Znana z niewyparzonego języka kobieta miała być norweskim lekarstwem na falę migracyjną z Azji i Afryki. Gdy Niemcy otworzyli granice UE, także do Norwegii przybyła rekordowa, jak na 5-milionowy zaledwie kraj, 35-tysięczna fala imigrantów. Storting, norweski parlament, zdecydował wtedy o zaostrzeniu polityki azylowej, a więc postąpił inaczej niż prawodawcy większości krajów Unii Europejskiej, do których zresztą Norwegia nie należy. W prawicowym rządzie Erny Solberg powstał wtedy nowy urząd: ministerstwo ds. imigracji i integracji. Jego szefową została Sylvi Listhaug, 40-letnia polityk wchodzącej w skład rządu Partii Postępu (FpP). W ciągu dwóch lat urzędowania Listhaug udało się rozwiązać problem, z którym ciągle nie poradziły sobie Niemcy. Musiała jednak podejmować niepopularne wówczas w Europie decyzje, które dopiero dziś, pod presją zyskujących coraz większe polityczne wpływy partii antyimigracyjnych, zaczynają usprawiedliwiać nawet niemieccy liberałowie. Żeby ratować swój rząd, minister Listhaug musiała się wprawdzie podać ostatnio do dymisji, ale w Norwegii została bohaterką. Także notowania jej partii poszybowały w sondażach, a norweskie media wróżą jej w przyszłości tekę premiera.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.