Noc z soboty na niedzielę w Trójmieście, weekend po Czarnym Piątku. Na bramie katedry oliwskiej ktoś zaczepia wieszak z poplamioną na czerwono szmatą. Podobne kawałki materiału wiszą przy kilkunastu innych gdańskich kościołach, na pomniku Jana Pawła II i pod banerem Radia Maryja. Niektóre wzbogacone są cytatami z Pisma Świętego: „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?” i informacją o księdzu, który wezwał pogotowie do rodzącej na plebanii kobiety, dopiero kiedy dziecko umarło, ale nie został ukarany za zaniechanie, bo prokuratura umorzyła śledztwo. Do akcji przyznała się grupa Wolne Polki. Na dyskusyjnej grupie Dziewuchy Dziewuchom opublikowała manifest: „Miarka się przebrała – jeśli chodzi o dyktaturę światopoglądową Kościoła katolickiego i współpracującego z nim PiS. Arogancja władzy państwowej i kościelnej przekracza wszelkie granice (...).
Kościół wchodzi z butami w najbardziej intymne strefy naszego życia, nie bacząc na Konstytucję, która gwarantuje nam wolność sumienia i religii. (…) Mówimy temu: DOŚĆ. Nigdy nie będzie naszej zgody na wprowadzenie w Polsce katoszariatu. Jeśli Kościół dalej będzie ingerował w nasze prywatne życie, może liczyć na taką samą odpowiedź z naszej strony. Miejcie jasność, panowie w sutannach i rządzący krajem, że protesty na ulicach to nie wszystko, na co nas stać, że patrzymy wam na ręce coraz bardziej i że jesteśmy tuż obok, bardzo blisko! (…) Nie ma już tabu, które ma nam wiązać ręce, a wam dawać swobodę ruchu. Nie ma już świętych krów. Błędem jest zadzierać z kobietami. Nasze życie należy do Nas!”. Podpisane: Wolne Polki. Kobiety, córki, siostry, żony, partnerki, matki, Siła Polski.
600 milionów katoliczek
To jedna z wielu niedawnych akcji, które pokazują, że Kościół ma coraz większy problem z kobietami. Pikiety pod siedzibami kurii i kościołami trwają, odkąd Episkopat publicznie upomniał posłów, że nie pracują nad projektem ustawy zakazującej aborcji ze względu na wady płodu. Czarny Piątek, czyli wielka demonstracja w Warszawie i mniejsze w innych miastach, był także sprzeciwem wobec wpływu, jaki wywierają biskupi na państwo i prawo. Aborcja to tylko jeden z tematów zapalnych w relacji Kościół – kobiety. Inne to równouprawnienie, przemoc w rodzinie czy in vitro. W tych wszystkich sprawach duchowni jawnie narzucali politykom swój punkt widzenia, wywołując sprzeciw kobiet. Ten sprzeciw narasta też wewnątrz Kościoła. To wynik konsekwentnej niezgody hierarchów na święcenia kapłańskie dla kobiet, niechęci wobec powierzania im ważnych stanowisk i nierównego sposobu traktowania zakonnic. Dzieje się to w świecie, przez który przeszły poważne przemiany społeczne zrównujące pozycję obu płci. Walka o równouprawnienie w Polsce także jest już na którymś z kolejnych etapów. W Kościele jednak wciąż mówimy o podstawach. W Polsce najbardziej widoczny problem z prawami kobiet polega na tym, że duchowni wpływają na polityków, hamując zarówno tworzenie bardziej równościowego prawa, jak i realizowanie istniejących przepisów. Okazuje się jednak, że nie tylko polski Kościół ma kłopot z kobietami. „Kapłaństwo, diakonat, władza – to tematy, które elektryzują, gdy mówimy o roli kobiet w Kościele. Nie mniej kontrowersji budzą inne zagadnienia: wpływ na kształt duszpasterstwa, posługi liturgiczne, tworzenie i nauczanie teologii. U podstaw tego wszystkiego stoi zasadnicze pytanie: jak dzisiejszy Kościół widzi rolę kobiet, czyli ponad połowy z 1,2 mld katolików na świecie?
I czy jest w stanie wsłuchać się w ich głos? One same w swojej sprawie powiedziały już wiele. Niestety zabieranie przez kobiety głosu oraz słuchanie go w Kościele wciąż okazuje się głównym problemem, z którym nie możemy sobie poradzić” – pisze w „Tygodniku Powszechnym” Zuzanna Radzik, teolożka i autorka książki „Kościół kobiet”.
