Doroczna konferencja bezpieczeństwa w Monachium była zawsze okazją do pokazania światu, że liderzy przynajmniej starają się uczynić świat lepszym. W tym roku było zupełnie inaczej i to wcale nie z powodu awantury, jaką wywołał premier Mateusz Morawiecki, mówiąc o udziale Żydów w zagładzie własnego narodu. Tak naprawdę poza Polską i Izraelem mało kto zwrócił na to uwagę w ogólnym zgiełku konferencji, podczas której wszyscy kłócili się ze wszystkimi.
Ukraiński prezydent Petro Poroszenko nazwał Rosję największym zagrożeniem dla światowego bezpieczeństwa. Izraelski premier Beniamin Netanjahu za światową Nemezis uznał Iran, co w sumie oznacza mniej więcej to samo, bo przecież Moskwa i Teheran ściśle ze sobą współpracują. Europa w Monachium narzekała na brak amerykańskiego przywództwa, któremu zresztą przy innych okazjach zdecydowanie się sprzeciwia. Za to Amerykanie toczyli swoje własne spory z Rosjanami, i to na kilku frontach. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow krytykował USA za plany modernizacji arsenału atomowego, zakładające stworzenie większej ilości głowic o mniejszej sile rażenia, przydatnych w lokalnych konfliktach. Amerykanie bronili się, że plany zmian strategii nuklearnej wymuszane są przez agresywną politykę Rosji i Chin.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.