afgańczycy ze wsi często tego nie rozumieją. Z Syryjczykami, zwłaszcza z miast, nie ma żadnego problemu, tam jest, albo raczej było, jak na Zachodzie – chodzi się do szkoły, do pracy – opowiada Said, tłumacz z arabskiego. W syryjskich miastach przed wojną obowiązywały takie same reguły jak w Europie. Ale na afgańskiej wsi większość dzieci nie chodzi do szkoły, nie potrafią pisać i czytać i często nie potrafią się uczyć. Tak, zdecydowanie dyscyplina to jeden z największych szoków kulturowych dla wielu prostych ludzi. Said ma 74 lata, jest profesorem geologii, Palestyńczykiem.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.