Feminizm, ale zdrowy
Bo Kościół sprawę kobiet widzi zupełnie inaczej. Badacze kościelni wręcz podkreślają ich doniosłą rolę w funkcjonowaniu wspólnot religijnych. „Kościół katolicki w Polsce rozumiany jako wspólnota osób wierzących ma zdecydowanie charakter kobiecy” – czytamy w „Raporcie o roli kobiet w Kościele” przygotowanym w 2015 r. przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. „Kościół w Polsce opiera się na kobietach” – głosi z kolei tytuł omówienia raportu na stronie archidiecezji warszawskiej. Szczegóły raportu pokazują jednak nie to, jak kobiety wpływają na Kościół, tylko jak angażują się w jego życie i jak wierzą w Boga. Dwukrotnie częściej niż mężczyźni określają się jako osoby głęboko wierzące. Ich wiara jest bardziej integralna, częściej niż mężczyźni wierzą w nagrodę po śmierci, w bóstwo Chrystusa, częściej czytają publikacje religijne. W znacznie większym stopniu akceptują nauczanie o etyce małżeńskiej. Przeważają w stowarzyszeniach i wspólnotach parafialnych. W raporcie, który podkreśla rolę kobiet w Kościele, nie ma mowy o ich prawach w tej instytucji i we wspólnotach. O prawach kobiet pisują natomiast duchowni publicyści. Zazwyczaj jednak postrzegają je inaczej niż feministki, także te katolickie.
„Czy Kościół lubi kobiety?” – to tytuł opublikowanego na portalu Życie Duchowe tekstu ks. prof. Dariusza Kowalczyka SJ. Teolog, porównując chrześcijaństwo z islamem, hinduizmem czy buddyzmem, przekonuje, że właśnie ta pierwsza religia szanuje prawa kobiet. I że jedynie na jej gruncie mógł się narodzić feminizm, bo to ona naucza, że wszyscy ludzie mają jednakową godność przed Bogiem. Ksiądz profesor Kowalczyk rozróżnia jednak dwa feminizmy – zdrowy i chory. Z jego słów można wywnioskować, że zdrowa postawa to taka, która jest zgodna z tradycyjnym modelem rodziny. Natomiast chory jest feminizm wojujący, który przykrywalęk przed byciem kobietą. „Mężczyźni boją się być mężami i ojcami, a kobiety boją się być żonami i matkami” – pisze ksiądz profesor. „W ogóle problemem kobiet, mających słuszne aspiracje większego udziału w życiu społecznym, jest fakt, iż ich reprezentantkami ogłosiły się różnego rodzaju skrajne środowiska, które prawa kobiety mieszają z tzw. prawem do aborcji, legalizacją związków homoseksualnych oraz ideologicznym, z góry zaplanowanym posiadaniem dzieci bez związku z mężczyzną”. Ten tekst był napisany w 2006 r. Od tamtej pory między świeckimi kobietami a Kościołem niewiele się zmieniło. Kościół nadal promuje tradycyjny model rodziny, w którym najważniejszym zadaniem kobiety jest macierzyństwo.
Świeckie państwo
– Kościół nie traktuje kobiet podmiotowo – mówi Marta Abramowicz, autorka książki „Zakonnice odchodzą po cichu”, badaczka społeczna i działaczka antydyskryminacyjna. – Raczej jak naczynie na męskie nasienie, co widać po naciskach na całkowity zakaz aborcji czy w utrudnianiu dostępu do antykoncepcji. Kobieta za wszelką cenę ma urodzić, ale to jest pozorne skupianie się na życiu, bo jej życie nie jest tu ważne. Dopóki taka wizja roli kobiety pozostaje poglądem głoszonym przez duchownych, dopóty można dyskutować. Kiedy jednak forsują oni swoją wizję społeczną, wywierając wpływ na rządzących, budzą opór. Ostatnio sprzeciw wybuchł szczególnie mocno. – Jeszcze nigdy Kościół nie ingerował tak jawnie w prace Sejmu – mówi Barbara Nowacka, liderka Inicjatywy Polskiej i działaczka feministyczna. Nie było też tak mocnej odpowiedzi społecznej na próby ingerencji hierarchów w państwo jak demonstracje w Czarny Piątek, na których hasła antyklerykalne pojawiły się w niespotykanej dotychczas skali.
Nowością są też protesty przed siedzibami kurii i kościołami. Ci, którzy nie godzą się na związki Kościoła z państwem, przychodzą już nie tylko przed instytucje państwowe, ale i duchowne. – Jeżeli biskupi wchodzą w sferę wolności osobistej, forsując wprowadzenie okrutnych rozwiązań, kobiety się gotują – tłumaczy to Barbara Nowacka. Inicjatywa Polska we współpracy z Kongresem Świeckości i innymi ugrupowaniami lewicowymi zapowiedziały złożenie obywatelskiego projektu ustawy o rozdziale Kościoła od państwa. – Jeżdżę dużo po Polsce na spotkania z ludźmi – mówi Nowacka. – Zawsze z sali padają trzy pytania pewniaki: o przyszłość lewicy, o Magdę Ogórek i o rozdział Kościoła od państwa. Ludzie oczekują ucywilizowania tych relacji. Projekt ma je uporządkować. – Chcemy, żeby to był projekt racjonalny, nie antyreligijny – zastrzega Nowacka. Ma dotyczyć nauczania religii w szkołach, świeckości urzędów, spraw finansowych i podatkowych Kościoła, a więc nie tylko tych, które dotyczą wyłącznie kobiet.
