Nie mogłem uwierzyć własnym uszom: pełnomocnik rządu ds. smogu w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF FM tłumaczył w ostatni piątek, że ewentualne zakazy wjazdu samochodów do centrów miast będą wydawać samorządy, bo to one są blisko i wiedzą, jak walczyć z zanieczyszczeniem powietrza. Tak samo minister Piotr Woźny uzasadniał na antenie zakaz palenia paliwem stałym w Krakowie w określonych miesiącach.
Nareszcie! – miałem ochotę zakrzyknąć, ale radio zapewnia łączność mimo wszystko tylko w jedną stronę. Oto po ciągłym powtarzaniu przez wielu przedstawicieli władzy centralnej, jak te lokalne są niedobre i trzeba je pozbawiać różnych kompetencji, nadzorować i pętać przepisami, usłyszałem od przedstawiciela rządu, że samorządy robią coś lepiej, bo są bliżej ludzi. I nie była to deklaracja podczas przemówienia, która ma sprawić, aby słuchającym zrobiło się miło, lecz argument w dyskusji. Święta prawda! Przyszłością Polski jest państwo silne tam, gdzie to niezbędne, rozwinięte społeczeństwo obywatelskie oraz sprawnie i elastycznie działające władze lokalne. Oczywiście w tym wszystkim jest szczypta strategii, którą wyławiam z oparów smogu, aby trudne dla mieszkańców decyzje podejmowali samorządowcy. Niemniej jednak jest się z czego cieszyć. Są też niestety powody do smutku. Oto w ostatni czwartek do gabinetu prezydenta Tarnobrzega wpadli agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego tuż po tym, gdy ten miał przyjąć 20 tys. zł łapówki za decyzję związaną z warunkami zagospodarowania przestrzennego. Swego czasu słyszałem o Ukrainkach pracujących w domach w Warszawie, że może i zdarzają się wśród nich osoby nieuczciwe – to czysta statystyka, nieuniknione – ale nie odważą się nic przeskrobać, bo obawiają się nie tyle polskiego wymiaru sprawiedliwości, ile rodaczek, ponieważ rzuciłoby to odium na całą grupę. Mam nadzieję, że w razie potwierdzenia winy przez sąd (podkreślam, bo ostateczne rozstrzygnięcie sprawy dopiero przed nami) prezydenta czeka środowiskowy ostracyzm.
Przy tej okazji postanowiłem się przyjrzeć, ilu samorządowców w ostatnim czasie weszło w bliski, acz nieprzyjemny kontakt z CBA. Pod koniec lutego doszło do zatrzymań w sprawie łapówek w Krakowie, ale osób powołujących się na wpływy w samorządzie (chodziło o pomoc w zdobyciu atrakcyjnych nieruchomości w przetargach), w połowie miesiąca kajdanki zatrzasnęły się na rękach pracowników spółek komunalnych w Koszalinie, podejrzanych o ustawianie przetargu na śmieciarki. W tej samej sprawie zatrzymano wcześniej m.in. burmistrza Koła. 30 stycznia spacyfikowany został Urząd Miasta w Pułtusku, gdzie zatrzymano burmistrza, jego zastępcę i jeszcze kilka innych osób. Sprawa dotyczy m.in. przekrętu przy budowie żłobka. Byłoby to nawet zabawne, gdyby nie było smutne. Nie ma miesiąca bez zatrzymań w kręgach lokalnych władz. Co nie zmienia mojej dobrej opinii na temat samorządowców. Miałem okazję widzieć z bliska, jak ciężko harują oraz jakimi muszą się wykazywać umiejętnościami i profesjonalizmem w działaniu. W tym tygodniu ważne wydarzenie: 28 lutego podczas gali w hotelu Sheraton w Warszawie uhonorujemy Człowieka Roku 2017 tygodnika Wprost. Tytuł ten przyznawany jest od 1991 r. ludziom, którzy wywarli największy wpływ na rzeczywistość społeczną, polityczną lub gospodarczą w Polsce. Rok temu laureat był wyjątkowy, została nim reprezentacja w piłce nożnej za zespołowe działanie i krzewienie takiego właśnie ducha w narodzie. Sądzę, że tegoroczny laureat również będzie niespodzianką. A do polityki prowadzonej skutecznie na najwyższym szczeblu, jak również do ważnych rzeczy dziejących się lokalnie, wrócimy w najbliższym numerze „Wprost” przy okazji relacji z uroczystości wręczenia nagrody.
g
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.