Dokładnie 18 dni po katastrofie smoleńskiej prof. Waldemar Paruch pisze swoje uwagi do kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego: „W kampanii nie można odwoływać się do tragedii katyńskiej jako wiodącego sposobu na pozyskanie elektoratu miękkiego. Absolutnie nie używać wizerunku martyrologii. Bardzo problematyczne jest przywoływanie nieistniejącego testamentu śp. L. Kaczyńskiego (pojawiły się już zarzuty typu „hieny cmentarne z PiS”, i tu nie chodzi o prawdę, ale skutki mentalne u wyborców średnio wykształconych). Emocje związane z wypadkiem nie spowodują zwiększenia skali poparcia dla PiS w wymiarze większym, niż bezpośrednio po tych tragicznych wydarzeniach się już stało (wynik 32-35 proc.). Dlatego przesłanie musi być zorientowane na przyszłość z podkreśleniem, że prezydentura J. Kaczyńskiego będzie naturalną kontynuacją polityki Lecha, ponieważ dotychczasowe ich sukcesy wynikały ze wspólnych działań braci” (obszerną analizę prof. Parucha ujawniliśmy we „Wprost”). Prezes PiS w tamtej kampanii rzeczywiście prezentuje umiarkowany i łagodny wizerunek. Jednak po przegranej w II turze z Bronisławem Komorowskim dochodzi do wniosku, że niedostateczne eksponowanie tematu katastrofy było błędem. W kilku wywiadach opowiada, że zgodził się na taką kampanię pod wpływem proszków. Wtedy PiS przestawia stery w kierunku radykalnym – pełną parą rusza smoleński zespół Antoniego Macierewicza, a umiarkowani PiS-owcy są coraz bardziej marginalizowani. W końcu sztabowcy odpowiedzialni za łagodną kampanię odchodzą i usiłują tworzyć własny projekt polityczny.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.