Li Jinyuan to chiński miliarder, który dorobił się fortuny m.in. na handlu produktami medycznymi. Koledzy z branży śmieją się, że wszystko, czego się dotknie, musi być „naj”. Koncern Tiens Group, którym kieruje, to jedna z najefektywniejszych i najszybciej rozwijających się chińskich firm działających w międzynarodowym środowisku – zatrudnia ponad 10 tys. ludzi i jest obecna w 190 krajach świata. Sam Li Jinyuan jest jednym z najbogatszych Chińczyków. Li Jinyuan jest „naj” pod jeszcze jednym względem. Cieszy się opinią jednego z najszczodrzejszych szefów. W ubiegłym roku wyczarterował 20 samolotów i zarezerwował 1650 pokoi hotelowych, by zabrać 2,5 tys. podwładnych na wakacje do Hiszpanii. Przeznaczył na ten cel 7 mln euro. Ale to i tak nic w porównaniu z wycieczką, którą zafundował pracownikom w 2015 r. z okazji 20-lecia firmy. W nagrodę za najlepsze wyniki w pracy na czterodniową wycieczkę do Francji zabrał wówczas aż 6,4 tys. osób! W Paryżu zarezerwowano dla nich 140 hoteli, a 146 wynajętych autokarów woziło Chińczyków na wycieczki do Monako i Cannes. W maju przekonamy się, jaką niespodziankę przygotował na ten rok.
Ekstrawagancja? Bynajmniej. Dziś coraz częściej szefowie prześcigają się w wyszukanych formach premiowania pracownika. Doskonale wiedzą, że inwestycja szybko się zwróci, bo jak dowodzą badania, dzięki spełnianiu marzeń podwładnych ich wydajność zwiększa się nawet o 60 proc.
All exclusive
O tym, że samo wynagrodzenie nie jest już jedyną kartą przetargową, nie trzeba nikogo przekonywać. Premiowanie pracowników obok płacy zasadniczej stanowi dziś podstawowy element nagradzania, mający znaczenie motywacyjne dla zatrudnionych oraz wymierne skutki ekonomiczne dla spółki. Odpowiednio dobrane bonusy skutkują poprawą konkurencyjności przedsiębiorstwa, zwłaszcza gdy są ściśle powiązane ze stopniem realizacji celów. Jak wynika z badań Institute for Personal Development, dzięki atrakcyjnym pozapłacowym benefitom firmy przyciągają do siebie najlepszych pracowników. Jeśli komuś zaimponował rozmach prezesa Tiens Group, powinien wiedzieć, że nie należy on do rekordzistów. W 2014 r. amerykańska firma Nu Skin Enterprises wysłała do Dubaju 14,5 tys. pracowników. Coraz więcej przedsiębiorstw zamiast na ilość zaczyna jednak stawiać na jakość pozapłacowychbenefitów. Programy motywacyjne, za którymi gonią pracownicy korporacji, muszą mieć posmak luksusu i to takiego, na jaki sami nie mogą sobie pozwolić. To dlatego triumfy święci dziś incentive travel, czyli turystyka motywacyjna, której atutem jest przede wszystkim kreatywność. Tylko w USA ten segment usług jest wyceniany na ponad 30 mld dolarów rocznie.
Myśliwcem lub kabrioletem
Nie są to zwykłe wyjazdy integracyjne, a często ekstremalne przygody, które uczestnicy wspominają do końca życia. Szefowie Electroluxa zafundowali pracownikom, którzy wyróżniali się efektywnością, lot prawdziwymi MiG-ami. Cała grupa poleciała najpierw do bazy wojskowej w pobliżu Los Angeles, a tam firma organizująca wyjazd już odpowiednio się nimi zajęła. Były loty i wyścigi myśliwcami, a także wyborowe jedzenie i alkohol, oczywiście w pięciogwiazdkowym hotelu. Z kolei Samsung najlepszym handlowcom zorganizował zwiedzanie Dzikiego Zachodu w wersji z przygodami. Uczestnicy latali helikopterami nad Wielkim Kanionem, ścigali się kabrioletami i grali w kasynach Las Vegas. – Minęły już czasy, kiedy organizując ekskluzywny wyjazd, konkurowało się jedynie standardem hoteli. Teraz jest ważne, aby wycieczka była bogata w atrakcje, których nie można znaleźć w internecie – tłumaczy Agnes Lecznar-Wons z firmy Incentive Care. Nie zawsze zresztą trzeba inwestować w ekstremalne bonusy.