Zakonnice mogą służyć
Dyskusja o prawach kobiet w Kościele jest ostatnio głośna także z powodu zakonnic. W Rzymie – za sprawą kobiecego dodatku do „L’Osservatore Romano”, który w całości jest poświęcony pracy zakonnic w instytucjach kościelnych. W Polsce – dzięki debacie na ten temat, którą nagłośniła siostra Jolanta Olech, sekretarka generalna Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych w Polsce.
Włoskie zakonnice skarżyły się anonimowo dziennikarzom, że pracują bez wynagrodzenia albo za minimalne kwoty, nie mają ubezpieczeń. Siostra Jolanta Olech opowiedziała o takich samych warunkach pracy polskich zakonnic w wywiadzie dla Radia Plus. Dodała jednak, że rozmowy z Episkopatem na temat umów o pracę trwają od lat 90. Ona sama mówi o tym w sposób koncyliacyjny, podkreślając, że sprawa jest już na etapie końcowym, a obecne negocjacje dotyczą brzmienia słów i zdań. Zuzanna Radzik w „Tygodniku Powszechnym” pyta jednak: „Jak to możliwe, że zajęło to 20 lat? Czyżby sprawa była lekceważona?”. „Jeśli grupa ludzi ma pełną władzę nad inną grupą, zawsze kończy się to jakąś formą wyzysku, a w końcu jakąś formą walki o ludzkie prawa” – komentowała walkę zakonnic o prawa pracownicze siostra Małgorzata Borkowska, benedyktynka, w wywiadzie dla portalu Aleteia. „A zakonnice w tej sprawie są grubo w tyle za związkami zawodowymi. Nie byłoby zresztą powodu do walki, gdyby poważniej wzięto słowa Chrystusa o służebności władzy”. Polskie zakonnice nie ograniczają się już do umów o pracę. Siostra Olech w wywiadzie dla Radia Plus mówiła o męsko-katolickim Kościele mimo wieloletnich zmian i starań, by zakonnice były postrzegane na równi z męską częścią Kościoła. – Z mojego doświadczenia wynika, że jest jeszcze daleka droga – podsumowała.
Mężczyźni wiedzą lepiej
Natomiast siostra Borkowska, która jest historyczką, znawczynią życia zakonnego, tłumaczką i felietonistką, wydała w marcu książkę „Oślica Balaama, apel do duchownych panów”. Książka była gotowa już kilkanaście lat temu, jednak dopiero teraz siostra zdecydowała się ją wydać. Pisze w niej o zakonnicach, które jak nieme bydlątka przez kilkanaście wieków słuchały kazań i pouczeń ze strony kaznodziejów uważających, że w każdej sprawie wiedzą lepiej. „Skutkiem tego nieraz osoby o półwiecznym doświadczeniu na drogach modlitwy nabożnie słuchały (i słuchają) głupstw prawionych przez chłopaczków, którzy liznąwszy w seminarium coś niecoś z Tanquereya i zapomniawszy po zdanym egzaminie nawet i tego, przekonani byli, że mają o czym słuchaczki pouczać i że te słuchaczki jeszcze tego dotąd nigdy nie słyszały” – pisze siostra Borkowska. Opowiada o dedykacji, jaką wpisał początkujący kleryk, dając cioci zakonnicy w prezencie książkę o modlitwie: „Kochanej cioci... aby ta piękna książka pomogła zrozumieć wartość modlitwy”. – Dosłownie – kwituje siostra Borkowska. – Ciocia była już ćwierć wieku w klasztorze kontemplacyjnym, ale widocznie dotąd nie wiedziała, po co tam siedzi. Na szczęście teraz już zrozumie. – Sytuacja zakonnic przestała już być tematem tabu – mówi Marta Abramowicz. Jej głośna książka o zakonnicach, które odchodząc z zakonów, muszą zaczynać życie od nowa bez zawodu, bez oszczędności, bez majątku, za to z wpojonym posłuszeństwem, też się do tego przyczyniła. – Jednak kobiety w Kościele wciąż nie mają władzy. Pozostaje pytanie, co my z tym zrobimy. W zakonnicach budzi się właśnie siła do zmian. Świeckie katoliczki i obywatelki buntują się przeciw duchownym, którzy dyktują im reguły życia, chociaż nie są o to pytani. Przed kobietami jest jednak jeszcze długa i trudna droga.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.