Czasem można zrobić to znacznie spokojniej i subtelniej. Kilka lat temu jedna z polskich firm najlepszym pracownikom zafundowała kolację z Robertem De Niro. – Podróże motywacyjne stają się coraz popularniejsze nie tylko w korporacjach, lecz także w małych i średnich przedsiębiorstwach. Łączenie programu turystycznego z zadaniami organizowanymi w niecodziennych miejscach i okolicznościach to zdecydowanie dobra inwestycja, a wrażenia i wspomnienia pozostające po wyjeździe niejednokrotnie okazują się bardziej skuteczne niż nagrody finansowe czy rzeczowe – przyznaje Olga Krzemińska-Zasadzka, managing director z Agencji Power. Spośród wyjazdów oferowanych przez firmę, która działa od 1997 r., możemy znaleźć wyprawę skuterami śnieżnymi i karting na lodzie w Andorze, gdzie po całodniowych szaleństwach zjemy kolację w igloo.
Wyspa na Seszelach
Jednym z liderów polskiego rynku incentive travel jest warszawska agencja InDreams, realizująca rocznie ok. 80 takich wyjazdów. Jak przyznaje Michał Czerwiński, jeden z członków zarządu, listę jej klientów otwierają takie korporacyjne giganty jak Coca-Cola, Danone, Unilever czy Shell. Warszawiacy nie boją się wyzwań. Z powodzeniem zrealizowali wyjazd firmowy do Tunezji dla 480 osób oraz wynajęli całą wyspę na Seszelach dla 150 przedstawicieli firmy Inter Cars, którzy chcieli w ten sposób uczcić 25-lecie istnienia firmy. Możliwości polskich agencji są niemal nieograniczone i pod tym względem w żaden sposób nie ustępują tym zachodnim. Wszystko zależy od budżetu, na jaki mogą sobie pozwolić klienci. – Kiedyś pewnym wyznacznikiem statusu firmy było wysłanie grupy na Antarktydę czy do bazy NASA na kurs szkolenia astronautów. Dziś robią to również Polacy – mówi Agnieszka Lewandowska ze Stowarzyszenia Organizatorów Incentive Travel (SOIT). Zaznacza, że nowe pomysły to tylko kwestia kreatywności. Wśród ofert zrealizowanych przez 22 agencje, które zrzesza SOIT, warto wymienić choćby konkurs ścinania drzew w Finlandii, spanie na islandzkim lodowcu czy nurkowanie na Zanzibarze.
Branża incentive travel również nie jest statyczna i ewoluuje z każdym rokiem, ulegając pewnym trendom. Jednym z ostatnich jest zapraszanie na wyjazdy gości specjalnych. I tak na zdobycie Kilimandżaro jedna z grup wybrała się z Piotrem Pustelnikiem, zdobywcą ośmiotysięczników. Do Lizbony możemy pojechać z Marcinem Kydryńskim, do Gruzji – z Marcin Mellerem, do Amazonii – z Beatą Pawlikowską, a na wyjazdy offroadowe z Krzysztofem Hołowczycem lub Piotrem Zeltem. Eksperci od HR przyznają, że wyjazdy incentive travel to nie tylko skuteczna forma motywowania przez zabawę i wypoczynek, ale również doskonały czas na usprawnienie komunikacji w firmie. Podczas wspólnego wyjazdu relacje, a co za tym idzie komunikacja, są swobodniejsze, dlatego warto wykorzystać ten moment na szczere rozmowy. Systemy motywacyjne są doceniane coraz częściej, a pracodawcy są zgodni, że poczynione inwestycje przekładają się bezpośrednio na pozytywną atmosferę w pracy, wzrost zaangażowania, efektywność pracowników i zwiększenie sprzedaży. To także sposób na zatrzymanie u siebie najlepszych pracowników czy klientów. I choć początkowo tego typu wyjazdy były domeną branży farmaceutycznej, dziś są popularne we wszystkich segmentach gospodarki, gdzie kładzie się nacisk na sprzedaż i wyniki. Jeśli warunki premiowania są jasno określone, nie ma również mowy o niezdrowej rywalizacji. Inwestycja w ludzki kapitał zwraca się szybko.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.